- Uczę się tego, sama w sobie jestem skromną osobą, ale nauczyłam się doceniać to, że rzeczywiście mój głos ma spore znaczenie. Nie powinnam tego dewaluować. Najbardziej liczą się jednak dla mnie efekty tej pracy, a nie sam fakt, że po prostu gdzieś tam "jestem" - stwierdziła Zawadzka, która już piąty rok jest członkiem zarządu IIHF. Oprócz funkcji w międzynarodowej federacji Zawadzka jest także niemal najważniejszą osobą w polskim hokeju. Łączy rolę szefowej rozgrywek PHL z wiceprezesurą PZHL. - Pełnienie roli prezesa Polskiej Hokej Ligi w tym świecie, jako kobieta, to spore wyzwanie. Trzeba tę funkcję wesprzeć merytoryką i stanowczością, ale te cechy są we mnie zakorzenione. Spełniam się tutaj i cieszę się, że mnie kobiecie udało się wywalczyć miejsce w tym męskim hokejowym świecie - mówi Zawadzka, której ojciec był sędzią hokejowym rangi międzynarodowej. "Jestem doceniana" - Nie tylko u nas w Polsce, ale i na świecie jestem doceniana. Te słowa o mnie są raczej na plus, a nie na minus, wśród tuzów, jakie mnie otaczają. Staram się czerpać z tego jak najwięcej, uczyć się i nie postrzegać siebie jako alfę i omegę. Po prostu dobrze się czuje w hokeju, a to najważniejsze, by mieć zajęcie w obrębie czegoś, co się kocha - podkreśla. Trudne do sprecyzowania okazują się dalsze plany Zawadzkiej, która w tak młodym wieku, stała się w zakresie jednej dyscypliny bardzo wpływową osobą. - Hokej to dyscyplina, w której należy spodziewać się niespodziewanego. Ten rok jest pełen wyzwań dla wszystkich. W polskim związku i w światowej federacji czekają nas wybory. Ja bym chciała kontynuować swoją pracę i misję, móc zostać na stanowiskach. Największe nadzieje wiąże z powrotem kibiców na hokejowe areny - zakończyła Zawadzka, przyjmując życzenia Interii z okazji Dnia Kobiet.