Spotkanie pierwotnie zaplanowane na 4 października odbyło się ponad trzy tygodnie później. Obydwie ekipy miały bezpośrednio za sobą okazałe zwycięstwa nad drużynami z dołu tabeli: jastrzębianie pewnie pokonali STS Sanok 6-1, hokeiści Cracovii nie pozostawili natomiast złudzeń Stoczniowcowi Gdańsk, gromiąc go aż 8-0. Pierwsze minuty upływały w spokojnym tempie, żadne ze stron nie chciała się w pełni odkryć i zaryzykować. Napastnicy testowali więc dyspozycję bramkarzy strzałami z dalszej odległości, co nie przynosiło żadnego efektu. Przełamanie mogło nadejść, gdy Martin Kasperlík w swoim stylu zgubił defensywę przeciwnika i znalazł się oko w oko z Michaelem Petráskiem. Nie zdołał jednak oddać strzału, bowiem był zahaczany przez jednego z rywali. Decyzja sędziów mogła być tylko jedna - rzut karny. Podszedł do niego Zackary Phillips i wydawało się już, że po ograniu czeskiego golkipera umieszczenie krążka między słupkami będzie tylko formalnością. Kanadyjczyk zagraniem z backhandu podniósł jednak krążek zbyt wysoko, a ten pofrunął nad poprzeczką. Szczęście wróciło do gospodarzy już kilka minut później, kiedy to w podbramkowym zamieszaniu krążek trącił Radosław Nalewajka, czym całkowicie zmylił Petráska. Już chwilę później Cracovia stanęła przed doskonałą szansą na wyrównanie - na ławkę kar powędrował Jiří Klimíček. Znakomita postawa Patrika Nechvátala pozwoliła jednak gospodarzom dowieźć bezpiecznie prowadzenie do przerwy.Druga odsłona stanowiła natomiast potwierdzenie przewagi hokeistów znad czeskiej granicy. Od początku ruszyli do boju z ofensywnym nastawieniem, a Marek Hovorka był bliski wpisania się na listę strzelców po strzale w słupek. Na trafienia przyszło jednak poczekać do momentu, kiedy ewidentny błąd popełnił bramkarz przyjezdnych. Wyjechał on zupełnie niepotrzebnie do teoretycznie "bezpańskiego" krążka i został wyprzedzony przez Kasperlíka, który miał przed sobą pustą bramkę i nie zmarnował prezentu. Gospodarze poszli za ciosem i błyskawicznie podwyższyli prowadzenie. Z trafienia cieszył się Kamil Wróbel i było już 3:0. Hokeiści JKH jednak nie odpuszczali i wciąż szukali okazji do kolejnych goli. Na nie musieliśmy poczekać jednak do finałowej odsłony.Ta rozpoczęła się z mocnym przytupem - po wymianie groźnych akcji z obydwu stron, klincz przełamał Māris Jass, nie dając szans bramkarzowi potężnym uderzeniem z dystansu. Chwilę później na ławce kar zasiadł Jakub Gimiński, a cień nadziei przyniosła "Pasom" bramka Jiříego Guli. Gole Marcina Horzelskiego i Kamila Wałęgi, które padły w niewielkich odstępach czasu, ucięły jednak wszelkie wątpliwości, kto zainkasuje dziś trzy punkty.Na konto JKH GKS Jastrzębie w ostatnich trzech spotkaniach wpłynęło aż 20 bramek. W piątek czeka go jednak ciężki pojedynek z będącym "na fali" GKS-em Katowice. Niełatwy sprawdzian stoi także przed hokeistami Cracovii, bowiem do stolicy Małopolski zawita GKS Tychy.JKH GKS Jastrzębie - Comarch Cracovia 6-1 (1-0, 2-0, 3-1) Wyniki pozostałych meczów kolejki:Tauron Podhale Nowy Targ - Stoczniowiec Gdańsk 5-1 (3-1, 1-0, 1-0) Re-Plast Unia Oświęcim - Energa Toruń 2-1 (2-1, 0-0, 0-0)