Po raz pierwszy od kilku lat hokejowa ekstraklasa nie wystartuje w planowanym na 6 września terminie. To o tyle bulwersująca sprawa, że wreszcie hokej ligowy co tydzień chce pokazywać ogólnopolska telewizja (TVP Sport). Każdy tydzień bez meczów o stawkę oznacza zwiększone straty klubów, których finanse i tak są nadszarpnięte na skutek kryzysu i długich przygotowań do sezonu. W najbliższych dniach opracowany zostanie terminarz, nadal nie wiadomo, ile drużyn wystartuje w ekstraklasie - będzie ich osiem, bądź dziewięć. Gwarancje bankowe zaprezentował już słynny "Dream Team" - KTH Krynica, a więc zostanie dopuszczony do ligi. Klub oparty na reprezentantach Polski będzie musiał wpłacić wpisowe zmniejszone z 200 do 100 tys. zł i rozłożone na dwie raty - pierwsza, w wysokości 50 tys. zł ma wpłynąć do 10 września, a druga - po Nowym Roku. Dziewiątym klubem w ekstraklasie ma być MMKS Podhale Nowy Targ, ale wobec niego zarząd PZHL również domaga się wpłaty wpisowego 100 tys. zł. Tymczasem "Szarotki", jako drugi klub I ligi za ubiegły sezon - zgodnie z regulaminem PZHL-u - chcą grać w ekstraklasie w miejsce Zagłębia Sosnowiec, które zbankrutowało. PZHL oczekuje na decyzję Podhala i chce zasilić swe konto kosztem jedynego klubu w Polsce, które na szeroką skalę wychowuje młodzież. Tymczasem termin 15 września zbliża się wielkimi krokami, a do tego czasu prezes PZHL Piotr Hałasik ma znaleźć sponsora dla polskiego, bądź złożyć dymisję - jak sam zadeklarował. Bez względu na powodzenie misji Hałasika, na dłuższą metę gwoździem do trumny polskiego hokeja może się okazać zwiększony do ośmiu limit obcokrajowców, na dodatek kluby będą mogły ich zakontraktować więcej - za dopuszczenie do rozgrywek kolejnego będą musiały zapłacić 25 tys. zł. PZHL lekką ręką godzi się na podnoszenie limitu graczy z zagranicy, choć w naszej lidze nie mogą znaleźć miejsca reprezentanci Polski do lat 20, którzy ostatnio wywalczyli awans na zaplecze światowej elity MŚ. Wyjątek stanowią Kacper Guzik (GKS Tychy), który i tak już skończył 20 lat, Filip Wielkiewicz i Dawid Olchawski (obaj MMKS/Podhale). Dla pozostałych dwudziestolatków nie ma miejsca, choć kluby znajdują pieniądze na przeciętnych obcokrajowców, z których w dłuższej perspektywie polskiemu hokejowi zostają figa z makiem, ewentualnie rachunki do zapłacenia. - Szwajcarzy, którzy 30 lat budowali podwaliny pod aktualne sukcesy, nigdy nie mieli ośmiu obcokrajowców - powiedział w rozmowie z portalem Sportowepodhale.pl legendarny napastnik z lat 70. Walenty Ziętara, który dzisiaj szkoli młodzież w Podhalu. - Trzech-czterech graczy zza granicy wystarczy, ale z zastrzeżeniem, że ostatni sezon spędzili w swojej najwyższej lidze, a nie przeciętniacy. Nie Słowacy z drugiej-trzeciej ligi i do tego przepłacani. Zawodnicy tego pokroju zamykają naszym lepszym graczom drogę do drużyny. 60 Polaków nie ma perspektyw grania i automatycznie kończą karierę. To jest zabójstwo polskiego hokeja. W dzisiejszym posiedzeniu PZHL-u interesy klubów reprezentowali Andrzej Skowroński z GKS-u Tychy i Kazimierz Szynal z JKH Jastrzębie-Zdrój. Autor: Michał Białoński