- Problemy z kręgosłupem nie pozwoliły mi na dalsze granie, ale czuję się spełniony. To była fantastyczna kariera. Nagrałem się niemało i aż dotąd omijały mnie kontuzje. Od osiemnastolatka do czterdziestolatka grałem pełne mecze, wychodziłem na lód na każdą przewagę i na każde osłabienie. Licząc z reprezentacją w każdym sezonie rozgrywałem po 80-90 spotkań. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi w karierze i wszystkim kibicom, którzy mnie wspierali przez te dekady - powiedział Interii Leszek Laszkiewicz. Ma wiele ofert i na pewno zostanie wierny hokejowi, ale już w innej roli."Laszka" zadebiutował na MŚ gr. B w 1998 r. i w klasyfikacji kanadyjskiej turnieju zajął 10. miejsce, strzelając trzy gole, do których dołożył pięć asyst.- Miałem szczęście od Boga, bo w mojej karierze omijały mnie urazy, a sukcesów nie brakowało - podkreśla.Na czele jego dokonań jest z pewnością awans z "Biało-Czerwonymi" do elity MŚ, wywalczony w 2001 r., w Grenoble.- Dzięki występom w elicie trafiłem do notesu łowców talentu i dostałem ofertę z czeskiej ligi, z drużyny wicemistrza kraju Vitkovic, z którymi biłem się o mistrzostwo kraju. Zresztą wszystkie kluby, w jakich występowałem grały w czubie swych lig - przypomina.Leszek ośmiokrotnie był mistrzem Polski, w latach 2001, 2002 i 2004 z Unią Oświęcim oraz pięciokrotnie z Comarch Cracovią (2006, 2008, 2009, 2011 i 2013 r.).- Z pierwszego mistrzostwa byłem bardzo dumny. To był wyjątkowy moment mojej kariery. Trafiłem do bardzo mocnej wówczas Unii, pod skrzydła świetnego trenera, jakim był Andriej Sidorenko. Miałem przyjemność grać z takimi tuzami jak: Waldek Klisiak, Mariusz Puzio, Adrian Parzyszek, Jacek Zamojski i Sebastian Gonera. W polskich warunkach to był dream team - wspomina z rozrzewnieniem "Laszka". - Gra w Unii i mistrzostwa z nią zdobywane dały mi niesamowitego kopa w karierze.Imponował świetną jazdą na łyżwach i równie dobrym wyszkoleniem technicznym, walecznością, ale też twardością, które nie zawsze idzie w parze. Gdy w starciu z Milano Vipers, naszpikowanym Kanadyjczykami, doszło do bójki na pięści, jedynymi zawodnikami, którzy dotrzymali kroku mocnym w te klocki rywalom byli Góral Zamojski i właśnie Laszkiewicz. To zresztą zaowocowało angażem w Mediolanie, w którym Leszek zdobył mistrzostwo Włoch. W kolekcji ma też wicemistrzostwo Niemiec, z Nuernberg Ice Tigers.Problemy z plecami Leszkowi odezwały się podczas przygotowań do sezonu 2018/2019, który miał być jego 20. w naszej ekstraklasie. - Za mną jest długa rehabilitacja. Próbowaliśmy wszelkich metod, a ucisk w kręgosłupie, promieniujący na nogę pozostaje. Czeka mnie zabieg. Dlatego po rozmowie z trenerami i zarządem podjąłem decyzję, że kończę karierę i pewnie szybko sprzętu nie założę po tak gigantycznej dawce meczów, jaka jest za mną - uważa Laszkiewicz. W JKH rozegrał 213 spotkania, zdobył 107 goli i zanotował 149 asyst. Leszek jest pierwszym hokeistą w dziejach, który w naszej lidze przekroczył barierę tysiąca punktów za bramki i asysty. Stało się to 27 stycznia 2017 roku, gdy zdobył dla jastrzębian bramkę na 2-1, w spotkaniu z GKS-em Tychy. Mieliśmy szczęście, żyliśmy w epoce takich zawodników jak Mariusz Czerkawski i Leszek Laszkiewicz.Michał Białoński