Pierwsi prowadzenie w finałowej serii do czterech zwycięstw objęli tyszanie, ale krakowski zespół wygrał kolejne dwa mecze. Broniący tytułu tyszanie mocno odpowiedzieli we wtorek, wygrywając w Krakowie 4-0. W czwartek w Tychach krakowianie od początku narzucili wysokie tempo i zepchnęli gospodarzy przed bramkę Johna Murraya. Tyszanie sprawiali wrażenie zaskoczonych agresywną grą rywali i dopiero w 5. minucie wyprowadzili kontrę, po której bramkarz Cracovii - Miroslav Koprziva musiał interweniować po raz pierwszy. Dobrze się ustawił i odbił krążek po strzale Tomasza Sykory. Bardzo blisko zdobycia gola był Michal Vachovec, ale Murray obronił jego strzał w 12. minucie. Tyszanie odpowiedzieli groźną kontrą, jednak Mateuszowi Gościńskiemu nie udało się pokonać Koprzivy. Podobną akcję starał się przeprowadzić Andrij Michnow, lecz zdążył wrócić Damian Kapica i zablokował Ukraińca. "Pasy" objęły prowadzenie po rajdzie Pawła Zygmunta i strzale Jaakko Turtiainena. Młody napastnik wjechał z krążkiem do tercji rywali, oddał strzał, Murray obronił, ale Fin strzałem z powietrza wpakował spadający krążek do pustej siatki. Ataki Cracovii były groźniejsze i jeszcze przed końcem pierwszej tercji Emil Szvec znalazł się w sytuacji sam na sam, lecz bramkarz GKS-u wybił mu krążek kijem. Wynik 0-1 po pierwszej części to najniższy wymiar kary dla tyszan. O takim początku drugiej tercji marzyli tyscy kibice! Po zaledwie 95 sekundach Sykora wykorzystał podanie na czystą pozycję od Alexa Szczechury i z bliska pokonał Koprzivę. Wszystko rozpoczęło się od błędu Adama Domogały, który zamiast wybić krążek z własnej tercji, sprezentował go rywalowi. Sześć minut później błąd przy rozpoczynaniu akcji we własnej tercji popełnił kapitan Cracovii Maciej Kruczek. Radosław Galant odebrał mu krążek, wyjechał zza bramki i dał prowadzenie GKS-owi. Krakowianie stracili pewność siebie i popełniali kolejne proste błędy, doprowadzając trenera Rudolfa Rohaczka do furii. Czech ostro zareagował, chcąc obudzić swoich zawodników, ale nie mogli odzyskać rytmu gry z początku spotkania. Przełom przyniosło pierwsze tego dnia wykluczenie. Gdy na ławkę kar trafił Gleb Klimienko (zagranie wysokim kijem), Cracovia zamknęła gospodarzy przed ich bramką, a Kruczek zrehabilitował się za wpadkę sprzed kilku minut i strzałem z bliska pokonał Murraya. W końcówce drugiej tercji karę otrzymał Paweł Czarnaok i na początku trzeciej goście przeżywali ciężkie chwile. Bardzo dobrą pozycję do oddania strzału miał Klimienko, ale spudłował. Im bliżej końca, tym rozważniejsza i coraz bardziej defensywna gra obu zespołów. Okazji bramkowych było więc coraz mniej, a najlepszej nie wykorzystał Turtiainen, pudłując po podaniu od Kapicy. Niespełna cztery minuty przed końcem trzeciej tercji krążek pod bandą przejął Michnow, ruszył na bramkę, Koprziva obronił, ale Gościński znalazł się dokładnie tam, gdzie powinien i jego dobitka była skuteczna. Krakowianie reklamowali spalonego w polu bramkowym, ale sędziowie uznali bramkę po wideoweryfikacji. Goście ruszyli do ataku, lecz 72 sekundy przed końcem pięknym strzałem pod poprzeczkę skarcił ich Klimienko. W sobotę w Krakowie szósty mecz. Krakowianie muszą wygrać, żeby przedłużyć rywalizację i doprowadzić do siódmego spotkania. Jeśli w sobotę wygrają tyszanie, złote medale będą ich. Mirosz Piąty mecz finałowy: GKS Tychy - Comarch Cracovia 4-2 (0-1, 2-1, 2-0) 0-1 Jaakko Turtiainen (17:57; Paweł Zygmunt) 1-1 Tomasz Sykora (21:35; Alex Szczechura - Michael Cichy) 2-1 Radosław Galant (27:20) 2-2 Maciej Kruczek (35:11 w przewadze; Damian Kapica, Emil Szvec) 3-2 Mateusz Gościński (56:37; Andrij Michnow, Radosław Galant) 4-2 Gleb Klimienko (58:49; Michael Cichy, Alex Szczechura) Kary: GKS - 2; Cracovia - 6 minut. Widzów 2 500. Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) 3-2.