To była powtórka decydującego meczu z zeszłego roku. Wtedy górą też byli tyszanie. Zawodnicy z Górnego Śląska to prawdziwi hegemoni, jeśli chodzi o te rozgrywki. GKS Tychy wywalczył Puchar Polski już osiem razy. Z kolei Comarch Cracovia dwukrotnie zdobyła to trofeum, ostatnio w 2015 roku. W półfinale GKS Tychy pokonał JKH GKS Jastrzębie 3-2 po karnych, a "Pasy" wygrały z Tauronem KH GKS-em Katowice 6-2. Od początku czwartkowego spotkania dało się słyszeć głośny doping kibiców, którzy przyjechali ze Śląska. Już w drugiej minucie po indywidualnej akcji Adama Bagińskiego musiał wykazać się Rafał Radziszewski.W czwartej minucie spod bandy przymierzył Mateusz Gościński, jednak znowu "Radzik" był na posterunku.Początek meczu należał do tyszan. W szóstej minucie niebezpiecznie strzelał Michał Kotlorz, Radziszewski odbił krążek, który próbował dobić Patryk Kogut, ale nieskutecznie. Chwilę później wreszcie akcja "Pasów". Tomasz Sykora nie zdołał jednak pokonać Johna Murraya. Spotkanie nabierało rumieńców - akcja goniła akcję. Murray obronił strzał Damiana Kapicy, a po chwili Radziszewski to samo zrobił z uderzeniem Jakuba Witeckiego. Hokeiści Comarchu Cracovii prowadzenie objęli w ósmej minucie. Petr Szinagl wrzucił krążek zza bramki, trafiając nim w Murraya i ten wpadł do siatki! Gospodarze turnieju finałowego dalej atakowali z animuszem. Groźnie strzelali Peter Novajovsky i Lukasz Zib. W 15. minucie powstało wielkie zamieszanie pod bramką Murraya, ale na szczęście dla niego, nie zakończyło się ono golem. Chwilę później, po błędzie tyszan, Adam Domogała stanął oko w oko z Murrayem, ale nie potrafił go pokonać. Podopieczni Andrieja Gusowa odpowiedzieli groźnym strzałem Bagińskiego, odbitym przez Radziszewskiego. Bramkarz "Pasów" nie dał się też zaskoczyć po uderzeniu Kamila Kalinowskiego spod niebieskiej oraz nie pozwolił dobić Radosławowi Galantowi. W 22. minucie po indywidualnej akcji Krystiana Dziubińskiego brakowało niewiele do podwyższenia prowadzenia, jednak na posterunku był Murray.Minutę później Bartłomiej Pociecha będąc w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Radziszewskim. Tyszanie nie składali broni. W 26. minucie z linii niebieskiej przymierzył Gościński, dobijał Bagiński, ale gola nie było. Po chwili znowu groźnie uderzył Pociecha, ale obok słupka. Sędziowie prowadzili mecz bardzo liberalnie, ale w 29. minucie powinna być kara dla Kaspra Bryniczki, który za wysoko uniesionym kijem trafił w twarz Kotlorza. Dwie minuty później Kamil Górny nie trafił w krążek w czystej sytuacji. W 32. minucie Maciej Urbanowicz znalazł się w doskonałej sytuacji, ale zamiast do siatki trafił w łyżwę Kapicy. Potem na lodzie powstało zamieszanie i w bójkę wdali się Drzewiecki z Michaelem Kolarzem. Sędziowie orzekli więc pierwsze kary. Hokeista Comarchu Cracovii dostał dwie minuty, a zawodnik GKS-u Tychy cztery. "Pasy" wykorzystały przewagę na sekundę przed jej końcem, a strzelcem drugiego gola w meczu był Teddy da Costa, który z bliska pokonał Murraya po podaniu Kapicy. Po chwili hokeiści z Krakowa znowu grali w przewadze, ale tym razem bez efektu bramkowego, choć groźnie strzelali Patryk Wajda i da Costa. Następnie sytuacja się odwróciła i to zawodnicy z Gónego Śląska grali w przewdze. W 38. minucie goście stanęli przed ogromną szansą na kontaktowego gola, jednak niepilnowany Bartłomiej Jeziorski nie pokonał Radziszewskiego z kilku metrów. Na początku trzeciej tercji tyszanie w końcu zdobyli kontaktową bramkę. W 42. minucie Krystofer Kolanos podał zza bamki, a celnie przmierzył Bagiński. W tym momencie "Pasy" grały w osłabieniu, bo na ławce kar siedział Szinagl. Hokeiści Comarchu Cracovii od razu ruszyli do ataku. W 45. mincie, po błędzie Pociechy we własnej tercji, gospodarze zagrali za bardzo koronkowo i nie wykorzystali dobrej sytuacji. Po chwili "Pasy" znowu grały w osłabieniu, gdyż na ławkę kar powędrował Tomasz Sykora. Dwie okazje na strzelenie wyrównującego gola miał Filip Komorski, ale najpierw jego strzał z poświęceniem zablokował Wajda, a następnie krążek