Przed wtorkowym spotkaniem obrońcy mistrzowskiego tytułu byli w trudnej sytuacji, gdyż w niedzielę przegrali 3-5 na własnym lodowisku i ewentualna porażka w Krakowie postawiałaby ich w trudnej sytuacji. Tyszanom po raz pierwszy w tej serii udało się objąć prowadzenie 1-0. W drugiej tercji z kolei wykorzystali dwa okresy gry w przewadze i prowadząc po 27 minutach 3-0 mogli kontrolować grę. Cracovia była bardzo nieskuteczna, gospodarze zmarnowali kilka znakomitych sytuacji. W końcówce trener "Pasów" Rudolf Rohaczek zaryzykował i za Miroslava Koprzivę wprowadził dodatkowego napastnika, ale ten manewr zakończył się golem do pustej bramki strzelonym przez Radosława Galanta. - Wyszliśmy na ten mecz bardzo zmobilizowani, bo po porażce w Tychach było dla nas bardzo ważne, czy w serii będzie remis 2-2 czy będziemy przegrywać 1-3. Wynik pokazuje, że było to łatwe zwycięstwo, ale nie oddaje tego, co działo się na lodzie, gdyż bardzo nam pomógł nasz bramkarz John Murray. Zagraliśmy jednak bardzo dobrze taktycznie i konsekwentnie wykorzystywaliśmy swoje sytuacje, czego brakowało w przegranych spotkaniach numer dwa czy trzy. Cieszy zwycięstwo, odrobiliśmy straty i wracamy do domu - powiedział Komorski, autor gola na 3-0. Porażkę ze spokojem przyjął napastnik Cracovii Kamil Kalinowski, który w grudniu przeniósł się do Krakowa z Tychów. - To nie był nasz dzień. Zadecydowała pierwsza tercja, która powinniśmy wygrać, dwiema, trzema bramkami. Nie wykorzystaliśmy znakomitej sytuacji na objęcie prowadzenia, a piętnaście sekund później padł gol dla tyszan. Nie załamujemy się jednak. W czwartek jedziemy do Tychów po zwycięstwo - zadeklarował. Trener GKS-u Andriej Gusow podkreślił, że mecze finałowe zarówno w Tychach, jak i Krakowie toczą się we wspaniałej atmosferze, którą tworzą kibice obydwu zespołów. - My wykorzystaliśmy swoje sytuacje, a rywale nie. Ten mecz to już historia - ocenił krótko. Gusow zwrócił też uwagę na dobrą postawę bramkarza Murraya, który w niedzielę zanotował słabszy występ, a w Krakowie zachował czyste konto zatrzymując 36 strzałów rywali. Trener Rohaczek również słabą skuteczność swojego zespołu uznał za główną przyczynę porażki. - Czasem tak bywa, że krążek odbija się od słupka i wpada do bramki, a czasem nie. Taki jest hokej. Walka trwa dalej - zapewnił. Czwartkowy mecz w Tychach rozpocznie się o godzinie 18.15. Grzegorz Wojtowicz