Po moim tekście "Hokeiści Podhala walczą, choć nikt im nie płaci" w obronie "Szarotek" odezwało się wiele osób. Był głos kibica, Łukasza Krępy, znanego byłego sędziego Jacka Chadzińskiego. Obaj są krakowianami, co obrazuje, że hokej w Nowym Targu jest sprawą ponadregionalną, leży na sercu wielu kibicom z całego kraju. Moją publikacją poczuł się urażony burmistrz Nowego Targu, Marek Fryźlewicz, choć zaznaczyłem, że dzięki wsparciu miasta "Szarotki" w ogóle funkcjonują. Burmistrz wskazuje na fakt, że wobec źle wypełnionego wniosku przez władze klubu, nie mógł się zgodzić na wypłatę stypendiów. - Jestem już piątą kadencję i nie mogę sobie pozwolić na żadne niedociągnięcia. Jeśli wypłacamy stypendia z grosza publicznego, to wszystko musi być jasne i żadnych błędów formalnych nie dopuścimy - podkreśla burmistrz. MMKS już po raz drugi wypełniał wniosek o wypłacenia i za pierwszym razem opisał go właściwie. Burmistrz Fryźlewicz boleje też, że hokej w Nowym Targu staje się coraz częściej polem walki politycznej. Podaje przykład, że konkurenci krytykowali go za przeforsowanie w radzie miasta uchwały o wsparciu hokeistów MMKS stypendiami sportowymi (rada przygotowała 25 tys. zł na ten cel). Szef nowotarskiego magistratu, wspólnie z przewodniczącym Komisji Sportu, Markiem Batkiewiczem złożył wizytę prezydentowi Tychów, dzięki którego inicjatywie GKS Tychy przeobraził się w spółkę akcyjną. Tyska, miejska spółka ma budżet 5 mln zł. Wszystkie te środki zapewnia miasto. - Tychy mają budżet 10-krotnie większy od naszego, więc procentowo łożymy na hokej tyle samo - podkreśla burmistrz Nowego Targu, mając na uwadze dotację rzędu 500 tys. zł. Jedno jest pewne - ten sezon pokazuje, że taka forma prowadzenia zawodowego hokeja w Podhalu nie sprawdza się. Klubem amatorsko kierują rodzice hokeistów, bo nie miał kto tego robić. Amatorski zarząd nie potrafi zaradzić w kryzysowej sytuacji, nie wywiązuje się z obietnic i umów (premie). W grudniu prezes Mirosław Mrugała miał na głowie własne interesy (trudno oczekiwać, by "utopił" swoją firmę ratując hokej), grono jego współpracowników dramatycznie zmalało. Efektem są m.in. niedociągnięcia formalne przy wypełnianiu wniosku. MMKS Podhale jest zakładem pracy zatrudniającym dzisiaj około 30 ludzi. Nie da się taką firmą kierować od święta. Trzeba to robić 24 godziny na dobę łącznie ze świętami. Zwłaszcza w czasach, gdy jak grzyby po deszczu rosną długi, a nie sponsorzy. Czytaj również: Chadzińska: Ręka z mieczem na Podhale powinna być ucięta Mocny głos kibica w obronie Podhala