Interia: W miniony piątek mieliście uroczyste zakończenie sezonu. Udało się równie jak występ drużyny seniorów, która zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski? Agata Michalska, prezes MMKS Podhale Nowy Targ: Uroczystość była okazała, a frekwencję mieliśmy imponującą. Dopisali zawodnicy, także ci, którzy od nas już odeszli, był prezes PZHL-u Dawid Chwałka z wiceprezesem Jackiem Chadzińskim, był senator RP prof. Stanisław Hodorowicz, poseł na Sejm RP Andrzej Gut-Mostowy, starosta powiatu nowotarskiego Krzysztof Faber, burmistrz miasta Grzegorz Watycha, przewodniczącym Rady Miasta Janusz Tarnowski, radni nowotarscy, a także przedstawiciele naszych sponsorów. Prezes Chwałka wręczył nagrodę Srebrnego Orła za całokształt panu Walentemu Ziętarze. - Byli także przedstawiciele sponsorów - w tym głównych. ZEW Niedzica reprezentowali Grzegorz Podlewski i Janusz Drabik, Przedsiębiorstwo Kamieniarskie "Wolski" - Kazimierz Wolski, reprezentantem Banków Spółdzielczych z Podhala, Spisza, Orawy i Pienin był Józef Szperlak oraz przedstawiciele Firmy Regata marka Dare 2B - Anna Kijowska i Maciej Makowski. Sukces, jaki odnieśliście, ma nie tylko piękne kwiaty, ale też ciernie - straciliście dwóch czołowych napastników - najlepszego strzelca Damiana Kapicę i środkowego Krystiana Dziubińskiego. - Początkowo byłam bardzo rozżalona tym faktem. Tym bardziej, że to właśnie z nimi jako pierwszymi rozpoczęliśmy rozmowy i od obydwu usłyszeliśmy "tak". Później okazało się, że wybrali oferty Cracovii. Teraz podchodzę do tego bez emocji i cieszę się, że obaj stawili się na uroczystości zamknięcia sezonu. Tym bardziej, że udało się Pani namówić do powrotu Krzysztofa Zapałę i pozyskać Fina Jussiego Tapio. W tej beczce miodu jest łyżka dziegciu - nie udało się "Szarotkom" wywalczyć mistrzostwa kraju w żadnej grupie młodzieżowej, a jeszcze niedawno uznawano za niespodziankę, gdy wypuszczaliście dwa tytuły w juniorach. Co się dzieje? - Tak się zdarza, to jest sport. Dla mnie jest najważniejsze, że coraz więcej młodzieży garnie się do hokeja w Nowym Targu. Z tej mąki, z tego entuzjazmu będzie chleb! - Proszę pamiętać o tym, że nasz klub to również dyscyplina unihokej, a w tym sezonie seniorki i młodziczki wywalczyły tytuł mistrza Polski. Mając pod ręką wielu znakomitych fachowców, na czele z Walentym Ziętarą, decydujecie się państwo na poszukiwanie trenera młodzieży na drodze konkursu otwartego, zbieracie oferty w internecie. O co chodzi? - Chcemy sprawdzić, jaki będzie odzew, ile osób i jakich zgłosi się na nasze ogłoszenie. Nie chodzi nam tylko o nazwisko, ale też o pomysł, jaki ktoś będzie miał na prowadzenie naszej młodzieży. Pracując na skromny budżecie udało się Pani skompletować 18 zawodników, ruszyły przygotowania i właściwie za miesiąc-dwa moglibyście przystąpić do rozgrywek. Problem w tym, że na razie nikt nie wie, kiedy wystartuje liga, w jakim składzie i z iloma obcokrajowcami. - Mnie bardziej martwi dyrektywa PZHL-u, zgodnie z którą wszystkie kluby mają się przekształcić w spółki akcyjne. Taka decyzja zapadła na trzy miesiące przed hipotetycznym startem rozgrywek. Obawiam się, że nie wszyscy z tym zdążą i to może być powód opóźnienia startu rozgrywek. W zeszłym roku były nim kłopoty z uzyskaniem zgód na organizację imprez masowych, ale o nie można wystąpić już w czerwcu i nie będzie problemu. Wprawdzie prezes Chwałka uspokajał mnie, że przekształcenie klubu w spółkę akcyjną nie zajmie dużo czasu, ale ja będę miała pewność co do tego dopiero po spotkaniu z klubowym prawnikiem. - Co do obcokrajowców, to ja mam nadzieję, że zmniejszymy ich limit przynajmniej do sześciu. Bardzo mocno w to wierzę, że tak się stanie. Podejrzewam, że zostanie po staremu - ośmiu hokeistów z zagranicy. Pani będzie jedyna za zmniejszeniem limitu. Pani koledzy z innych klubów powiedzą, że najpierw trzeba szkolić młodych Polaków, a później wprowadzać limity. Problem