- Podhale gra dobrze, ale do tego ma sporo szczęścia, które jest nieodzowne w takich momentach - to diagnoza trenera krakowian Rudolfa Rohaczka, który jest najbardziej utytułowanym szkoleniowcem w Polskiej Lidze Hokejowej i stosuje wszystkie znane mu tajniki sztuki hokejowej, by odwrócić losy rywalizacji, a do wtorku i tak wciąż wygrywali Górale. Po piątkowo-sobotnich potyczkach w Krakowie (4-3, 5-4), "Szarotki" wygrały na "własnych śmieciach" we wtorek 5-2. W Nowym Targu panuje atmosfera sportowego święta. Górale marzą o tym, by wreszcie świętować zdobycie tytuł na własnym lodzie, co nie zdarzyło się od 1993 roku. Trzy lata temu Podhale zostało mistrzem w Tychach, a ostatnie tytuły w latach 90. XX wieku zostały zdobyte na lodowisku w Oświęcimiu. Czy dzisiaj sny kibiców Podhala spełnią się? Fani "Pasów" mają nadzieję, że wygra Cracovia i rywalizacja w piątek wróci pod Wawel. "Gramy jak burza, a ty nie oglądasz?!" "Jak to? My gramy jak burza, a ty nas nie oglądasz?" - zwrócił się do znajomego Marcin Kolusz, po czym z czekającymi na niego przed lodowiskiem kibicami cieszył się niestarzejącym się od lat 70. Okrzykiem: "Hej! Hej! Podhale!" Tymczasem pod szatnią Cracovii nastroje były minorowe. Zwróciliśmy się do Mariusza Dulęby o wywiad. - Po takim meczu nie rozmawiam - odmówił. - Oni mają megaskuteczność, a my robimy głupie błędy, po których musimy się sporo naharować, żeby strzelić choć jednego gola - kręcił głową z niedowierzaniem lider "Pasów" Leszek Laszkiewicz, który we wtorek rozegrał najlepszy mecz odkąd zaczęły się finały. Poza logikę wykracza to, co się dzieje w końcówkach finałowych meczów. Trzecie tercje "Szarotki" wygrywają, albo - w najgorszym razie - trzymają rywala z dala od własnej bramki. Trzecie tercje dla Górali Finał numer "1": Cracovii udało się jeszcze wycofać bramkarza, ale nawet nie zagroziła bramce Krzysztofa Zborowskiego i to Milan Baranyk był bliższy strzelenia do "pustaka". Finał numer "2" to już kompletna abstrakcja: Górale w III tercji od stanu 3-4 doprowadzają do 5-4 i nie pozwalają gospodarzom nawet na wykonanie manewru z zamianą bramkarza na napastnika! Finał numer "3" i w III tercji znowu się dzieje coś niezrozumiałego: Cracovia rozwija skrzydła, dochodzi na 3-2, wydaje się, że "Szarotki" "spuchły", ale nie - w krótkim czasie para Iviczić - Malasiński strzela dwa gole i robi się najwyższa wygrana w finale 5-2! Takich cudów na lodzie dokonuje drużyna, która dysponuje mniejszą ilością hokeistów (Cracovia ma cztery pełne "piątki", podczas gdy Podhale korzysta tylko z trzech par obrońców) i która musiała rozegrać o pięć więcej meczów na drodze do finału! - Postawa Podhala w końcówkach meczów nie dziwi mnie. Byłoby głupotą z mojej strony, gdybym liczył na to, że rywal opadnie z sił - powiedział Rohaczek, ale pewnie sam nie rozumie tego, co się dzieje w tych trzecich tercjach. - Jesteśmy młodszą drużyną, a młodsze organizmy szybciej się regenerują - trafną zdaje się być odpowiedź Marcina Kolusza. - Tuż po meczu w szatni czekają na nas odżywki, napoje izotoniczne, wspólnie jemy kolację z odpowiednią zawartością minerałów, witam i takiego, jak trzeba mięska. Szczęście im