Sprawozdanie finansowe z pierwszego roku działalności zarządu prezesa Piotra Hałasika nie przedstawia się różowo. Za rok 2012 PZHL poniósł stratę 1,350 mln zł. Porównując to z długami, jakich narobił w piłkarskiej Polonii Warszawa Ireneusz Król, nie jest to może wielka kwota, ale dla polskiego hokeja to sumy grożące bankructwem. Fakty są takie, że telewizja PZHL-owi, ani klubom nie płaci za prawa do pokazywania meczów, na razie nie ma też sponsora związku, czy reprezentacji. Skąd ta strata? Prezes Hałasik wysokość zarobków selekcjonera Igora Zacharkina i koordynatora Wiaczesława Bykowa utrzymywał w najgłębszej tajemnicy. Przy okazji zjazdu okazało się jednak, że rosyjscy fachowcy kosztują polski hokej 1,2 mln zł rocznie, czyli 300 tys. euro na dwóch ludzi, którzy do naszego kraju przyjeżdżają raz na dwa-trzy miesiące na zgrupowania kadry. Byłem gorącym zwolennikiem zatrudnienia pary Zacharkin - Bykow w Polsce, to świetna wizytówka naszego hokeja, ale nie mając zapewnionych środków na ten cel, nie zdecydowałbym się na taki krok będąc na miejscu prezesa Hałasika. Owszem, Bykow i Zacharkin porwali hokeistów do ciężkiej pracy, jakiej nie wykonywali nigdy, drużyna skoczyłaby za nimi w ogień. Na razie efekt finalny jest jednak podobny, jak za kosztującego związek ponad 10 razy mniej Wiktora Pysza - przegrywamy ostatni mecz MŚ Dywizji I B, przez co nie możemy się doczekać awansu na zaplecze światowej elity. Prezentując jako trenerów "Biało-czerwonych" Bykowa i Zacharkina, prezes Hałasik nazwał ich kierowcami Formuły 1. Zapomniał jednak dodać, że pod względem potencjału hokejowego upadliśmy tak nisko, że zamiast bolidem, rosyjscy trenerzy muszą się wyścigować z resztą świata jadąc... polonezem. Dopóki - wzorem Szwajcarów - nie zreformujemy szkolenia młodzieży, dopóty nie pomogą nam żadni mistrzowie trenerskiego rzemiosła. Piotr Hałasik na zjeździe dostał kilka poważnych głosów sprzeciwu od środowiska, które jeszcze rok tremu tak gorąco go poparło. Raport finansowy przeszedł zaledwie jednym głosem. Już na starcie Hałasik przegrał głosowanie o prowadzącego obrady (proponował Artura Mkinę z Bytomia, ale sala wybrała prezesa JKH Jastrzębie - Kazimierza Szynala), później nie udało mu się przeforsować zwiększenia zarządu o jedną osobę (chciał dołączyć do menedżmentu sędzię Katarzynę Zygmunt), a przekazanie organizacji rozgrywek ligowych do Polskiej Hokej Ligi udało mu się dopiero wtedy, gdy zagroził delegatom podaniem się do dymisji. Od nowego sezonu ekstraklasę organizować będzie zatem PHL zarządzana przez Mariusza Wołosza. Liga ma wziąć na siebie opłaty sędziowskie, a na razie jej jedynym dochodem będzie 200 tys. zł za "dziką kartę" od MMKS-u Podhala Nowy Targ. Decyzją walnego, pieniądze za wpisowe (osiem klubów po 40 tys. zł, czyli 320 tys. zł) zasilą konto zadłużonego PZHL-u. Prezes Hałasik - dla zachowania płynności finansowej związku - zaciągnął pożyczkę w wysokości miliona złotych w firmie BH Steel Energia. Warto dodać, że Piotr Hałasik był prezesem tej spółki przez dziewięć lat (2001-2010). Na wniosek członka zarządu Adama Zięby z Cracovii, zjazd podjął uchwałę obligującą zarząd do podpisania aneksu ze Steel Energią, w myśl którego pożyczka mogłaby być zwrócona w barterze. Związek dysponuje sporą przestrzenią reklamową na bandach i strojach hokeistów. - Mając 1,350 mln długu, a także perspektywę zmniejszonej z dwóch milionów do miliona dotacji z ministerstwa sportu, mam podstawy, aby obawiać się o stan finansów PZHL-u - podkreśla Adam Zięba. Kluby odrzuciły proponowany przez PHL regulamin dyscyplinarny. - Przewidywał drakońskie kary, np. 50 tys. zł za brak porządku na trybunach. Zostało to zinterpretowane przez środowisko, jako maszynka do łatwego zarabiania pieniędzy - tłumaczy Zięba. Prezes Hałasik działa va banque. Ogłosi dymisję, jeśli do 15 września nie znajdzie sponsora. List intencyjny ze spółką brytyjsko-singapurską leży już zresztą w sejfie PZHL-u i jest pilnie strzeżony nawet przed członkami zarządu. Z relacji biegłej rewident, która jako jedyna - obok Hałasika - widziała ten dokument, wynika, że firma zobowiązała się do znalezienia sponsora na kwotę miliona euro, a w przeciwnym razie sama wpłaci taką kwotę. Na razie nic nie wiadomo na temat wiarygodności kontrahenta PZHL-u. Obraz całości naszego hokeja jawi się następująco: mamy świetnych trenerów reprezentacji z profesjonalnym kontraktem i takimi samymi zarobkami, będziemy mieli profesjonalną ligę ze solidnie opłacanym prezesem. Problem jest tylko jeden - brakuje nam profesjonalnego hokeja. Najlepsi hokeiści mają już ponad 35 lat, młodsi im do pięt nie dorastają, a nikt nie koncentruje się nad tym, jak to zmienić. Chcemy reprezentacji w elicie i grać na co drugiej choćby olimpiadzie, chcemy świetnej ligi, ale przeciętni obcokrajowcy, jakich sprowadzamy tabunami nie zapewnią nam tego. Pewne jest jedno - dzisiaj entuzjazm środowiska nie jest już tak wielki, jak rok temu, gdy tak ochoczo, z olbrzymią przewagą, wybierano Piotra Hałasika na prezesa. Trzymamy kciuki, by serial "czekając na sponsora" i misja Hałasika nie zakończyły się po wakacjach. W przeciwny razie, polski hokej z kandydata na bankruta stanie się bankrutem. Autor: Michał Białoński