HOKEJ.NET: - Jak podsumujesz piątkowe spotkanie? Milan Baranyk: - Zaczęliśmy bardzo źle. Trochę przespaliśmy początek i straciliśmy pierwszą bramkę. Na całe szczęście dobrze, że Sztefan wybronił dużo sytuacji, bo mogło być znacznie gorzej. Na szczęście udało nam się wyrównać. Janek Steber znalazł się pod bramką i dobrze dobił mój strzał. Mecz toczył się według zasady: nie popełnij błędu. My mieliśmy to szczęście, że strzeliliśmy bramkę na 2-1, co spowodowało, że rywale otworzyli się, a Mikołaj Łopuski zrobił super kontrę, po której padła trzecia bramka. Czwarty gol padł do pustej. Pod koniec zrobiło się nerwowo, ale jest to play-off i te mecze będą tak wyglądały do samego końca.Graliście trochę inaczej niż u siebie te pierwsze spotkania, nastawiając się na kontry... - Staraliśmy się zmuszać rywala do błędów, naciskać na niego, czyli grać agresywny i twardy hokej. To nam się udało, a na dodatek wykorzystaliśmy swoje sytuacje. W ostatnim meczu w Tychach też byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną, ale przegraliśmy. Właśnie bramka na 1-1 Stebera padła po takiej akcji, jakiej nie wykorzystywaliście w poprzednim meczu?- Przy 1-0 u nas w domu mieliśmy dużo okazji, ale ich nie wykorzystaliśmy. Rywal nas skontrował, zdobył gola i wygrał w karnych. Jak nie wykorzystuje się trzech najazdów, to nie da się wygrać.Przy sytuacji sam na sam nie zadrżały Ci ręce? Wiedziałeś od początku jak trzeba strzelić?- Patrzyłem na ostatnie sytuacje z ostatniego meczu, który przegraliśmy po karnych. Starałem się wymyślić jakieś rozwiązanie na Murraya. Patrzyłem co zrobi, starałem się go wyczekać i dopasować odpowiedni wariant.W sobotę kolejne spotkanie, myślisz że przebieg może być podobny?- To będzie znów ciężki mecz. Znów będzie walka, bo na pewno nikt nie wygra pięcioma bramkami. To są finały i nie ma miejsca na taką grę. Musimy zagrać bardzo dobrze taktycznie. Wierzę, że Sztefan będzie bronił tak, jak teraz i że strzelimy więcej goli od rywala.Pod koniec meczu nerwy trochę puściły nerwy? - Myślę, że nie było aż tak strasznie nerwowo. Po prostu tak się gra, jak ktoś wygrywa, czy przegrywa. Każdy chce walczyć o swoje i chce pokazać, co potrafi. Chociaż więcej musimy się koncentrować na hokeju, a nie na prowokacjach, jak zawodnik rywali Mike Danton. Jego faul na naszym bramkarzu był po prostu chamski.