sprzyja Rudi Rohaczek wraca do "teorii szczęścia": - W trzeciej tercji za wszelką cenę chcieliśmy wyrównać, atakowaliśmy niemal całymi "piątkami", więc kontry rywala, to były wkalkulowanym ryzykiem w naszą taktykę. Tymczasem pierwsza z nich dała Podhalu bramkę i to w szczęśliwych okolicznościach - krążek odbił się chyba od kolana obrońcy, zanim trafił na kij Malasińskiego. Z trenerem "Pasów" zgadza się Kolusz: - Cracovia zagrała wtedy ultraofensywnie, właściwie tylko na jednego obrońcę. Miała wtedy okres świetnej gry, ale przetrwaliśmy jej napór. Zdarta płyta o sędziach Na koniec stara, zdarta płyta o sędziach. Na pomeczowej konferencji doszło do przepychanki słownej między trenerami na temat rozjemców. - Obie drużyny grały równie twardo, więc nie rozumiem tej dysproporcji w karach - siedem dla nas i trzy dla Cracovii. Coś tu jest nie tak - kręcił głową trener "Szarotek" Milan Janczuszka. - Gonienie w zamku podczas osłabienia kosztowało nas utratę wielu sił i później to się odbiło na obrazie meczu, Cracovia zaczęła przeważać. Słysząc te słowa, trener Rohaczek nie wytrzymał i odparł: - Nie przesadzałbym z tą krytyką sędziów. Sobotni finał sędziowie zepsuli, ale w tym meczu nie było już tak źle. Oceną sędziów zajmie się Wydział Sędziowski. Obserwator pracy arbitrów i były międzynarodowy sędzia Krzysztof Rzerzycha również zgodził się, że we wtorek praca sędziów (para Paweł Meszyński - Maciej Pachucki) była lepsza, niż sobotniej pary Zbigniew Wolas i Grzegorz Porzycki. Rzerzycha, pewnie nie bez kurtuazji rozgrzeszał kolegów: - W sobotę było najwięcej polowania na kości. Stosunkowo najczystszym meczem był piątkowy, bo w nim hokeiści zajęci byli grą, a nie faulami. OKIEM BOHATERÓW Leszek Laszkiewicz napastnik Comarch/Cracovii - Robimy co możemy, ale Podhale ma megaskuteczność, do której dochodzi świetna postawa Krzyśka Zborowskiego w bramce. Strzelają nam nawet gole w osłabieniu. Mobilizujemy się jak możemy, walczymy na całego, a i tak na razie nie udaje się wygrać choćby meczu. Nie mamy innego wyjścia, musimy przepchnąć ten krążek do bramki. Podhale gra dobrze, ale ma masę szczęścia, wychodzi mu niemal każda kontra. Tak jak we wtorkowym meczu - nagonimy się jak psy, żeby doprowadzić do stanu 3-2 i atakujemy z wszystkich sił, by wyrównać, a za chwilę po kontrze tracimy czwartego gola. Nie mamy innego wyjścia, mamy nóż na gardle, w środę musimy włożyć w grę jeszcze więcej serca i ambicji. Zrobić wszystko, by wygrać. Marcin Kolusz, napastnik Wojasa/Podhale - Wydaje mi się, że trzeci mecz był najważniejszym spośród dotychczasowych. Potwierdziliśmy nasze aspiracje. Wbrew wynikowi 5-2 nie był to jednostronny mecz. Cracovia przegrywała już 0-3, ale to przecież mocny zespół, nie jakieś ułomki i starali się grać na całego, by odrobić straty. My jednak poszliśmy za ciosem - strzeliliśmy dwa gole, które dały nam spokój i wygraną. Znowu niesamowite wsparcie dał nam w bramce "Zbora". Od mistrzostwa Polski dzieli nas tylko jeden krok, ale nie będzie on łatwy. Cracovia ma nóż na gardle, to doświadczony zespół i łatwo mistrzostwa nie odda. My musimy jednak jeszcze raz pokazać góralski charakter, ambicję i niezłomność!