Hokeiści HC GKS Katowice zajmują ostatnie miejsce w tabeli ekstraligi. Przegrali wszystkie osiem meczów, strzelili 8 bramek, stracili 107, wciąż nie zagrali na własnym lodowisku. - Wierzę, że przetrwamy - powiedział wiceprezes Dariusz Domogała. Katowiczanie zaczęli sezon grając praktycznie dwoma piątkami, co przełożyło się na prawdziwie "hokejowe" wyniki. Na razie trenują na lodowisku w Katowicach Janowie, gdzie swoje mecze rozgrywa tamtejszy Naprzód. Większość spotkań zagrali na wyjazdach, dwa przełożono, a w niedzielę w Janowie GKS przegrał z Cracovią 2-11 bez udziału publiczności. - Organizacja tego pojedynku kosztowała 5 tysięcy złotych. Także dwa najbliższe spotkania rozegramy tam i też przy pustych trybunach, co oczywiście wyklucza jakikolwiek wpływ z biletów - dodał Domogała. "Domowe" lodowisko HC przy Spodku nie jest jeszcze gotowe. Podczas wrześniowych MŚ siatkarzy mieściło się tam biuro prasowe i sala konferencyjna turnieju. GKS ma pozwolenie na organizację imprez masowych, ale na swoim lodowisku. - Treningi zaczęliśmy dopiero w połowie sierpnia. Być może wrócimy do Spodka w listopadzie. Tak naprawdę mieliśmy do wyboru wystartować w takich warunkach i z takim składem, którego średnia wieku to 23 lata, albo się wycofać. A przecież GKS to historia, tradycja, sześć tytułów mistrzowskich. Byłoby szkoda - wyjaśnił wiceprezes. Ponieważ klub miał długi wobec MOSiR nie mógł startować w konkursie o miejską dotację. - Ale przecież nie liczymy tylko na pomoc samorządu. Wciąż mam nadzieję, że przetrwamy i będzie lepiej, choć oczywiście pewności nie ma. Z Cracovią przegraliśmy, ale zagraliśmy dobre spotkanie, w najbliższych dniach potwierdzę kolejnych zawodników, będziemy mieli pełne trzy piątki - zakończył Domogała.