Walka o trzecie miejsce nabiera rumieńców
Starcia na linii Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - PGE Wybrzeże Gdańsk to gwarant emocji. Drużyny potwierdziły to w hicie 14. serii ORLEN Superligi. Trzy punkty zostały w Wielkopolsce.

Rudę rewanżową udanie zaczął KGHM Chrobry Głogów, który pokonał przed własną publicznością Zepter KPR Legionowo 31:27. Zwycięstwo nie przyszło łatwo. Drużyna z Mazowsza prowadziła przez całą pierwszą połowę i początek drugiej. Później w bramce więcej piłek zaczął odbijać Anton Dereviankin i gospodarze zbudowali przewagę. W ataku brylował Kamil Mosiołek.
- Chcieliśmy potrzymać naszą dobrą passę. Wiedzieliśmy, że Legionowo nie jest tym samym zespołem, co w poprzednim sezonie, chociaż ich skład personalny nie uległ wielkim zmianom. Poprawili jednak swoją grę i są zagrożeniem dla każdego. Mimo naszych problemów kadrowych, dobrze przetrzymaliśmy tempo. Wytrzymaliśmy taktycznie i kondycyjnie - tłumaczył Kamil Mosiołek, do którego trafiła nagroda MVP.
KGHM Chrobry na jeden dzień awansował na czwarte miejsce. W piątek wróciła na nie Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski, która po bardzo zaciętym boju ograła trzecie PGE Wybrzeże Gdańsk 28:27. Te trzy drużyny mieszą się w zaledwie trzech punktach. Spotkanie w 3mk Arenie było prawdziwym thrillerem. Do takiego obrotu spraw zawodnicy jednych i drugich przyzwyczaili w ostatnich bezpośrednich starciach. Gospodarzy do triumfu poprowadził duet Kamil Adamski-Robert Kamyszek, którym ręce nie zadrżały w kluczowych momentach.
- To było bardzo ciężkie spotkanie. Dokładnie takie, na jakie się nastawialiśmy. Było sporo fajnych interwencji bramkarzy, dużo walki, ale też trochę złej krwi. Tym cechują się nasze pojedynki z Gdańskiem. Cieszymy się z tego zwycięstwa. Tym bardziej, że jesteśmy po ciężkim okresie, w którym łączyliśmy ligę z występami w Europie. Graliśmy w miarę równo. Nigdy nie zwiesiliśmy głów i w końcu piłka zaczęła wpadać do siatki. To ważne zwycięstwo w kontekście sytuacji tabeli. Musimy się w niej dobrze usytuować przed play-offami - powiedział Kamil Adamski.
W czołowej ósemce umocniła się Energa Bank PBS Kwidzyn, która pokonała przed własną publicznością Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 36:32. Podopieczni Bartłomieja Jaszki znów dobrze zaczęli. Uzyskali kilkubramkową przewagę. Historia ich ostatnich meczów pokazuje jednak, że to jednak nie daje komfortu. Drużyna z Pomorza dała się dojść w samej końcówce. Trzy minuty przed syreną był remis 31:31. Ten fragment miejscowy wygrali jednak 5:1.
- Pierwszy kwadrans był książkowy w naszym wykonaniu. Wypełnialiśmy wszystkie przedmeczowe założenia. Ciężko mi powiedzieć, co stało się później. Przeciwnik zaczął odrabiać straty. Trener zwrócił uwagę na naszą obronę, która przestała funkcjonować. To ona poniosła nas do zwycięstwa w kluczowym momencie. Zachowaliśmy zimną głowę - tłumaczył Michał Czarnecki, skrzydłowy kwidzyńskiej drużyny.
Energa Bank PBS ma na koncie 19 punktów. Takim samym dorobkiem po tym weekendzie legitymuje się również Handball Stal Mielec, która ograła na wyjeździe LOTTO Puławy 31:28. Dla gospodarzy był to debiut pod nową nazwą. W tym tygodniu ich sponsorem głównym został Totalizator Sportowy. Nie przełożyło się to jednak na zmianę ostatnich, negatywnych wyników, chociaż podopieczni Patryka Kuchczyńskiego mieli swoje szanse. Dawne Azoty zostały w strefie spadkowej.
- To był rollercoaster emocji z przechylaniem się szali zwycięstwa. To nie był spacerek. Wszystko rozstrzygało się do ostatnich minut. Cieszymy się ze zwycięstwa. Znów na wysokości zadania stanęła nasza obrona. Z każdym tygodniem robimy w niej postępy, czym pomagamy bramkarzom - wyjaśniał Filip Stefanii, skrzydłowy Handball Stali.
W 14. serii pewne zwycięstwa odnieśli faworyci. Industria Kielce rozbiła Netland MKS Kalisz 43:26, a Orlen Wisła Płock Corotop Gwardię Opole 36:22.












