W sezonie 2015/2016 te same drużyny rywalizowały o "złoto". Podobnie jak w tym sezonie, grano do czterech zwycięstw. Tyszanie prowadzili 3-2, ale w szóstym spotkaniu - na swoim lodowisku - przegrali 2-3. Wówczas decydujące spotkania rozegrano w stolicy Małopolski. Krakowianie po dwóch tercjach prowadzili 2-0, ale gol Mikołaja Łopuskiego rozbudził nadzieje tyszan na doprowadzenie do dogrywki. GKS nie zdobył już bramki (mecz się skończył wynikiem 2-1) i Cracovia po raz 11. w historii świętowała zdobycie tytułu mistrza Polski.W tym sezonie jeśli do wyłonienia najlepszej drużyny w kraju będzie trzeba rozegrać aż siedem pojedynków, to ten ostatni odbędzie się w Tychach. GKS bowiem był najlepszą drużyną fazy zasadniczej ekstraligi. Ekipa ze Śląska w lidze aż pięć razy pokonała "Pasy", uległa tylko raz (dodatkowo zwyciężyła w finale Pucharu Polski). Jednak w stolicy Małopolski pamiętają, że w fazie play off często w poprzednich latach - w pojedynkach z GKS - to Cracovia była "górą".- Jest to finał, więc czekają nas bardzo ciężkie mecze. Czy historia jest naszym "psychologicznym plusem", to niech się martwią w Tychach. Nie patrzymy na historię, chcemy pisać swoją opowieść - powiedział cytowany na oficjalnej stronie klubu trener krakowian Rudolf Rohaczek. Hokeiści tyskiego GKS dwa lata wcześniej zdobyli swój drugi w historii tytuł po finałowej wygranej z JKH GKS Jastrzębie-Zdrój 4-2, a rok temu przegrali walkę o złoto 3-4 z Cracovią.Przed rozpoczęciem play off prezes tyskiego klubu Grzegorz Bednarski obiecał zawodnikom, że po wywalczeniu mistrzostwa pozwoli im ogolić swoją brodę.- Po zakończeniu półfinałów hokeiści dostali dzień wolnego i przystąpiliśmy do szlifowania taktyki, by dobrać się do skóry rywalowi w walce o złoto - powiedział drugi trener tyszan Krzysztof Majkowski.Rok temu sezon zasadniczy wygrała Cracovia przed GKS, teraz było odwrotnie.- Jeśli ma to być znak, kto będzie mistrzem, to nie mam nic przeciwko takiej interpretacji. Tak poważnie, to potencjał sportowy obu zespołów jest tak zbliżony, że będą decydowały detale - zauważył.Jego zdaniem bonusem dla GKS nie jest fakt ewentualnego kończenia rywalizacji w siódmym meczu u siebie, tylko zaczynanie gry na własnym lodowisku.- To, że zaczniemy tę batalie od dwóch spotkań przed własną publicznością jest bardzo ważne. Atmosfera naszego lodowiska, doping, to powinno pomóc drużynie dobrze rozpocząć tę wyrównaną batalię. Oczywiście idealne z naszego punktu widzenia byłoby wygranie dwóch pojedynków w Tychach, jednego w Krakowie i przypieczętowanie sukcesu u siebie. Jednak po pierwsze chyba trudno oczekiwać rozstrzygnięcia sprawy +złota+ w czterech meczach, po drugie - krakowianie mają na pewno swój plan zdecydowanie odbiegający od naszego - stwierdził Majkowski.Nie chciał porównywać siły obu ekip do poprzedniego finału.- To bardzo złożona i trudna sprawa. Teoretycznie, skoro wygraliśmy sezon zasadniczy, to powinniśmy być mocniejsi, niż rok temu. Ale też oba zespoły personalnie się pozmieniały, więc ciężko wskazać, czy są silniejsze niż w poprzedniej rywalizacji - ocenił asystent trenera Jirziego Szejby.W poprzednich rundach tegorocznego play off krakowianie pokonali Unię Oświęcim (w ćwierćfinale) 4-1 oraz Podhale (w półfinale) 4-0, zaś tyszanie najpierw Tauron KH GKS Katowice 4-0, a następnie Polonię, także 4-0.O "brąz" - do dwóch zwycięstw - zagra z Podhalem bytomska Polonia.- Liczyliśmy, że w półfinale więcej krwi napsujemy tyszanom. Dlatego pewne rozczarowanie w zespole na pewno jest. Ale nie ma mowy o załamaniu. Walczymy teraz o medal, którego nie mieliśmy od 16 lat. Półfinały, choć zacięte, pokazały, że do GKS trochę nam jeszcze brakuje organizacyjnie, finansowo i sportowo - powiedział prezes bytomskiego klubu Andrzej Banaszczak.Podkreślił, że wierzy w sukces zespołu w rywalizacji z "Szarotkami".- To doświadczeni zawodnicy. Kwestia medalu rozstrzygnie się na wyjeździe. Musimy po prostu wygrać w Nowym Targu, bo u siebie - jak sądzę - powinniśmy sobie poradzić. Długa przerwa przed batalią o medale wynika z terminarza, który musiał przewidywać dłuższą walkę w półfinałach. Dla nas jest to przydatne bo w mecze z GKS - mimo porażki 0-4 - włożyliśmy mnóstwo sił - dodał Banaszczak.Nowotarżanin Marek Batkiewicz - olimpijczyk z Albertville (1992) - stwierdził, że bytomianie są niewygodnym przeciwnikiem dla Podhala. - Dzieje się tak zwłaszcza, gdy gra toczy się w Bytomiu. Niezmiernie istotne będzie to pierwsze spotkanie na własnym lodzie - zauważył. Jego zdaniem trudno prorokować czy ekipę z Nowego Targu będzie stać na zakończenie walki już w dwóch spotkaniach: - Na pewno decydować będą dyspozycja dnia i detale - ocenił były bramkarz.Terminy spotkań w finale play off - o pierwsze miejsce: 21 marca i 22 (Tychy), 25 i 26 (Kraków), ewentualne - 29 (Tychy), 31 (Kraków), 2 kwietnia (Tychy); o trzecie miejsce: 21 (Nowy Targ), 24 (Bytom), ewentualnie - 26 marca (Nowy Targ).W minionym tygodniu organizator Hokejowej Ligi Mistrzów oficjalnie potwierdził, że mistrz Polski także w sezonie 2017/2018 weźmie udział w tych rozgrywkach.