Cóż z tego, że biało-czerwoni częściej atakowali i strzelali (m.in. Leszek Laszkiewicz dwa razy w słupek), skoro trzeba było powstrzymywać się od rwania włosów z głowy pomstując na ich nieskuteczność. Za rzadko udawało im się konstruować składne akcje, a z sygnalizowanymi strzałami z dystansu radził sobie brytyjski bramkarz. Po pierwszych nerwowych minutach pierwszej tercji biało-czerwoni odważniej ruszyli do ataku, ale długo nie mogli udokumentować dużej przewagi strzeleniem gola. Choć okazji nie brakowało, zwłaszcza gdy nasi grali z przewagą jednego zawodnika. Dopiero w 16. minucie Grzegorz Pasiut uderzył na bramkę Brytyjczyków, a Maciej Urbanowicz zmienił lot krążka myląc Steviego Lyle'a i guma wpadła do siatki. Wydawało się, że "Orły" pójdą za ciosem, tymczasem kolejne gole nie padały, a stracona bramka w 27. minucie (Chambers ograł Grzegorza Piekarskiego i trafił w "okienko") pozbawiła naszych reprezentantów pewności siebie. Długo nie mogli odebrać inicjatywy niżej notowanemu rywalowi. Na początku trzeciej tercji od utraty gola uratował nas tylko świetny refleks Rafała Radziszewskiego, bo gdyby przegrał pojedynek sam na sam z Matem Myerem, nikt nie mógłby mieć do niego pretensji. Bramkarz Comarch Cracovii był bezdyskusyjnie najlepszym zawodnikiem w naszej ekipie i jeszcze nie raz ratował zespół z opresji. W 44. minucie kolejnej stuprocentowej okazji do zdobycia gola nie wykorzystał Leszek Laszkiewicz. Gdy graliśmy w osłabieniu Adam Bagiński przejął krążek na niebieskiej linii ofiarnie rzucając się pod kij rywala, guma trafiła do naszego kapitana, ale w starciu jeden na jeden górą był angielski golkiper. Im bliżej końca, tym bardziej robiło się nerwowo. Nasi atakowali, a Brytyjczycy kontrowali. Nie straciliśmy bramki, bo "Radzik" potwierdził wysoką formę z finałów Polskiej Ligi Hokejowej. W dogrywce przetrzymał ostrzał naszej bramki, gdy na ławce kar siedział Michał Piotrowski. Nie skapitulował nawet w rzutach karnych, a gdy w 3. serii Krzysztof Zapała ograł Lyle'a, biało-czerwoni cieszyli się z dwóch punktów. W poniedziałek rywalem "Orłów" będą Holendrzy, którzy w meczu otwarcia przegrali z jednym z głównych faworytów Kazachstanem 3:6. Bramkarz "Oranje" Phil Groeneveld obronił aż 40 strzałów, ale to nie wystarczyło, aby uchronić swój zespół od porażki. Mirosław Ząbkiewicz, Innsbruck Polska - Wielka Brytania 2:1 po karnych (1:0, 0:1, 0:0; 0:0 - w karnych 1:0) Bramki: 1:0 Urbanowicz - Pasiut - Borzęcki (15.11), 1:1 Chambers - Owen (26.14). Jedynego karnego wykorzystał Krzysztof Zapała. Kary: 10 - 8 minut. Widzów: 1500. Polska: Radziszewski - Kłys, P. Noworyta; Bagiński, Słaboń, L. Laszkiewicz - Rompkowski, Labryga; Kolusz, Zapała, Różański - Piekarski, Borzęcki; M. Piotrowski, Pasiut, Dołęga - B. Piotrowski, Dronia; Urbanowicz, S. Kowalówka, Jaros. Wielka Brytania: Lyle - D. Philips, Weaver; A. Tait, Owen, Chambers - D. Meyers, Horne; Longstaf, Towe, Cowley - Walton, Jamieson; J. Phillips, M. Mayers, Clarke - Boothroyd, Pease; W. Tait, Watkins, G. Clarke.