Czerkawski przed kwietniowymi mistrzostwami świata zrezygnował z wyjazdu, solidaryzując się z Krzysztofem Oliwą, którego PZHL nie wziął pod uwagę przy ustalaniu składu kierownictwa ekipy na mistrzostwa w Chinach. Czy tamtą decyzją "Mario" zamknął sobie powrót do kadry? - Ja nie mam problemu z Mariuszem Czerkawskim. To była jego decyzja - powiedział selekcjoner polskiej kadry tuż przed odlotem do Oslo, gdzie na naszych kadrowiczów ma czekać autobus, aby przewieźć ich do oddalonego o 120 km Hamar. Czeski szkoleniowiec zapowiadał, że w turniejach EIHC chce przede wszystkim sprawdzić młodych zawodników, ale nie oznacza to, że przed mistrzostwami świata w Innsbrucku zamierza zadzwonić do Czerkawskiego, aby zaproponować mu grę w reprezentacji. Rohaczek przekonuje, że w kadrze nie muszą grać teoretycznie najlepsi, bo reprezentacja to kolektyw świetnie rozumiejących się ludzi, a nie zbiór indywidualności. Jednak nie da się ukryć, że o ile takiego zawodnika, jak Czerkawski nie byłoby trudno zastąpić w czeskiej czy słowackiej kadrze, o tyle w naszych warunkach to po prostu niewykonalne. A przecież sprawa nie jest z gatunku tych nie do rozwiązania. Przy odrobinie dobrej woli z obu stron i przy taktownym wsparciu PZHL-u problem - bo trudno nawet mówić tu o konflikcie - można rozwiązać. W Hamar na pewno nie zagramy w najsilniejszym składzie. Zabraknie nie tylko Czerkawskiego, ale także kontuzjowanych: Adama Bagińskiego, Łukasza Batkiewicza, Sebastiana Łabuza i Marcina Kolusza oraz doświadczonych Sebastiana Gonery i Jarosława Różańskiego, którzy tym razem nie dostali powołania. Szkoda, że zabrakło miejsca dla Marcina Jarosa, który z 14 golami prowadzi w klasyfikacji najlepszych strzelców Polskiej Ligi Hokejowej. - Biorę go pod uwagę, mam nadzieję, że nadal będzie grał skutecznie, a wtedy dostanie powołanie albo na turniej w grudniu, albo w styczniu - zapewnił szkoleniowiec. Już podczas zgrupowania w Warszawie grypa dopadła Bartosza Dąbkowskiego i Jarosława Dołęgę. - A byli szczepieni... - wzdycha Rudolf Rohaczek. - Mimo tych kłopotów, jestem zadowolony z pracy, jaką wykonaliśmy w ostatnich dniach - kontynuuje trener. - Skupiliśmy się głównie na taktyce, ćwiczyliśmy pressing, bo chcemy w Norwegii grać swoje, bez oglądania się na to co robi przeciwnik. Musimy pilnować się, żeby nie popełniać niewymuszonych błędów takich, jak choćby głupie podania. Jeśli uda nam się zagrać na takim poziomie, jak w Sanoku (na przełomie sierpnia i września dwukrotnie pokonaliśmy tam Francję po bardzo dobrych meczach - przyp. red.), to powinno być dobrze. Już w pierwszym meczu turnieju zmierzymy się z najsilniejszym przeciwnikiem - zespołem Białorusi. Wschodni sąsiedzi zajmują 9. miejsce w światowym rankingu, my jesteśmy na 20. - Dobry mecz z Białorusią będzie kluczem do osiągnięcia dobrego wyniku, ale trudne zadanie czeka nas także w spotkaniu z Norwegami (14. pozycja w rankingu - przyp. red.) - przyznaje Rudolf Rohaczek. - Dobre mecze w Sanoku pozytywnie nastrajają, w dodatku w zespole jest bardzo dobra atmosfera. Na pewno nie zagramy wystraszeni!