"My, zawodnicy, możemy w tej chwili tylko czekać i wierzyć w to, że ta sprawa zostanie szybko rozstrzygnięta i że kluby znajdą wspólny język z PZHL-em. To jest ważne również dla wizerunku dyscypliny" - podkreśla. Edyta Bieńczak: Za kilka dni odbędzie się turniej finałowy Pucharu Polski. Jedziecie na niego po przerwie spowodowanej lokautem, ostatni mecz graliście 10 grudnia. To chyba nie jest komfortowa sytuacja. Mikołaj Łopuski: - Wydaje mi się, że dla każdego zawodnika lepsza jest sytuacja, kiedy jest w rytmie meczowym, dba o formę i ją podtrzymuje. Teraz, kiedy mamy przerwę, musimy rekompensować sobie ten rytm meczowy treningami, ale wiadomo, że treningi nie zastąpią meczów. Ale uważam też, że te dwa tygodnie poza ligą wykorzystaliśmy dobrze, żeby się przygotować do pucharu, więc jedziemy dobrze przygotowani, dobrze zmotywowani. Te treningi w czasie przerwy wyglądały jakoś inaczej niż w czasie normalnych rozgrywek? - Na pewno inaczej. Właściwie cały tydzień trenowaliśmy dwufazowo, czasami były to nawet trzy treningi dziennie, bo przed porannym treningiem mieliśmy jeszcze siłownię, ewentualnie inne zajęcia poza lodem. Później mieliśmy trening na lodzie i jeszcze po południu spotykaliśmy się na kolejny trening na lodzie. Tak że to były dosyć intensywne dni. Zapał do pracy jest taki sam, kiedy się nie rozgrywa meczów, kiedy trenuje się w zasadzie dla samego trenowania? Da się zmobilizować tak, jak przy normalnych rozgrywkach? - Jest zupełnie inaczej. Ja zdecydowanie wolałbym grać, niż tylko trenować, bo po to się ciężko trenuje, żeby grać mecze. Ale jako zawodnicy zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Jak oceniasz tę sytuację, ten konflikt między klubami a PZHL-em, który doprowadził do przerwy w rozgrywkach? - To jest sprawa, można powiedzieć, polityczna, rozgrywa się gdzieś między związkiem a klubami. Ciągnie się to od dłuższego czasu. My, zawodnicy, możemy w tej chwili tylko czekać i wierzyć w to, że ta sprawa zostanie szybko rozstrzygnięta i że kluby w odpowiedni sposób porozumieją się ze związkiem, znajdą wspólny język. To jest ważne również dla wizerunku dyscypliny. Mam nadzieję, że tak się stanie jak najszybciej, że po Nowym Roku liga wystartuje w kształcie korzystnym dla zawodników - żeby nie było nowych zawirowań, żeby nie powtórzyła się sytuacja, kiedy będziemy musieli pauzować. Po prostu mam nadzieję, że kluby znajdą wspólny język ze związkiem i ten sezon zostanie dograny. Wspomniałeś o wizerunku dyscypliny. Faktycznie sytuacja jest taka, że hokejowi mocno brakuje promocji, finansowania, a tutaj przychodzi burza, która wstrząsa dyscypliną i na pewno nie przyciąga sponsorów. - Na pewno mówi się teraz o hokeju więcej, ale akurat w negatywny sposób. To, co teraz się mówi, pokazuje, nijak się ma do piękna tej dyscypliny. I nie jest to dobry moment, żeby znaleźć sponsorów. Nawet ludzie, którzy są przychylni dyscyplinie, wykładają pieniądze, mogą w końcu stracić cierpliwość i zacząć się wycofywać. Ta sytuacja jest trudna również dla sponsorów, dla ludzi, którzy wspierają hokej. Nie mówię już o tym, że fajnie by było, gdyby znalazł się sponsor, który chciałby finansować polską ligę, polską reprezentację. A tymczasem sytuacja jest