po jego uderzeniu odbił się od poprzeczki! Przed powrotem na lód Sykory, wykazał się jeszcze "Radzik", broniąc "bombę" Pociechy spod linii niebieskiej, a potem dobitki Kalinowskiego. Tyszanie przeważali, w pewnym momencie, gdy obie drużyny grały w pełnych składach, potrafili nawet zamknąć rywala w jego tercji, ale zapamiętując się w ataku zostali skontrowani. W 50. minucie Drzewiecki świetne zagrał do Urbanowicza, który był sam, pojechał pod bramkę rywala, zrobił zwód do środka i posłał krążek do siatki.Minutę i 12 sekund później znowu była jednak tylko jednabramkowa przewaga "Pasów", choć w tym momencie podopieczni Rohaczka grali w przewadze! Indywidualny rajd przeprowadził Jakub Witecki, którego jeszcze powstrzymał Radziszewski, ale przy dobitce Galanta bramkarz Comarchu Cracovii był już bezradny. To nie koniec emocji na lodowisku w Krakowie. W 54. minucie był już remis 3-3! Potężnym uderzeniem spod niebieskiej popisał się Górny, krążek odbił się od bandy za bramką, nie opanował go Witecki, kierując tylko nieintencjonalnie przed bramkę, gdzie odbił się od Macieja Kruczka, Radziszewskiego i wpadł do siatki. Podobna sytuacja, jak przy golu numer jeden w meczu.53 sekundy później tyszanie prowadzili 4-3! Bagiński wywalczył krążek za bramką, podał do nadjeżdżającego Gościńskiego, który umieścił go w siatce. "Pasy" walczyły do końca i się opłaciło. W 57. minucie Petr Kalus znalazł Szinagla, a ten pokonał Murraya. 4-4! Minutę i sześć sekund później hokeiści Comarchu Cracovii odzyskali prowadzenie. Skutecznym strzałem popisał się Drzewiecki. Jeszcze Radziszewskiego sprawdził Witecki, a w 59. minucie wyrównał Pociecha. Dostał podanie od Witeckiego i przymierzył nie do obrony. Spotkanie zakończyło się więc remisem 5-5 i potrzebna była dogrywka, która maksymalnie miała trwać 20 minut, z tym, że oczywiście każdy gol ją kończył. Na początku doliczonego czasu strzelał da Costa, ale Murray odbił krążek. W 65. minucie na ławkę kar powędrował Kotlorz, ale to przyjezdni mieli okazję na zdobycie bramki. Kapica stracił krążek na rzecz Koguta, który nie uderzył od razu, ale próbował jeszcze ruszyć do przodu, jednak w ostatniej chwili powstrzymał go Dziubiński. Cztery minuty później bardzo groźnie było po strzałach Bartosza Ciury i Pociechy. Chwilę później Jarosław Rzeszutko nie pokonał z bliska Radziszewskiego po podaniu Galanta. Natomiast w 73. minucie Kalinowski przedarł się przez obronę "Pasów", ale jego strzał obronił Radziszewski. Decydującą akcję tyszanie przeprowadzili w 76. minucie. Mateusz Bryk podał do Michaela Cichy'ego, który trafił przy słupku. Puchar Polski dla GKS-u. Zespół z Górnego Śląska ósmy raz wystąpił w finale i po raz ósmy zdobył Pucharu Polski. Co za skuteczność! W tym sezonie dwie najlepsze drużyny w kraju na razie dzielą się trofeami, bo Comarch Cracovia we wsześniu wywalczyła Superpuchar Polski, pokonując oczywiście tyszan. Finał Lotto Pucharu Polski: Comarch Cracovia - GKS Tychy 5-6 (1-0, 1-0, 3-5, 0-1) Bramki: 1-0 Szinagl-Kalus-Sykora (7.29) 2-0 Da Costa-Kapica-Kruczek (33.16, w przewadze) 2-1 Bagiński-Kolanos-Kotlorz (41.33, w przewadze), 3-1 Urbanowicz-Drzewiecki-Rompkowski (48.08) 3-2 Galant-Witecki-Bryk (49.20, w osłabieniu), 3-3 Witecki-Górny (53.52), 3-4 Gościński-Bagiński-Rzeszutko (54.45) 4-4 Szinagl-Kalus (56.20) 5-4 Drzewiecki-Dąbkowski-Urbanowicz (57.26), 5-5 Pociecha-Witecki (58.51), 5-6 Cichy-Bryk (75.19). Comarch Cracovia: Radziszewski - Novajovsky, Zib, Kalus, Szinagl (2), Sykora (2) - Noworyta, Rompkowski, Drzewiecki (2), Bryniczka (4), Urbanowicz - Wajda, Kruczek, Da Costa, Dziubiński, Kapica - Dutka, Dąbkowski, Domogała, Zygmunt, Paczkowski. GKS Tychy: Murray - Pociecha, Ciura, Galant, Kalinowski, Witecki - Bryk, Górny, Gościński, Rzeszutko, Bagiński (2) - Kolarz (6), Kaznadziej, Kolanos, Cichy, Szczechura - Kotlorz (2), Woźnica, Jeziorski, Komorski, Kogut. Sędziowali: Przemysław Kępa - Paweł Meszyński oraz Wojciech Moszczyński - Sławomir Szachniewicz. Kary: 10-10 minut. Widzów: 2400. Paweł Pieprzyca, Michał Białoński z Krakowa