W 1991 roku Polonia Bytom pokonując w finale Unię Oświęcim zdobyła mistrzostwo Polski. Było to o tyle historyczne wydarzenie dla polskiego hokeja, że właśnie wtedy TVP przeprowadziła ostatnią transmisję z polskiego hokeja na antenie ogólnopolskiej (w "dwójce" komentował ją red. Andrzej Zydorowicz). Od tego momentu hokej zniknął z liczącego się programu, a z małymi wyjątkami (MŚ grupy B z 1997 r., czy turniej kwal. Olimpijskiej w Rydze z 2005 r.) zniknęła również hokejowa reprezentacja. Hokej jest rugowany także na margines w najważniejszych tytułach prasowych. Traktujące go poważnie katowicki "Sport" i lokalne dzienniki głównie z Małopolski i Śląska, to stanowczo za mało, by pomóc jakże pięknej dyscyplinie stanąć na nogach. Kluby toną w długach, przeciętny hokeista zarabia tyle, co trzecioligowy piłkarz, choć pracuje ciężej od tych z Ekstraklasy. PLH to błędne koło. Niemedialna liga, od lat bez sponsora oznacza kluby pozostawione samym sobie, bez wsparcia. Na dodatek mała (w porównaniu do np. piłkarskiej, czy siatkarskiej) społeczność hokejowa jest rozbita, brakuje jej solidarności. Dwa miesiące temu całe środowisko trzymało kciuki za całkowity upadek profesjonalnego hokeja w Nowym Targu, by za darmochę pobrać wartościowych zawodników, zamiast pomagać i dopingować, by Podhale prowadzone przez MMKS przetrwało w jak najlepszym stanie i dostarczało całemu krajowi hokejowego narybku. Teraz "życzliwi" wyczekują, kiedy padnie Ciarko Sanok, tymczasem powinni trzymać kciuki za finansowe powodzenie jedynego klubu, który zaczął płacić pieniądze "nie z tej ziemi (ligi)". Prawa rynku są proste - jeśli uda się Sanokowi, konkurencja będzie musiała za nim podążyć. W 1997 r. w polskiej piłce była "bryndza" i w Wisłę Kraków zainwestowała Tele-Fonika oferując niebotyczne kontrakty i premie (200 tys. zł za wygrany mecz). "Fabryka piłkarskich marzeń" Bogusława Cupiała przyćmiła wszystkich, Wisła stała się klubem eksportowym, niejako zmusiła do lepszego płacenia konkurencję. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji, bodźcem dla hokeja było wejście Comarchu Janusza Filipiaka do Cracovii (2003 r.). Liderzy "Pasów" Leszek Laszkiewicz i Rafał Radziszewski dostali kontrakty nieosiągalne wcześniej w PLH. Gdy prof. Filipiak zniechęcił się, po przegranym mistrzostwie Polski z młodzieżą z Nowego Targu, na rynku pojawił się nowy mocny gracz - właśnie Sanok, który najlepszym zawodnikom zaoferował po 20 tys. zł na miesiąc. Wyjścia są dwa. To, o którym wszyscy kraczą, że w KH Ciarko większość pieniędzy jest wirtualnych i balon pęknie równie szybko, jak został nadmuchany. Wierzę, że wejdzie w życie drugie - klub znad Sanu osiągnie sukces sportowy i finansowy. Wielu nowych kibiców pewnie już zdążył przyciągnąć, o czym świadczyły tłumy na prezentacji zespołu. W telewizji ligowego hokeja prawie wcale nie zobaczymy. TVP Sport za darmo wszedł w posiadanie praw transmisji z PLH obiecując, że będzie je realizowała. Tymczasem telewizja poinformowała już PZHL, że nie ma środków na pokazywanie hokeja. Zanosi się na to, że do końca roku zobaczymy mecze PLH tylko dwa razy i to za pieniądze sponsorów KH Sanok i GKS-u Tychy. "Załatwiliśmy telewizję, która będzie pokazywała ligę i kluby zyskają dzięki temu sponsorów" - promieniał ówczesny prezes PZHL-u Zenon Hajduga. Został z tego jedynie pusty frazes i gorzkie piwo do wypicia przez obecnego sternika PZHL-u Zdzisława Ingielewicza.