Drużyna Comarchu Cracovii przewagę wypracowała sobie w piątek, kiedy zwyciężyła na lodowisku w Tychach 3-0. W niedzielę nie zmarnowała okazji i wykonała decydujący krok. Lepiej w spotkanie weszli co prawda goście, ale potem do głosu doszły "Pasy". W trzeciej minucie podopieczni trenera Rudolfa Roháčka strzelili nawet gola - Maksym Ignatowicz uderzył z linii niebieskiej, Ondřej Raszka sparował krążek, celnie dobił Jeremy Welsh, ale sędziowie natychmiast pokazali, że Kanadyjczyk zagrał wysokim kijem. Potem jeszcze sprawdzali tę sytuację na monitorze i podtrzymali swoją decyzję.Gospodarze wyszli na prowadzenie w ósmej minucie. Jewgienij Sołowjow dopadł do krążka na linii bramkowej, zagrał do nadjeżdżającego Damiana Kapicy, a ten z bliska skierował go do siatki.Pod koniec pierwszej tercji goście mieli fantastyczną okazję do wyrównania. Patryk Wronka zagrał przed bramkę do Jarosława Rzeszutki, który z bliska nie potrafił jednak pokonać Roberta Kowalówki, który drugi mecz z rzędu zastępował podstawowego bramkarza Denisa Pieriewozczikowa. Rosjanina zabrakło z powodów osobistych.W 22. minucie hokeiści Comarchu Cracovii prowadzili już 2-0. Erik Nemec wjechał do tercji rywala i uderzył potężnie pod poprzeczkę."Pasy" się nie zatrzymywały. 10. minut później wygrywały już trzema bramkami. Z prawej strony dograł Emil Oksanen, łopatkę kija dołożył David Goodwin, a krążek do siatki ostatecznie skierował Darcy Murphy. To był koniec nadziei Jeśli tyszanie mieli jakieś nadzieje przed ostatnią tercją, to stracili je po 30 sekundach. Raszka wyjechał za bramkę i za lekko wybił krążek, który przejął Welsh, natychmiast podając do Sołowjowa, który skierował "gumę" do siatki. To była ostatnia interwencja bramkarza GKS-u, którego zastąpił John Murray.Goście zerwali się do ataku, gdy na ławkę kar powędrował Ignatowicz. Jednak ani Michael Cichy, ani Alexander Szczechura nie potrafili pokonać Kowalówki.W końcu udało im się jednak zdobyć bramkę, w 52. minucie, gdy karę odbywał Michal Gutwald. Jean Dupuy wstrzelił krążek przed bramkę, gdzie Filip Komorski zmienił tor jego lotu, a ten między parkanami Kowalówki wpadł do siaki.Na niecałe trzy minuty przed końcem Krzysztof Majkowski, trener tyszan, wziął czas, i ściągnął z lodu Murraya. Bramkarz szybko jednak wrócił między słupki, bo "Pasy" nie pozwalały się zamknąć we własnej tercji. Niewiele ponad minutę przed ostatnią syreną Murray znowu zjechał z lodu, ale nic to nie dało. GKS-owi Tychy, który zdobył trzy ostatnie tytuły, została walka o trzecie miejsce z GKS-em Katowice. Dla kogo tytuł? Rywalem Comarchu Cracovii w finale będzie natomiast JKH GKS Jastrzębie, który jeszcze nigdy nie wywalczył mistrzostwa Polski, a "Pasy" mają ich na koncie już 12., w tym siedem razy od 2006 roku. Zespół z Górnego Śląska ma jednak szansę na podwójną koronę, bo w tym sezonie zdobył Puchar Polski. Tegoroczny finał będzie powtórką z 2013 roku. Wówczas krakowianie wygrali w serii 4-3.Rywalizacja o złoto toczyć się będzie do czterech zwycięstw. Pierwsze dwa mecze rozegrane zostaną w piątek i sobotę w Jastrzębiu, trzeci i czwarty 30 i 31 marca w Krakowie, a jeśli zajdzie taka konieczność, to kolejne 3 kwietnia w Jastrzębiu, trzy dni później w Krakowie i 9 kwietnia ponownie na lodowisku JKH GKS-u. W finale mecze nie będą rozstrzygane w rzutach karnych. W przypadku remisu drużyny będą grały 20-minutowe dogrywki w trzyosobowych składach, które zostaną zakończone w chwili zdobycia zwycięskiej bramki. Comarch Cracovia - GKS Tychy 4-1 (1-0, 2-0, 1-1) Bramki: 1-0 Kapica-Sołowjow (7.52), 2-0 Nemec-Franek (21.47), 3-0 Murphy-Goodwin-Oksanen (31.46), 4-0 Sołowjow-Welsh (40.30), 4-1 Komorski-Dupuy-Pociecha (51.40 w przewadze). Kary: Cracovia - 6, GKS - 6 minut. Stan rywalizacji play-off (do czterech zwycięstw) 4-2. Awans: Cracovia.