Piotr Zdunek (ur. 8 lutego 1968 r.) może tylko żałować, że jego hokejowa kariera przypadła na tak trudny dla polskiego sportu okres. - To były zupełnie inne czasy. Teraz młodzi mają większe możliwości, nawet jeśli chodzi o wyjazd za granicę. Wtedy trzeba było skończyć trzydzieści lat - przypomina. Wychowanek ŁKS-u grał przebojowo i zadziornie, co przysparzało mu fanów. Rozegrał ponad 80 meczów w reprezentacji Polski i ponad 500 w polskiej ekstraklasie. Był królem strzelców ligi, a w sumie zdobył ponad 300 goli. Grał w ŁKS-ie, Zagłębiu Sosnowiec, Towimorze Toruń, Unii Oświęcim, Naprzodzie Janów, Horteksie Katowice, GKS-ie Tychy, KTH Krynica. Dwa lata spędził w szwedzkim Soederhamnie. Karierę zakończył w 2004 roku. Teraz pracuje nad odrodzeniem hokeja w Łodzi. Jest trenerem drugoligowego ŁKH Łódź. Interia: Jest szansa na trwałe odrodzenie hokeja w Łodzi? Piotr Zdunek: - Mamy drugą ligę, zespoły młodzika, żaka starszego i młodszego, dwie grupy w mikrusie i naborówkę. Można więc powiedzieć, że karuzela powoli zaczyna się kręcić. Teraz potrzebna jest druga liga, aby zawodnicy po ukończeniu wieku juniora mogli gdzieś grać. Widać, że w Łodzi jest zapotrzebowanie na hokej. W ubiegłym roku mieliśmy bardzo dobrą frekwencję na trybunach. Wyższą nawet niż na niektórych meczach ekstraklasy. Mogliśmy sprzedać trzysta biletów, a kolejnych dwieście-trzysta osób odchodziło od kas z pustymi rękami. Zdarzało się, że bilety rozchodziły się w internecie i w kasach w ogóle nie można było ich kupić. Jak długo nie było seniorskiej drużyny w Łodzi? - Ostatni sezon to jeszcze, kiedy ja grałem, czyli 1990-1991. O co walczycie w tym sezonie? - Chcemy wygrać ligę. Taki cel sobie postawiliśmy, a jak będzie, zobaczymy. Jak radzicie sobie finansowo? - Na razie koszty ponoszą sami chłopcy. Mamy paru sponsorów, którzy dokładają do wyjazdów, ale to wciąż za mało. Zatrudniliśmy nawet menedżera, który pracuje nad pozyskaniem sponsorów, aby odciążyć chłopaków, żeby nie musieli za wszystko płacić. Szkolenie dzieci prowadzicie w oparciu o współpracę ze szkołami? - Na razie oddzielnie. Mamy specjalny program dla szkół i przedszkoli i rano prowadzimy dla nich zajęcia. W tym roku jest naprawdę sporo dzieciaków. Od przyszłego roku chcielibyśmy stworzyć klasę sportową w gimnazjum dla chłopaków, którzy już grają. Blisko lodowiska jest szkoła podstawowa i pasowałoby zrobić w niej klasę hokejową. Próbowaliśmy, ale jeszcze się nie udało. Co pan sądzi o naszym hokeju? - Przede wszystkim w naszej lidze gra zbyt wielu obcokrajowców. W efekcie młodzi chłopcy dochodzą do wieku juniora, a później nie mają gdzie grać i rezygnują z uprawiania hokeja. Nie mam pojęcia, dlaczego kluby wydają takie pieniądze na obcych zawodników, którzy, może nie tyle, że się nie nadają, ale żadną rewelacją nie są. Uważam, że jeśli sprowadzamy obcokrajowca, to powinien być na tyle dobry, aby ciągnąć grę drużyny. Przynajmniej tak było za moich czasów. Wolałbym postawić na młodego i niech się ogrywa niż ściągać za duże pieniądze jakiś "dziadków". Niczego nam nie dają, jeśli popatrzymy ze szkoleniowego punktu widzenia. Właśnie dlatego nasz hokej tak wygląda. Jaki limit obcokrajowców uważa pan za rozsądny? - Gdy grałem, to było bodajże trzech. No dobrze, niech będzie pięciu, ale resztę powinni stanowić chłopcy z naszego podwórka. Widzi pan szansę dla naszego hokeja? - Zawsze kibicuję naszym chłopakom. Chciałbym, aby zagrali w elicie, tak jak kiedyś my. To niesamowita frajda grać z najlepszymi zawodnikami. Dobrą robotę zrobili Zacharkin z Bykowem, ale niestety odeszli i trudno powiedzieć, jak dalej będzie. Chciałbym, żeby wypaliło. Dlatego podkreślam jeszcze raz - w lidze muszą grać nasi chłopcy, bo w przeciwnym wypadku nie będziemy mieli reprezentacji. No, chyba że będziemy ściągać Kanadyjczyków z polskimi paszportami. Chciałby pan mieć taką reprezentację? - Pewnie, że nie. Kiedyś kadra składała się z zawodników z naszego podwórka i było dobrze, jakiś poziom prezentowaliśmy. Sądzi pan, że zbliżające się mistrzostwa zaplecza elity w Krakowie mogą być szansą dla naszego hokeja także pod względem finansowym? - Gdyby chłopaki dobrze pograli, to byłaby szansa, aby znaleźć sponsorów, także dla klubów. Z tego co słyszałem, w niektórych są duże zaległości. Tymczasem chłopaki muszą mieć wypłacane pieniądze na bieżąco, bo w innym przypadku trudno myśleć o stabilizacji, także na poziomie reprezentacji. Widzi pan, jak wygląda liga. Mamy zespół, który przegrywa 1-16, 1-9... - Dokładnie. Nie mam pojęcia, czy w ogóle wytrwają do końca sezonu. Liga dopiero się rozpoczęła, a już są problemy. Ze szkoleniowego punktu widzenia, nie ma to żadnego sensu. Jeszcze gdyby w tym zespole grała nasza młodzież, tak jak w poprzednim sezonie w Podhalu. Przegrywali mecze, ale się ogrywali i są efekty. Wracając do reprezentacji i kwietniowych mistrzostw, to uważa pan, że mamy szansę na awans? - Nikt na kolana przed nami nie padnie, ale wierzę w chłopaków. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz