Słowną przepychankę rozpoczął na łamach strony internetowej "TVP Sport" prezes Bogdan Rozwadowski, stwierdzając "Dostał od nas sugestię, by porozumieć się z polską częścią szatni, ale tego nie zrobił. Nie docenił wagi tego problemu. Chciał w miejsce Polaków ściągać kolejnych zawodników ze wschodu. Musimy patrzeć w przyszłość". Na łamach "Hokej.net" szansę odpowiedzi na te zarzuty dostał Juryj Czuch i odbił piłeczkę "To głupota. Gra w hokeja to ich praca. Mam 50 lat, więc po latach wspólnej pracy w drużynie, to z kim mam rozmawiać i komu się tłumaczyć? Nikomu nic złego nie zrobiłem. Nie jest prawdą, że chciałem ściągać w ich miejsce kolejnych zawodników z Rosji. Nie chciałem tego robić" - odpiera zarzuty Juryj Czuch. "Braliśmy ich, bo są tańsi i mieszkali w jednym domu" Pod wodzą białoruskiego szkoleniowca toruńska ekipa zaliczyła solidny sezon. Trzecie miejsce po sezonie zasadniczym Polskiej Hokej Ligi, a w ćwierćfinale odpadł z Comarch Cracovią. Awansował też z drużyną do turnieju finałowego Pucharu Polski. Jednym z liderów drużyny był bramkarz Anton Svensson, który według słów prezesa, nie byłby częścią drużyny, gdyby nie weto zarządu postawione decyzji trenera. - To była wspólnie ustalona polityka na ostatni sezon, aby było tylu obcokrajowców w drużynie. Przecież kontrakty były ustalane i akceptowane przez zarząd i sztab szkoleniowy. Wszyscy zawodnicy, których ściągaliśmy ze wschodu byli tańsi i mieszkali w jednym domu, więc to było dla wszystkich wygodne. Po każdym wygranym meczu prezes był dumny ze zbudowanej drużyny za tak nieduże pieniądze. A na koniec sezonu ktoś coś powiedział i mamy efekt - dodaje Czuch. MR