Jeśli tylko mógł ruszał na mecze Podhala, często zabierał młodzież, którą uczył, czy ministrantów. - Ksiądz Jan był naszym wielkim kibicem. Był taki okres, zanim przejął parafię w Naprawie, że był obecny niemal na każdym naszym meczu. W latach 80., za kadencji trenerskiej Walentego Ziętary, podjął całą naszą drużynę w Krakowie, na poczęstunku, gdy wracaliśmy z meczu - w rozmowie z Interią wspomina Jana Fryźlewicza Jacek Szopiński - wybitny napastnik Podhala i reprezentacji Polski, olimpijczyk z Calgary, z 1988 r. Ks. Jana poznałem jesienią 1993 r. w Oświęcimiu, podczas meczu ówczesnych potęg ligowych Unia - Podhale. "Szarotki" pod wodzą Ewalda Grabowskiego właśnie zdetronizowały Unię, finalistę Pucharu Europy. W tym meczu również wygrywały z Unią. Zdesperowani fani oświęcimian, siedzący tuż nad boksem Podhala, obrażali Grabowskiego. Akurat czekałem w tamtym miejscu na koniec meczu, by przeprowadzić pomeczowe rozmówki. - Unia, wy skurczybyki! - wykrzyknął jakiś jegomość, machając pięścią w kierunku krzyczących na Ewalda kibiców. Natychmiast się jednak zreflektował, złożył ręce w modlitwie i powiedział: "Panie, przebacz, że się uniosłem". - Niech ich ksiądz nie prowokuje - podszedł do owego jegomościa ochroniarz. - Kto to jest? - zapytałem masażysty Podhala, nieżyjącego już Jana Joniaka, dla którego stolica Polski zaczynała się na literę "O" (był patriotą lokalnym z Orawy). - Nasz ksiądz, Jasiu Fryźlewicz - odparł lubiany przez wszystkich fizjoterapeuta. Śmierć żadnego spośród braci Fryźlewiczów nie miała związku z koronawirusem. Ksiądz prałat Andrzej od lat cierpiał na chorobę nerek, ostatnie miesiące spędził w szpitalu, na wieczną służbę odszedł 25 marca. Marek Fryźlewicz również od lat miał problemy zdrowotne, ale jego życie nie było zagrożone. Jeszcze tydzień temu przyjechał do Naprawy po dowód brata Jana, który trafił do szpitala. W ostatni poniedziałek uczestniczył w sesji Rady Miasta Nowego Targu. Później poczuł się gorzej, trafił do szpitala. Badania wykazały, że do krwi wdarło się zakażenie, stan jest krytyczny do tego stopnia, że nie udało się nawet przeprowadzić operacji ratunkowej. Marek Fryźlewicz zmarł 13 maja rano, w nowotarskim szpitalu, w sobotę (16 maja) o o godz. 12 odbędzie się jego pogrzeb, w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ksiądz Jan jeszcze podczas Wielkiego Postu spadł z drabiny, podczas prac przy plebanii. Z natłoku obowiązków nie pojechał na prześwietlenie, a prawdopodobnie miał pęknięte, jeśli niezłamane żebra. W okresie Wielkiego Postu i Świąt Wielkiej Nocy podwoił liczbę mszy św. do sześciu dziennie, by mimo pandemii jak najwięcej wiernych mogło w nich uczestniczyć. Bolało go bardzo, że z powodu koronawirusa nie można było zbudować tradycyjnego Grobu Pańskiego, odprawić Drogi Krzyżowej wokół kościoła. Podczas mszy w Poniedziałek Wielkanocny zaczął kaszleć. We wtorek osłabł. Wezwano do niego karetkę, ale nie pozwolił się hospitalizować. "Mam jeszcze nabożeństwo o g. 18. Nie mogę nigdzie jechać" - argumentował. Nazajutrz stracił przytomność. Konieczna była reanimacja, która przywróciła pracę serca, jednak pojawił się obrzęk niedotlenionego mózgu. Po kilkunastu dniach walki na oddziale intensywnej terapii szpitala powiatowego w Suchej Beskidzkiej został przeniesiony na odział opieki paliatywnej w Makowie Podhalańskim. Zmarł w piątek rano. Po raz ostatni mieliśmy okazję rozmawiać po mszy w Wielki Czwartek. - No i co tam panie Michale słychać? - zagaił radośnie, pomimo zmęczenia. - Na Facebooku oglądało nas 150 osób - cieszył się i dzielił tą nowiną z organistą. - No i co z tym naszym sportem będzie? Dograją mecze ligowe? Co z naszym Podhalem? Dochodzą mnie dobre wieści, że Kaziu Wolski pomaga klubowi pozyskać dużego sponsora. Oby się to udało - to były ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałem. Podhale Nowy Targ leżało mu na sercu, tak samo jak interes parafian. Pogrzeb ks. Jana odbędzie się we wtorek o g. 15, w Naprawie, w parafii, którą stworzył i rozbudował o cmentarz, parking, dom parafialny, kaplicę cmentarną, która jakże przedwcześnie okazała się być przydatną z uwagi na obowiązek czuwania nad trumną z ciałem duszpasterza. Jan Fryźlewicz urodził się w 1956 roku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1982 r. Proboszczem w Naprawie był od 2002 roku. Księdza Jana pożegnał klub Unia Naprawa: "Z ogromnym żalem i niedowierzaniem przyjęliśmy informację o stracie ks. Jana Fryźlewicza. Nasz duszpasterz od wielu lat był mocno i szczerze zaangażowany w funkcjonowanie klubu, przychodził na mecze i interesował się osiągnięciami sportowymi naprawskiej młodzieży. Dzisiaj odczuwamy wielki smutek, ale mocno wierzymy, że ksiądz będzie nadal sprawował nad nami swoją opiekę. Tym bardziej, że w pamięci kibiców, zawodników i działaczy Unii Naprawa ksiądz Jan Fryźlewicz zajmował, zajmuje i będzie zajmował szczególne miejsce już na zawsze." MiBi