Od pierwszych sekund pierwszej tercji tyszanie zasypywali Rafała Radziszewskiego strzałami. Jednak bramkarz Cracovii bronił świetnie. Nie znalazł na niego sposobu nawet w sytuacji sam na sam Robin Bacul, który ruszył do kontry z Adrianem Parzyszkiem. Tyszanie częściej siali popłoch pod bramką rywali, a celował w tym właśnie duet Parzyszek - Bacul, a także Sławomir Krzak. Golkiper "Pasów" był jednak bez szans, gdy Gonera huknął z niebieskiej, a lot gumy zmienił Adam Bagiński. - W pierwszej tercji byliśmy trochę zdekoncentrowani, ale porozmawialiśmy sobie w szatni po męsku i wyszliśmy na drugą bardziej zmotywowani - przyznał skrzydłowy II ataku "Pasów" Filip Drzewiecki. W 23. minucie krakowianie wykorzystali niezdecydowanie rywali, Marek Badżo wypracował sobie czystą okazję do strzału, a Arkadiusz Sobecki nie zdążył złapać krążka i był remis. Tyszanie ruszyli do ataków, a poprowadził ich kapitan - Adrian Parzyszek, który rozgrywał świetne spotkanie. W 25. minucie przedarł się lewym skrzydłem, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z "Radzikiem". Trzy minuty później pierwszy atak gospodarzy rozegrał fantastyczną akcję. Zanim obrońcy "Pasów" zorientowali się w sytuacji, Radziszewski zdążył obronić już dwa strzały Bacula, a poprawka Parzyszka dała gospodarzom drugiego gola. Hokeiści GKS-u atakowali, ale im było bliżej końca, oddawali pole rywalom. W 33. minucie Adam Bagiński przygniótł do bandy Vladimira Burzila, a pod ciężarem obrońcy Cracovii wyleciała pleksa! Chwila przerwy uśpiła tyszan. Leszek Laszkiewicz ruszył na prawej flance, wyłożył gumę Damianowi Słaboniowi, a ten po raz kolejny zdobył ważną bramkę w finale. Cracovia nadal atakowała, o czym najlepiej świadczy statystyka strzałów (21-14 w II tercji). Przerwa nie wybiła zespołu Rudolfa Rohaczka z rytmu. Na początku III tercji bardzo dobre okazje mieli Michał Piotrowski, Mihalik i Drzewiecki. W 47. minucie po raz kolejny dał o sobie znać Parzyszek. Miał przed sobą już tylko Radziszewskiego - ten jednak fenomenalnie obronił. Po chwili w podobnej sytuacji znalazł się Badżo, ale i Sobecki nie dał się ograć. W ostatnich minutach więcej energii wykrzesali z siebie krakowianie, ale nie po raz pierwszy w finałach mieli problemy ze skutecznością i doszło do dogrywki, a później do karnych. Jedynego wykorzystał Jozef Mihalik i "Pasy" wygrały trzeci mecz, robiąc milowy krok ku zdobyciu mistrzostwa. Wielki final PLH 5. mecz GKS Tychy - ComArch Cracovia 2:3 po karnych (1:0, 1:2, 0:0; 0:0, w karnych 0:1) Bramki: 1:0 Bagiński - Gonera - Wołkowicz (18.48), 1:1 Badżo - Hlouch (22.03), 2:1 Parzyszek - Bacul - Woźnica (27.53 w przewadze), 2:2 Słaboń - L. Laszkiewicz (33.56). Karny - Mihalik w 1. serii. GKS: Sobecki - Gonera, Majkowski; Bacul, Parzyszek, Woźnica - Piekarski, Śmiełowski; Proszkiewicz, Garbocz, Sarnik - Sokół, Jakesz; Wołkowicz, Krzak, Bagiński - Kotlorz, Gwiżdż; Gawlina, Jakubik, B. Matczak. ComArch Cracovia: Radziszewski - Csorich, Kuc; L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz - P. Noworyta, Kłys; Badżo, Mihalik, Hlouch - Burzil, Dulęba; M. Piotrowski, Pasiut, Drzewiecki - Marcińczak, Landowski; Verczik, S. Kowalówka, Witowski. Stan rywalizacji: 2-3.