Po ostatnich naszych publikacjach i wywiadzie z prezesem PZHL (patrz ramka obok), ze środowiska hokejowego w nawiązaniu do wyników ostatniego walnego zjazdu, nadszedł do naszej redakcji głos krytycznie oceniający sytuację w związku zwłaszcza w sferze organizacyjnej i finansowej. Od strony redakcji możemy dodać, że jest to głos osoby od lat bacznie obserwującej sytuację w polskim hokeju i znającej jego problemy. Oto zarzuty wobec działalności obecnego szefa związku: 1. Zarząd PZHL złamał postanowienie statutu przy uzupełnianiu składu zarządu. Gdy w październiku 2013 r. dymisję złożyło trzech członków zarządu, została uruchomiona procedura określona w par. 21 ust. 3 statutu - zwołanie nadzwyczajnego walnego zjazdu celem uzupełnienia powstałych wakatów, ponieważ ustąpiło więcej niż 1/3 członków zarządu. W ramach protestu wobec rządów władz związku, działacze wycofali swoje kandydatury i nie doszło do uzupełnienia składu zarządu. Zarząd za to sam dokooptował sobie dwóch nowych członków, co było złamaniem par. 21 ust. 3 statutu. Nie można w ten sposób "sztukować" składu zarządu, a w przypadku takiego impasu decyzję musi podjąć zjazd, który musi być zjazdem sprawozdawczo-wyborczym. Podczas niego powinno zostać także przeprowadzone głosowanie nad udzieleniem absolutorium ustępującym władzom. Członkowie zarządu, którzy nie uzyskają absolutorium, stracą bierne prawo wyborcze i mandat do sprawowania władzy. 2. Zarząd związku nie może kontrolować ani zmieniać uchwał zjazdu walnego. Dlatego prezes PZHL powinien wykonać uchwałę walnego o zwołaniu nadzwyczajnego walnego wyborczego na 9 sierpnia 2014 r. Prezentowane przez p. Chwałkę stanowisko w tej sprawie jest bardzo kontrowersyjne i nie znajduje podstaw nawet w obecnym statucie, na który tak mocno się powołuje. Zgodnie z par 22 statutu, najwyższą władzą związku jest walny zjazd, a do kompetencji zarządu na zasadzie par. 29 ust. 2 pkt. 1 statutu należy wykonywanie (!) uchwał Walnego Zjazdu. Zarząd nie ma przy tym żadnych kompetencji kontrolnych tych uchwał, nie mówiąc już o ich zatwierdzaniu czy też nieuznawaniu. Od kontrolowania zgodności uchwał władz związku zgodnie z ustawą o sporcie jest minister sportu, do którego ewentualnie można było się zwrócić o podjęcie działań nadzorczych. Zarząd tego nie uczynił, czyżby się bał kolejnej kontroli zewnętrznej? 3. Zarząd PZHL gra na czas w przypadku nowego statutu. Nie kto inny, jak tylko zarząd PZHL na bardzo wielu stronach kontestował zmiany w statucie, do jakich doszło podczas walnego 8 lutego 2014 r. Zarząd domagał się wręcz od ministra niezatwierdzania statutu, a przy tym maksymalnie wydłużał całą procedurę zatwierdzania zmian w statucie i dalej to czyni. Dlatego decyzja Ministra Sportu i Turystyki zatwierdzająca zmiany wydana została dopiero 3 czerwca 2014 r. Pomimo tego, że zawiera zapis o treści : "Na podstawie art. 130 par. 4 kodeksu postępowania administracyjnego podlega natychmiastowemu wykonaniu...", jak to wynika z wypowiedzi p. Chwałki, wykonana nie została. To znaczy, że zmiany w statucie nie zostały zgłoszone do Krajowego Rejestru Sądowego. Także zawarte w tej decyzji pouczenie nie budzi wątpliwości co do jej dalszego bytu - od decyzji tej nie służy odwołanie. 4. Obecny prezes PZHL nie przedstawił żadnych kierunków wyjścia z zapaści finansowej i organizacyjnej, a całe zło przekłada na kluby. Tymczasem jako skarbnik i jeden z najbliższych współpracowników byłego prezesa Piotra Hałasika, był odpowiedzialny za stan finansów, a obecnie szacuje się, że PZHL ma dług w wysokości ok. 4 mln zł. Kiedy nowa władza przejmowała związek, na koncie było - co sami przyznawali - ok. 400 tys. zł na plusie. Obecnie szacuje się, że dług wynosi ok. 4 mln zł. Jak zatem przebiegała kontrola finansów przez ostatnie dwa lata? Jak można było doprowadzić do takiej zapaści finansowej, o której nawet komisja rewizyjna na ostatnim walnym wyraziła się jednoznacznie - utrata płynności. To jest chyba odpowiedź na stanowisko środowiska. Środowisko w trosce o przyszłość polskiego hokeja chce zmian, obawiając się że jak nadal rządzić będzie taki gospodarz, to naprawdę dojdzie do tragedii. Tym bardziej że do chwili obecnej nie przedstawił jakiegokolwiek programu naprawczego, żadnych kierunków wyjścia z zapaści finansowej i organizacyjnej, a całe zło przekłada na kluby. Prezes PZHL pisze scenariusz, który jest niebezpieczny dla związku - kolejne długi, kolejny stracony rok w drodze do profesjonalizacji ligi, "zawierucha" w środowisku i niepewność przepisów.