W minioną środę najważniejsze ośrodki polskiego hokeja: Nowy Targ (MMKS Podhale), Kraków (Comarch Cracovia), Tychy (GKS), Sanok (KH Ciarko PBS Bank), Krynica (KTH 1928), Oświęcim (Aksam/Unia), Jastrzębie-Zdrój (JKH GKS ) ogłosiły zawieszenie rozgrywek ligowych i pucharowych. Wrócą do gry dopiero wtedy, gdy prezes związku Piotr Hałasik i jego zarząd wyznaczą termin Walnego Zgromadzenia Wyborczego. Kluby i ich sponsorzy mają już dość czczych obietnic i niejasnych działań Hałasika, który z polskiego hokeja uczynił sobie prywatny folwark, a były sędzia Krzysztof Zawadzki dzielnie mu w tym sekunduje. Co ciekawe, Zawadzki szedł do wyborów z konkurentem Hałasika - Jackiem Chadzińskim, który jako pierwszy wywęszył czym pachną rządy Hałasika i odmówił z nim współpracy po przegranych w zeszłym roku wyborach. Wiele decyzji zarządu Hałasika było wbrew środowisku hokejowemu. Z prac w zarządzie zrezygnowali: Kazimierz Szynal (prezes JKH GKS), Andrzej Skowrońcki (GKS Tychy) i Adam Zięba (Cracovia), ale czarę goryczy przelał fakt odwołania przez Hałasika szefa Wydziały Gier i Dyscypliny - Bogdana Terleckiego. Terlecki był surowym sędzią, szanowanym przez całe środowisko. Takich nacisków nigdy nie było Jakie były kulisy odwołania tego działacza - zapytaliśmy samego zainteresowanego. - Czwartego grudnia mieliśmy posiedzenie Wydziału i do godziny 15 pracowaliśmy w czteroosobowym składzie, a po drugiej stronie korytarza działał pan prezes ze swoimi współpracownikami - wspomina Terlecki. Szef Wydziału wyszedł ze związku o godz. 16:10. Wcześniej miał spotkanie ze skarbnikiem Dawidem Chwałką, który domagał się, by Wydział zabrał licencje na występy w Polskiej Lidze Hokejowej MMKS-owi Podhalu Nowy Targ i 1928 KTH Krynica. - Spotkanie było dosyć burzliwe. Panu Chwałce nie spodobała się moja uwaga, że z przyczyn formalnych Wydział nie może w ogóle procedować na temat odebrania licencji Podhalu i Krynicy - opowiada Terlecki. 4 listopada szef WGiD otrzymał niepodpisaną uchwałę komisji ds. licencji klubowych w sprawie wspomnianych klubów. - Zwróciłem uwagę panu Chwałce, że na bazie anonimowego dokumentu nie możemy wszcząć żadnego postępowania. Na dodatek dokument ten nie spełniał wymogów formalnych - tłumaczy Terlecki. - 24 godziny po rozmowie z Chwałką dostałem telefon od pana Zawadzkiego. Z informacją, że nie jestem już przewodniczącym Wydziału - dodaje. Dwa tygodnie wcześniej sam Hałasik sondował w rozmowie z Terleckim możliwość relegacji z ekstraligi Podhala i KTH. - W regulaminie dyscyplinarnym PZHL-u nie ma żadnego przepisu, który by wprost pozwalał na pozbawienie licencji jakiegokolwiek klubu. Wyrokowanie należy do oceny organów orzekających - pierwszej instancji WGiD, a także drugiej instancji - Komisji Odwoławczej - wyjaśnia Terlecki. Bogdan Terlecki pracował w WGiD od czasów rządów w polskim hokeju Zenona Hajdugi. Początkowo był wiceprzewodniczącym Wydziału, a za kadencji prezesa Zdzisława Ingielewicza został jego szefem, w miejsce odwołanego Zawadzkiego. Z podobnymi naciskami, jakie na niego wywierał Hałasik i jego ludzie, Terlecki nie spotkał się nigdy wcześniej przez 11 lat pracy w polskim hokeju. - Współpracowałem z panami prezesami Hajdugą i Ingielewiczem. Za ich kadencji nawet sugestii co do sposobu postępowania nie było - podkreśla Bogdan Terlecki. Mieli być niezależni, a wylecieli, bo nie spełniali oczekiwań zarządu Propozycję prezesa Hałasika rozważał bardzo długo. W końcu zgodził się dalej przewodniczyć pracom WGiD. - Od razu jednak zastrzegłem, że Wydział jest organem autonomicznym i kieruje się tylko prawem i regulaminami związkowymi. Później, po zaobserwowaniu nieprawidłowości w postępowaniu zarządu Hałasika, długo nosiłem się ze złożeniem dymisji, ale zaapelowały do mnie kluby z prośbą o pozostanie - opowiada Bogdan Terlecki. - Zarząd Hałasika już wcześniej podejmował decyzje, które stanowiły naruszenie naszych przepisów. Jako przykład podaje rozpoznanie odwołania jednego z klubów protestujących przeciw decyzji WGiD, z pominięciem Komisji Odwoławczej. - Uchwała została podjęta wówczas niejednogłośnie przez zarząd, aczkolwiek zdarzały się też takie, które podejmował prezes jednoosobowo - zdradza Terlecki. Co ciekawe, z niektórymi zarzutami co do legalności działań prezesa zgadzał się obsługujący związek radca prawny. Wyroki WGiD były nie po myśli Hałasikowi także wtedy, gdy Wydział zasądził walkowery przeciw klubowi HC GKS Katowice. - Sprawa była klarowna - klub nie regulował zobowiązań wobec byłych zawodników - przypomina Terlecki. - Sprawa Jarosława Dołęgi jest również oczywista. Klub z Katowic uznał