Klub z Sanoka tłumaczy, że Kanadyjczyk poczuł się źle podczas niedzielnego meczu z GKS-em Tychy i po drugiej tercji został przewieziony do szpitala. Wszystkiemu winna miała być grypa szalejąca w drużynie z Sanoka. Na powyższych wyjaśnieniach sprawa powinna się zakończyć, gdyby jednak nie nieprofesjonalne zachowanie kontrolerów Komisji Antydopingowej. Już w przerwie między tercjami poinformowali o tym, którzy zawodnicy zostaną skontrolowani. Tymczasem powinni to zrobić dopiero 5-10 minut przed zakończeniem spotkania. Wyjeżdżając do szpitala, Danton wiedział więc, że uniknie kontroli. Oczywiście, nie może być to dowodem na to, że Kanadyjczyk celowo jej uniknął. Szkoda, że przez nieodpowiedzialne i nieprofesjonalne zachowanie kontrolerów o polskim hokeju znów głośno w innym kontekście niż czysto sportowy. Sanocki klub poinformował, że: "bając o pozytywny wizerunek klubu skontaktował się z Komisją do Zwalczania Dopingu w Sporcie proponując umówienie terminu oraz miejsca w którym dobrowolnie zawodnik podda się badaniu. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że takiej procedury w postępowaniu komisji nie ma, uzgodniliśmy wspólnie, że przedstawienie w/w komisji pełnej dokumentacji szpitalnej i opisu lekarskiego dotyczącego naszego zawodnika jest w zupełności wystarczającym usprawiedliwieniem jego nieobecności podczas badania. Natomiast zawodnik ten jest automatycznie wytypowany do badania w miejscu i czasie dogodnym dla strony badającej a utrzymywanym w ścisłej tajemnicy. Władze klubu uznają temat za zamknięty i stwierdzają że w obecnej sytuacji dokonały wszelkich niezbędnych i proceduralnych kroków do wyjaśnienia sprawy".