w tym, że to zdarta od 10 lat płyta. To szkolenie jest tylko wyświechtanym hasłem i tylko nieliczni - Podhale i może jeszcze jeden-dwa kluby - poświęcają mu uwagę. - Ja jednak mam nadzieję, że uda nam się ograniczyć ten limit obcokrajowców, bo to jedyny ratunek dla naszego hokeja. Nie tylko Podhale, ale też reprezentacja Polski na ostatnich MŚ pokazała, że warto stawiać na swoich zawodników. Część prezesów w środowisku hokejowym głosi opinię, że "Michalska zdradziła, z przywódcy buntu przeciw władzom PZHL-u, przeszła na ciemną stronę mocy". Co Pani na to? - To śmieszny zarzut. Nie wstydzę się tego, że byłam wśród zwolenników bojkotu, ale wówczas PZHL-owi przewodniczył prezes Hałasik. W PZHL-u znam tylko dwie osoby. Prezesa Chwałkę, o którym mogę powiedzieć, że próbuje coś zdziałać i Jacka Chadzińskiego, który jest pasjonatem hokeja. Jest na każdym naszym meczu, lubi naszych chłopaków. O reszcie zarządu nie mam żadnego zdania, bo nie znam tych osób. Zawsze mówię głośno o tym, co mi się nie podoba w postępowaniu władz Związku, tak jak w wypadku późnego ogłoszenia konieczności założenia spółek akcyjnych. Jeśli PZHL nie zdecyduje się na ograniczenie limitu obcokrajowców, również nie będzie nam po drodze. Ale nie przybyło Pani zwolenników po walkowerze, jakim została ukarana Comarch/Cracovia w ćwierćfinale z Podhalem. - To nie była moja decyzja, ani ja o nią nie wnioskowałam. Proszę mi wierzyć, nasi chłopcy byli również niezadowoleni z tego powodu, że rywalizacja nie rozstrzygnęła się na lodzie. Zawinili ci, którzy nie znali przepisów, a nie my. Wiele osób dzwoniło do mnie z tą informacją, niektóre snuły teorie spiskowe, od jakich staram się trzymać z daleka. Proszę powiedzieć, jak jest naprawdę. Podobno straciła pani pracę zawodową z powodu hokeja. - To prawda, że odchodzę z Coca-Coli, ale moja działalność w MMKS Podhalu Nowy Targ nie ma z tym nic wspólnego. OK, ale moje źródła twierdziły, że jeden ze źle życzących pani działaczy mógł wpłynąć na pani szefostwo. - Nic podobnego. Po 20 latach pracy mam pełne zaufanie do mojej firmy, znam moich szefów, oni nie pozwoliliby na to, aby ktokolwiek z zewnątrz mi zaszkodził. Odchodzę z firmy z prozaicznej przyczyny - proponowano mi stanowisko w innym mieście, a w moim wypadku przeprowadzka nie wchodziła w rachubę. Dlatego wspólnie zdecydowaliśmy się na rozstanie, ale żegnam się z Coca-Colą w bardzo dobry sposób. Gdy poprzednio rozmawialiśmy, wspominała Pani, że takiemu klubowi przydałby się w pełni profesjonalny zarząd, a nie taki, który próbuje gasić pożary "po godzinach". Może od teraz będzie Pani zawodowym sternikiem klubu? - Jeszcze na to jest za wcześnie. Nie stać nas na profesjonalny zarząd, ale prędzej, czy później "Szarotki" będą go miały, bo na to zasługują. Na razie musimy sobie radzić pracując na dotychczasowych zasadach. Teraz mamy najgorętszy okres. Pukanie od drzwi do drzwi, przekonywanie do nas sponsorów. Nie mamy takiego komfortu jak Comarch/Cracovia, która ma od czerech do sześciu milionów złotych pewnego dzięki sponsorowi budżetu i tylko głowi się nad tym, jak mądrze go zagospodarować. My każdą złotówkę musimy wydreptać, przekonać do jej wydania naszych dobrodziejów. W dobie malejącego potencjału polskiego hokeja Podhale traci tak zdolnego napastnika jak Piotr Kmiecik, który nie wznowił przygotowań z zespołem. Co się dzieje? - Klamka jeszcze nie zapadła w tej sprawie. To zawsze strata dla polskiego hokeja, gdy 25-latek z wysokimi umiejętnościami, zdrowiem, porzuca dyscyplinę dla czegoś innego. - Dokładnie tak. To bardzo dobry gracz i nasz wychowanek. To jego wewnętrzna decyzja, czy zająć się czymś, na czym może poważnie zarabiać, czy nadal poświęcać czas sportowi. Bardzo bym żałowała, gdyby się okazało, że Piotr z hokejem jednak skończy. Mam nadzieję jednak, że pasja, jaką dla niego jest hokej zwycięży i zobaczymy jeszcze w akcji Piotra Kmiecika. Rozmawiał: Michał Białoński