roszczenia zawodnika. W oparciu o to zawodnik otrzymał zgodę na zmianę barw klubowych, ponieważ zobowiązania, które HC GKS Katowice uznał w stosunku do hokeisty, przekroczyły okres dwóch miesięcy - tłumaczy. - Po tym zdarzeniu katowicki klub przysłał pismo, w którym stwierdził, iż może mieć roszczenia w stosunku do zawodnika, ponieważ może nałożyć na Dołęgę różnego rodzaju kary wynikające z klubowego regulaminu premiowania. Nie rozumiem, jak kary mogą być premiami - dziwi się Terlecki. - Z wyliczeń katowiczan wynikało, że po zliczeniu wszystkich potrąceń zawodnik miałby zwrócić klubowi około 900 procent miesięcznego wynagrodzenia. HC Katowice, powołując się na fakt, że może mieć roszczenia, złożył odwołanie. Jednakże nigdy w tej sprawie nie przedłożył uchwały o ukaraniu zawodnika, tak, by można ją zweryfikować - zwraca uwagę ekspert WGiD. Komisja Odwoławcza nie zdecydowała, że WGiD popełnił błąd orzekając walkowery, zresztą jego decyzji nie zmieniła. KO uchyliła orzeczenie i przekazała sprawę do ponownego rozpoznania. - A przecież Komisja - jeśli by miała jakiekolwiek wątpliwości - mogła sama sprawdzić, jaki jest stan prawny i podjąć decyzję merytoryczną odnośnie utrzymania, bądź uchylenia walkowerów dla HC GKS-u - podkreśla Terlecki. Orzeczenie w sprawie HC GKS Komisja wydała 4 grudnia. W tym dniu także obydwa organy - WGiD i KO zostały rozwiązane! Powód? "Nie spełniały oczekiwań zarządu". Nie domagali się dymisji? Sekretarz generalny Zawadzki twierdzi, że katowiczanie nie domagali się zmiany kierownictwa WGiD. Terlecki ma dowód na to, że było inaczej. - Katowice, pismem z 18 listopada, złożonym w związku 19 listopada, zwróciły się do zarządu PZHL-u ze skargą na działalność WGiD i żądaniem doprowadzenia do stanu, w którym "WGiD będzie działać zgodnie z prawem". I na koniec katowicki klub żąda wydania przez zarząd stanowczej, jednoznacznej decyzji - przypomina Terlecki. W liście podpisanym przez członka zarządu HC GKS Marcina Wróbla i wiceprezesa Dariusza Domogałę, katowiczanie piszą: "Nie może być dalszej zgody środowiska hokejowego na wydawanie decyzji bez podstaw prawnych i na bazie wydumanych stanów faktycznych; nie może być także podejmowania decyzji nie kolegialnie, tylko w oparciu o indywidualne narzucanie pozostałym członkom stanowiska przez przewodniczącego wydziału. Takie działanie WGiD, ręczne sterowanie rozgrywkami, orzekanie wedle uznania, nie w oparciu o przepisy, kompromituje związek i winno się doczekać zdecydowanej reakcji zarządu PZHL. Jednocześnie informujemy, że w przypadku braku reakcji zarządu PZHL będziemy musieli złożyć stosowną skargę na działanie PZHL-u do Ministra Kultury Fizycznej i Sportu." Szefowie klubu z Katowic i pan Zawadzki najwyraźniej zapomnieli o istnieniu powyższego pisma. Po naszej ostatniej publikacji na temat lokautu (kliknij tutaj, aby przeczytać), klub HC GKS oczekiwał sprostowania. Rzecznik GKS-u, Michał Sowiński napisał: "Sugerowanie, że odwołanie Bogdana Terleckiego ze stanowiska szefa Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL, niesie za sobą wymierne korzyści dla naszego klubu, jest przeinaczeniem faktów i stawia nasz klub w niekorzystnym świetle. Redaktor Białoński sugeruje, że odwołanie Bogdana Terleckiego postawi nasz klub ponad prawem i pozwoli uniknąć kary za rzekome zaległości finansowe wobec zawodników. Pragnę poinformować, iż wzajemne zaległości na linii klub-zawodnicy (czyli również zaległości zawodnika w stosunku do klubu), są przedmiotem postępowania wyjaśniającego, które będzie się toczyć bez względu na osoby kierujące Wydziałem Gier i Wydziałem Dyscypliny. Hokejowy Club GKS Katowice w swoich działaniach kieruje się obowiązującymi przepisami Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, w świetle których nie istnieją żadne przesłanki do ukarania naszego klubu wspomnianymi walkowerami." Przypomnijmy - owe "zaległości zawodnika w stosunku do klubu" to wciąż domniemany fakt, gdyż do końca swej działalności w WGiD Bogdana Terleckiego, dokument potwierdzający je nie wpłynął do PZHL-u. A bez tego strażnika związkowego prawa w hokejowej centrali obowiązuje już totalna samowolka. Np. o przeprowadzonych potajemnie 4 grudnia zmianach w strukturze biura, regulaminach związkowych i w składzie WGiD, prezes Hałasik raczył poinformować dopiero tydzień później w lakonicznym, chaotycznym komunikacie na stronie internetowej związku. Czy tylko przez przypadek opublikował te wieści w tym samym terminie, co kluby ogłaszały lokaut? Kibice i 98 procent działaczy hokejowych mają nadzieję, że ten chocholi taniec Hałasika nie potrwa długo.