Awans do półfinałów wywalczą zespoły, które wygrają trzy mecze. Czterech zwycięstw potrzeba, aby zapewnić sobie miejsce w finale i tyle samo, aby zdobyć tytuł. Zespoły, które przegrają ćwierćfinały, mają walczyć o miejsca 5.-8. Chciały tego uniknąć, stanęło jednak na tym, że PZHL ograniczył ilość spotkań w tej fazie rozgrywek do meczu i rewanżu. Z pierwszego miejsca w tabeli startuje do play offów Wojas/Podhale Nowy Targ. Najbardziej utytułowany polski klub zmontował silną ekipę, a pod wodzą Milana Janczuszki gra bardzo dobrze taktycznie i skutecznie. W świetnej formie jest Milan Baranyk, najlepszy napastnik PLH. Regularnie zasila go podaniami Martin Voznik. Bardzo wysoką formę prezentuje również Tomasz Malasiński. Kibicom Górali do pełni szczęścia brakuje tylko skuteczności pierwszego ataku, jaki prezentował w minionym sezonie. Rywalem "Szarotek" będzie TKH Nesta Toruń. "Stalowe Pierniki" miały walczyć o medale, ale w sezonie zasadniczym kompletnie rozczarowały. Klub szybko zwolnił większość obcokrajowców, którzy mieli trząść ligą, ale nawet fiński zaciąg nie odmienił oblicza zespołu. TKH awansował do play offów z ósmego miejsca i to tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek od Ciarko KH Sanok. Jednak działacze klubu z Torunia ostro zareagowali na sugestię, że "rzucili ręcznik" jeszcze przed pierwszym meczem ćwierćfinałowym. Zapowiadają, że zespół będzie walczył, jednak statystyka jednoznacznie przemawia za Podhalem. Znacznie ciekawiej wyglądają wyniki meczów zespołów z drugiej pary - Comarch Cracovia wygrała wprawdzie z JKH GKS Jastrzębie trzy z czterech meczów, ale dwa z nich zaledwie jedną bramką. Nie zmienia to jednak faktu, że obrońca tytułu jest obok Podhala największym faworytem do "złota". Bardziej zaciętych meczów spodziewają się kibice Energi Stoczniowca i Pol-Aqua Zagłębia. Gdańszczanie mieli duże problemy w końcówce sezonu zasadniczego spowodowane plagą kontuzji i chorób, ale Henryk Zabrocki - jeden z zaledwie dwóch polskich trenerów w PLH, z pewnością wykorzystał dwutygodniową przerwę, aby przypomnieć swojej drużynie, że na początku sezonu to właśnie ona rządziła w lidze. Apetyty w Gdańsku przed play offami są duże, choć kto wie czy nie jeszcze większe mają fani Zagłębia. Po nieudanej próbie walki o medale w minionym sezonie, sosnowiecki team przeszedł kadrową rewolucję. Trener Jan Vavreczka ma doświadczony zespół wzmocniony wartościowymi obcokrajowcami, ale w sezonie zasadniczym drużyna nie pokazała całego swojego potencjału. Dużym osłabieniem Zagłębia będzie brak zawieszonego Pawła Droni i kontuzjowanego Martina Opatovskyego. Pozycja w tabeli i dotychczasowe wyniki przemawiają za "Stocznią", która aż pięciokrotnie pokonała sosnowiczan w tym sezonie. W czwartej parze GKS Tychy będzie walczył o półfinał z Akuną Naprzodem Janów. Wicemistrzowie Polski marnie rozpoczęli sezon. W końcówce pierwszej fazy rozgrywek wydawało się nawet, że nie wejdą do czołowej szóstki, ale w styczniu przypomnieli kibicom, że nie przez przypadek są wicemistrzami Polski. Powrót na własne - długo remontowane - lodowisko był dla tyszan dodatkowym pozytywnym impulsem do lepszej gry. Niechciany w Nowym Targu Ladislav Paciga szybko zaczął strzelać gole w Tychach, a przed play offami zespół wzmocnił Frantiszek Bakrlik. W starciu z najbardziej śląskim ze śląskich klubów tyszanie są faworytami, lecz dyrektor klubu Karol Pawlik przekonuje, że: - Naprzód to trudny rywal. Ma w swoim składzie doświadczonych zawodników i zwłaszcza u siebie jest bardzo groźny. Musimy być bardzo skoncentrowani. Janowianie udowodnili w tym sezonie, że potrafią być nieobliczalni. Ich szanse byłyby większe, gdyby w końcówce sezonu zasadniczego nie przegrali z tyszanami walki o czwarte miejsce. Atut własnego lodowiska jest po stronie GKS-u, a wygrać w Tychach będzie bardzo ciężko.