Pod koniec stycznia, w hitowym starciu Polskiej Hokej Ligi, doszło do starcia lidera z wiceliderem, ekipy JKH GKS-u Jastrzębia i GKS-u Tychy. Na lodzie lepsi byli tyszanie, którzy wygrali 7-3. W samej końcówce doszło do rzadkiego, jak na polskie lodowiska wydarzenia. Chodziło o bójkę na pięści pomiędzy Jakubem Michałowskim (JKH) i Jeanem Dupuy (GKS Tychy). - To był ostry mecz, ale to się zaczęło już na sparingu z Tychami, były jakieś przepychanki. To wyszło samo z siebie. Jak staje naprzeciwko kogoś i zrzucamy rękawice, to nie ma strachu. Myślisz tylko jak go pokonać, gdzie uderzyć i jak - powiedział Jakub Michałowski, o bójce, która wyglądała jak najlepsze tego typu starcia z NHL. Dupuy i Michałowski starli się, nie po raz pierwszy w tym spotkaniu, przy jednej z band. Kanadyjczyk pchnął Polaka kijem, prowokując do podjęcia dalszych działań. 22-letni reprezentant Polski postanowił odpowiedzieć zdecydowanie. Zrzucił rękawice, co w świecie hokeja jest jasnym gestem, sugerującym chęć stoczenia walki na pięści. Dupuy odpowiedział tym samym, gra została zastopowana przez sędziów, wszyscy patrzyli na zwaśnionych hokeistów. Zdarzają się "polowania", nie można myśleć o strachu - Przed meczem nie myślę o tym, żeby kogoś uderzyć. Nie zakładam, że będę się bił. Ale jak grasz są emocje, adrenalina, chcesz wygrać i nakręcasz się w trakcie meczu. Zdarzają się "polowania" ciałem na danego hokeistę. Na technicznych zawodników czasami tak trzeba. Przed meczem nie możesz dopuszczać do siebie żadnej myśli o strachu - stwierdził Michałowski, który jest przez ekspertów wymieniany, jako jeden z graczy, którzy na stałe zadomowią się w seniorskiej reprezentacji Polski. Rywal polskiego defensora, Jean Dupuy, to zawodnik dużo bardziej doświadczony. Od walk na pięści i agresywnej gry nigdy nie stronił. Na polskich lodowiskach pojawił się dopiero w sezonie 2020/21, ale wcześniej grał między innymi na zapleczu NHL, w rozgrywkach AHL. Wystąpił tam w 137. meczach, notując 117 minut karnych. W ligach AHL i OHL stoczył łącznie 20 pięściarskich pojedynków. Jeden w ramach towarzyskich spotkań przed sezonem NHL (w barwach Buffalo Sabres, przeciwko Richardowi Clune z Toronto Maple Leafs). - Kanadyjczycy więcej na temat uczyli się, u nas zbytnio nie ćwiczy się jak trzymać za koszulkę, czy zachowywać się w trakcie bójki. Świat hokejowy odchodzi od lodowiskowych bójek, są różne sytuacje, pozwy. To jest widowiskowe, ktoś staje do pojedynku sam z siebie. Nie wiem, dlaczego tak restrykcyjnie miano by karać za bójki - opowiadał Michałowski, porównując styl gry amerykański z europejskim. Zdolności odziedziczył po ojcu - pięściarzu Michałowski także rozwinął swoją grę ciałem, w agresywnym odbiorze i w walce z rosłymi przeciwnikami. W polskiej ekstralidze występuje od sezonu 2015, ale w obecnym sezonie gra wyjątkowo bezkompromisowo. W 24. spotkaniach na jego koncie jest już 47 minut karnych. Oprócz tego ma w dorobku dwie asysty. - Lubię grać twardo, ale zależy to od meczu. Jak wygrywamy już 8-0, to nie myślę o tym, żeby przeciwników rozbijać, tylko żeby jeszcze otworzyć grę. Czwarta piątka, w której najczęściej występuje, ma taką robotę, trzeba zmęczyć przeciwnika, dobijać ich do band i grać agresywnie - mówi o taktycznych założeniach i wymaganiach, jakie są przed nim stawiane. Michałowskiego w klubie prowadzi trener Robert Kalaber, który funkcję tę łączy z byciem selekcjonerem reprezentacji Polski. Bokserskie predyspozycje i zapędy Jakub Michałowski mógł odziedziczyć po ojcu. Po przybranej przez niego technicznie nienagannej bokserskiej postawie w walce z Dupuy widać, że miał do czynienia z sportami walki. Jego tata, Krzysztof Michałowski, był reprezentantem Polski, czołowym w kraju pięściarzem wagi półciężkiej. "Kuraś" brał udział w mistrzostwach Europy, świata, a także w igrzyskach olimpijskich. Sukcesy nie tylko w bójkach - Tata mi coś pokazywał, czasem tarczowaliśmy, przez jakiś czas chodziłem na boks. O wiele ciężej bić się na lodzie, niż poza nim. Za walki w trakcie zawodów są kary, także zawieszenia. Byłem przekonany, że za bójkę z Dupuy także będę musiał odpokutować. Coś się jednak zmieniło w przepisach, w szatni dowiedziałem się, że zawieszenia nie będzie - mówi Michałowski, którego atutem w takich starciach jest wzrost (190 centymetrów). O swojej karierze obrońca JKH, a także ekip Kadry PZHL, czy wcześniej SMS-u, mówi z rozwagą i pokorą - Kiedyś do U20 byłem zawodnikiem bardziej ofensywnym, grałem w przewagach. W PHL wśród seniorów są od tego starsi, bardziej doświadczeni zawodnicy, staram się podać i w jakiś sposób pomóc - opowiada. Michałowski miał swój udział w jednym z największych sukcesów hokejowej reprezentacji Polski - awansem do finałowej rundy kwalifikacji olimpijskich, uzyskanym w Kazachstanie (uzyskał tam w trzech meczach jedną asystę). Na pozycji obrońców w polskiej lidze i reprezentacji nie ma wielkiej konkurencji. - Po chłopakach w moim wieku czy młodszych, widzę po prostu, że nie ma ich dużo - dodał. Hokej bez bójek to nie to samo - Marzy mi się gra za granicą. Zostałem sam w Polsce, mama z siostrami siedzą w Anglii, nic mnie tu nie trzyma. Żeby się rozwijać zawodowo muszę tego spróbować. Kuba Wanacki na przykład spróbował we Francji, a Patryk Wronka w Anglii. Fajnie, że spróbowali, życie hokeisty to nie jest gra do 60 lat - stwierdził autor czterech bramek w PHL. W wciąż trwającym sezonie 2020/21 w Polskiej Hokej Lidze odbyły się cztery klasyczne bójki. Dupuy brał udział w dwóch z nich, z Michałowskim, a także z Richardem Najezchlebem z Comarch Cracovii. Michałowskiemu bicie się nie sprawie szczególnej radości, ale nie wyobraża sobie, by było to w hokeju zakazane - To jest element tej gry, dużo osób kojarzy hokej z "bitkami", dla mnie nie do pomyślenia jest ich całkowite wyeliminowanie. Hokej bez tego to nie to samo - zakończył. *Rozmowa ukazała się na stronie nhlw.pl