- Pod względem merytorycznym do kandydatury Valtonena nie było żadnych uwag. Jak mocny jest fiński hokej nikomu nie trzeba tłumaczyć. Duże znaczenie miała też jego polska krew. Chcemy się od niego uczyć, chcemy by nam pomógł, a jego bardzo dobra znajomość języka polskiego w tym kontekście jest bezcenna - powiedział odpowiadający za szkolenie w PZHL Adam Fras. Valtonen urodził się 8 stycznia 1980 roku w Piotrkowie Trybunalskim. W wieku czterech lat wyjechał do Finlandii. Z reprezentacją tego kraju zdobył złote medale mistrzostw świata do lat 18 (1997) i do lat 20 (1998). W 1998 roku został wybrany w drugiej rundzie draftu ligi NHL przez Detroit Red Wings, ale w najlepszej lidze świata nigdy nie wystąpił. Największe sukcesy święcił z Jokeritem Helsinki, z którym w 2002 roku sięgnął po mistrzostwo Finlandii. W wieku 29 lat z powodu kontuzji musiał porzucić zawodowe uprawianie sportu. Karierę trenerską zaczął od pracy z juniorami Jokeritu, a w 2013 roku objął pierwszy zespół. Ostatnio prowadził ekipę Vaasan Sport. W międzyczasie był w sztabie szkoleniowym reprezentacji Finlandii do lat 20. - To jest naprawdę dobre CV. Tomek przejawia dużą chęć współpracy. Obserwował nas, wie o nas dużo. Jest szkoleniowcem młodego pokolenia, któremu się chce, który ma plany i ambicje. Fińska federacja również bardzo go zachwalała - zdradził wiceprezes PZHL Mirosław Minkina. - Związek jest w trudnej sytuacji finansowej. Nie stać nas by z własnej kieszeni zaspokoić wynagrodzenie selekcjonera tej klasy, nawet w sytuacji, gdy dla niego samego wysokość pensji nie była najważniejsza - dodał tłumacząc przyczyny łączenia przez Valtonena funkcji selekcjonera z pracą w Nowym Targu. Na razie nie jest jeszcze znany cały sztab szkoleniowy. Fras ma nadzieję, że znajdzie się w nim możliwie wielu Polaków. - Valtonen przedstawił swoje propozycje, ale w tej sprawie trwają jeszcze rozmowy - przyznał szef szkolenia. W kwietniu z posadą trenera reprezentacji Polski pożegnał się Ted Nolan. Kanadyjczyk na stanowisku nie przetrwał nawet roku. "Biało-Czerwoni" w mistrzostwach świata Dywizji 1A w Budapeszcie zajęli bowiem ostatnie miejsce i w przyszłym roku będą rywalizowali na trzecim poziomie rozgrywkowym, razem z Ukrainą, Japonią, Estonią, Rumunią i Holandią. Celem postawionym przed Valtonenem jest powrót na zaplecze elity. - Spodziewam się krytyki związanej z łączeniem tych funkcji, jednak dla mnie to nie jest żaden problem. Po prostu będę wykonywał oba te zadania jak najlepiej potrafię - zapewnił. W klubie asystentem Valtonena będzie Fin Marko Ronkko. Zastąpią prowadzących nowotarską drużynę pod koniec ubiegłego sezonu Łotysza Aleksandrsa Belavskisa oraz Marka Rączkę i Rosjanina Andrieja Parfionowa. - Rozmawialiśmy ze cztery miesiące, oglądałem mecze w internecie, więc wiem, co tu zastaję i powiem tak - lubię wyzwania. Teraz przed nami testy zawodników, rozglądamy się też za asystentami. Moim kandydatem jest np. wieloletni trener Podhala Marek Ziętara. Kto jeszcze będzie brany pod uwagę - okaże się w najbliższych dniach - powiedział Valtonen. Agata Michalska, prezes TatrySki zaznaczyła, że Valtonena nie trzeba było jakoś specjalnie namawiać do pracy z hokeistami nowotarskiego klubu. - Nie musiałam. On kocha to, co robi, jest człowiekiem z pasją, wielkim sercem do hokeja no i lubi wyzwania, liczę więc na dobrą i udaną współpracę i wspólne sięgnięcie po kolejne mistrzostwo Polski. Podhale w swojej 86-letniej historii wywalczyło 19 tytułów. W minionym sezonie uplasowało się na trzecim miejscu. Valtonen zapytany, kiedy spodziewa się pierwszych efektów pracy z reprezentacją powiedział, że w tej kwestii także potrzeba sporej dozy cierpliwości. - To nie będzie rok czy dwa lata. Polski hokej musi się obudzić, bo ja nie jestem Houdinim, który pstryknie palcami i wszystko się stanie. Mam wprawdzie zapewnienie od PZHL, że dostanę do dyspozycji najlepszych zawodników, ale i tutaj będę stawiał na młodych, a wiadomo - oni potrzebują jeszcze więcej czasu. Fin obserwował polskich hokeistów już podczas majowych mistrzostwach świata Dywizji 1A w Budapeszcie. - Według mnie kadra była tam lepsza niż osiągnięty wynik. Mówię tu o pojedynczych zawodnikach. Gorzej to już wyglądało w piątkach, co daje mi wskazówkę, że muszą więcej grać jako drużyna - ocenił.