Dwukrotnie KH Sanok, dwa razy Podhale Nowy Targ, trzykrotnie GKS Tychy, cztery raz Unia Oświęcim i aż siedmiokrotnie Comarch Cracovia - oto zdobywcy hokejowych mistrzostw Polski, jakie rozegrano w XXI wieku. Z tego zestawienia jasno wynika, że zdecydowanie najlepszą drużyną ostatnich 18 lat nie jest GKS Tychy, który wczoraj sięgnął po krajowy prymat całkiem zasłużenie, tylko "Pasy" właśnie. Odkąd w 2005 r. zaczęły je napędzać środki Comarchu, pod Wawel ściągnięto niesamowite gwiazdy, połowę reprezentacji Polski. Gdyby się na spokojnie zastanowić, jaki był procentowy udział w większości tych sukcesów, od strony sportowej, wyglądałoby to mniej więcej tak: - bramkarz Rafał Radziszewski ok. 40 proc, - napastnik Leszek Laszkiewicz (zdobył pięć tytułów z "Pasami" i był najlepszym ich strzelcem i hokeistą) ok. 20 proc. - trener Rudolf Rohaczek, który sprawnie przygotowywał zespół, ale bez wyżej wymienionych byłby bezbronny ok. 10 proc., - pozostałe 30 procent rozkłada się na resztę zgranej drużyny, bez której w hokeju nic nie zrobisz. Ostatni play-off Cracovii nie wyszedł, odpadła w półfinale z Tauronem GKS-em Katowice, a później przegrała walkę o brązowe medale z TatrySki Podhalem. Życie. Nie zawsze się wygrywa. Słabiej grał cały zespół, słabiej bronił Radziszewski, słabiej trenował Rohaczek, bo to przecież on odpowiada za formę w kluczowym momencie. Tak naprawdę bomba do szatni została wrzucona jeszcze przed play-offem, gdy odprawiono z kwitkiem dwóch najlepszych obrońców - Petra Novajovskiego i Lukasza Ziba. Atmosfera siadła. Za chwilę siądziemy przy świątecznym stole, będziemy składać sobie życzenia, dzielić się jajkiem wielkanocnym, dostrzeżemy w bliźnim dobrego człowieka. Tymczasem jakie tło pod te święta przygotował klub swym bohaterom, którzy globalnie są najlepszymi hokeistami XXI wieku? - Największy rutyniarz Damian Słaboń po powrocie z meczu rozegranego w Nowym Targu dostał wilczy bilet, choć kontrakt mu wygasał za miesiąc i klub na pewno by nie zbankrutował, gdyby wypłacił mu jeszcze jedną pensję Wilczy bilet wręczył mu kierownik drużyny. To w ramach podzięki za te bez mała 15 lat sumiennej pracy, zostawiania serca na lodzie. Dopiero później, gdy wybuchła afera, o Słaboniu przypomniał sobie ktoś wyżej umocowany w klubie. - Rafał Radziszewski, bez którego "Pasy" nie przeszłyby większości półfinałów i przegrały chociażby ubiegłoroczny finał, został odstawiony od drużyny przed rewanżem z Podhalem. Zabrano go do Nowego Targu, ale nie mógł stać nawet w boksie zespołu. Nikt mu nie wyjaśnił nawet słowem, co było tego powodem. Mecz oglądał z trybun, stojąc za bramką. Później zaproszono go do klubu, podziękowano za sukcesy i wręczono wypowiedzenie. Dwutygodniowe. Kontrakt miał obowiązywać jeszcze w przyszłym sezonie, ale w hokeju profesjonalizm jest tylko teoretyczny. W piłce kontrakty można spłacić do końca, bądź rozwiązać za porozumieniem stron. W Cracovii możesz mieć kontrakt pięcioletni, ale z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia. - Krystian Dziubiński - reprezentacyjny napastnik, jeden z liderów ostatnich lat dostał również wilczy bilet, choć również miał dłuższy kontrakt. Owszem, ten play-off mu się nie udał, ale czy jeden słabszy miesiąc z życia sportowca powinien go przekreślać, wszystkie jego dokonania? Zachodzę w głowę: "Skąd Cracovia weźmie tak mocnego Polaka, jakim jest ‘Dziubek’?". Wilcze bilety dostali też: Adam Domogała, który coraz bardziej rozwijał skrzydła i Teddy da Costa - Polak i Francuz w jednym, jedyny hokeista naszej ligi, który regularnie występuje w MŚ elity. Da Costa jest również nie do zastąpienia. Nikt nie zastanowił się nad tym, dlaczego na początku sezonu, w Lidze Mistrzów, da Costa był orłem nad orłami, a później obniżył loty. Może coś legło w gruzach w procesie szkoleniowym? Zero dogłębnej analizy, da Costa dostał kopa. Krajobraz trochę taki, jakby po szatni "Pasów" szalała małpa z brzytwą w dłoniach. Wielka szkoda, wydawało się, że nie tylko GKS Tychy pretenduje do miana mocnego, eksportowego klubu na lata. Comarch Cracovia ma równie wysoki budżet jak tyszanie, ale z tego, jak potraktowała Słabonia, "Radzika" i innych jasno wynika, że klasy w sporcie nie kupi się za żadne pieniądze. Decydentom "Pasów" życzę udanej świątecznej refleksji, a wszystkim kibicom Wesołego Alleluja.