taka, że pieniędzy jest mało, a przy takich zawirowaniach może być jeszcze mniej. - Gdyby spojrzeć choćby na reprezentację - przydałby się silny, strategiczny sponsor, który by nas wsparł. W hokeju jak w każdej dyscyplinie bez pieniędzy nie da się ruszyć, nie da się przeskoczyć pewnych kwestii organizacyjnych. Tutaj takie wsparcie byłoby bardzo pożyteczne - żebyśmy jako zawodnicy dostali jakby narzędzie do pracy, mieli zaplecze. Na pewno byłoby łatwiej. Poza tym myślę, że wzmocniłoby to ligę. Wiadomo, że jest cztery czy pięć klubów, które mają wyższe budżety, w związku z tym lepszych zawodników, wszystko to lepiej wygląda - i ich mecze są ciekawsze. A jest też kilka drużyn, które mają problemy finansowe - i tam poziom sportowy jest już niższy. Liga nie jest przez to wyrównana. Mateusz Bepierszcz, grając jeszcze w Katowicach, mówił w wywiadzie dla Hokej.Net, że przed meczami muszą pożyczać sprzęt, kije od znajomych. A ciężko się skupić na grze, jeśli się nie ma czym grać i musi się troszczyć o takie podstawowe rzeczy. - To są właśnie te warunki finansowe. Tutaj, w Tychach nie mamy akurat takich problemów. Sytuacji w Katowicach nie chciałbym komentować, nie wiem dokładnie, jak to wygląda... ale do zawodników nie dochodzą pozytywne informacje. A pomijając stronę finansową: czy obawiacie się, że ta przerwa w rozgrywkach wpłynie na waszą formę? Ona zaburza plany treningowe przygotowane przez trenerów, może być tak, że te zaległe mecze trzeba będzie odrobić, więc to też będzie zaburzenie pewnego rytmu rozgrywek. - Na razie zawieszone były dwie kolejki, więc trzeba będzie te mecze kiedyś rozegrać. Harmonogram w tej chwili jest tak napięty, że po Nowym Roku, w styczniu, lutym będziemy grać, można powiedzieć, właściwie bez dnia wolnego. A jeśli lokaut potrwa dłużej, później zaczną nam te zaległe mecze wpadać, może być tak, że będziemy grać właściwie bez żadnej regeneracji, bez odpoczynku. A przez to jakość rozgrywek będzie niższa. Czy jest możliwa taka sytuacja, że w czasie lokautu któryś z zespołów, które słabiej sobie dotąd radziły, odpocznie, nabierze nowej energii i wiatru w żagle, a któryś z zespołów, które radziły sobie świetnie i parły mocno do przodu, wytraci impet i dojdzie przez to do jakichś przetasowań w tabeli? Taki scenariusz wchodzi, twoim zdaniem, w grę? - Wydaje mi się, że dotąd wytworzyła się, powiedzmy, piątka drużyn, które będą grały o mistrzostwo Polski. Zobaczymy, jak ta przerwa wpłynie na zespoły. Na pewno jest to chwila, żeby - jeżeli drużynie nie idzie - poprawić jakieś mankamenty. Nie wiadomo też, jak długo potrwa ten lokaut. Mam nadzieję, że skończy się na tych dwóch kolejkach i po Nowym Roku normalnie ruszymy z ligą. Przed turniejem Pucharu Polski czujecie się faworytami? Po tym, jak rozpadł się krynicki dream team, wypracowaliście w ekstralidze mocną pozycję lidera. - Jesteśmy pewni swojej wartości, swoich umiejętności. Jedziemy na turniej z jasnym celem: chcemy wygrać Puchar Polski. Ale wiemy też, że Cracovia i Sanok są dobrymi zespołami. Sanok dodatkowo będzie miał atut własnego lodowiska i wydaje mi się, że może im to pomóc. Oni również mają duże aspiracje, żeby ten turniej wygrać. Więc mecze na pewno będą ciekawe. Edyta Bieńczak