W meczach o tytuł najważniejsza jest obrona. Zespoły z Płocka i Kielc wzięły sobie to do serca. Pierwszy gol z ataku pozycyjnego padł w 10. minucie. Przyjezdni szybko musieli grać w podwójnym osłabieniu. Wynik cały czas był na styku. Ważne interwencje notowali bramkarze. W drugiej połowie Orlen Wisła prowadziła dwoma trafieniami, miała szanse na plus trzy, ale podopieczni Tałanta Dujszebajewa trzymali się w grze. Sędziowie kilka razy korzystali z systemu VR. Po wideoweryfikacji czerwone kartki otrzymali Abel Serdio i Tin Lucin po płockiej stronie oraz Arciom Karaliok po kieleckiej. Sabate: "O zwycięstwie zadecydowały detale" Osiem sekund przed końcem gola na 22:21 zdobył nieoczywisty bohater meczu - Tomasz Gębala. On zatrzymał w kolejnej akcji Georgo Fazekasa. "Nafciarzom" skończył się czas, a wtedy wydarzyło się coś niebywałego. Kirył Samoiła zdobył bramkę z rzutu wolnego bezpośredniego i doprowadził do karnych. Sędziowie sprawdzali tę sytuację na powtórkach i unieśli dłonie w górę. Sytuacja budzi jednak kontrowersje. Białorusin przed wypuszczeniem piłki z rąk oderwał nogę postawną od parkietu. W konkursie "siódemek" królem okazał się Mirko Alilović, który zatrzymał cztery rzuty, a Orlen Wisła wygrała 2:1 i na teraz jest bliżej mistrzostwa. - O zwycięstwie zadecydowały detale. Rzuty karne to zawsze loteria. Ten mecz był rywalizacją obron. Świetnie w bramce spisał się Mirko Alilović. Przed sezonem wszyscy mówili o tym, że Kielce są faworytem. Mimo naszej wygranej, nic się nie zmienia. Teraz musimy się zregenerować i przygotować do meczu w Hali Legionów najlepiej jak umiemy. Przed nami jeszcze dużo pracy - powiedział Xavier Sabate, trener Orlenu Wisły. - To był mecz godny finału i "Świętej Wojny". To był pojedynek obrony. Było dużo walki na bronionej połowie. Zabrakło fajerwerków w ataku, ale nie mogło być inaczej, bo gramy o najważniejszy tytuł w naszym kraju. Nasi zawodnicy dali z siebie maksa. Było widać dużą różnicę z tym, co widzieliśmy w Pucharze Polski. Mieliśmy więcej czasu na regenerację i treningi. Przegraliśmy, ale to nic nie zmienia. W Kielcach musimy wygrać. Płock ma przewagę, ale teraz dwa spotkania mamy u siebie. Ostatnia akcja? W naszym przekonaniu, do karnych nie powinno dojść. Oglądaliśmy tę sytuację w szatni. Widać, że Samoiła oderwał nogę. Podobnie jak Prandi na mistrzostwach Europy. To był klarowny błąd sędziów - mimo, że oglądali powtórkę - wyjaśniał Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce. W poniedziałek mistrz Polski ma złożyć protest w sprawie ostatniego rzutu Kiryła Samoiły do Superligi. Górnik Zabrze pewnie wygrał z Chrobrym Głogów Zbyt dużych emocji nie było w pierwszej odsłonie walki o brązowy medal. Górnik Zabrze pokonał na wyjeździe KGHM Chrobrego Głogów 28:21. Podopieczni Tomasza Strząbały znakomicie zaprezentowali się w obronie. W ataku ciężar zdobywania bramek na swoje wziął Taras Minotskyi, który zdobył 10 goli. Wynik mógł być jeszcze bardziej okazały, ale kilka interwencji w bramce gospodarzy zaliczył Rafał Stachera. - Nie spodziewaliśmy się, że aż tak konsekwentnie będziemy grali w obronie. Na konferencję prasową zabrałem Sebastiana Kaczora, który jest szefem mojej defensywy. W ten sposób chciałem docenić to, co było najważniejsze. Takie były nasze założenia. Mieliśmy swoje bardzo dobre momenty w ataku. Pierwsza część rywalizacji jest na naszą korzyść. Bardzo cieszymy się, że tak zaprezentowaliśmy się na wyjeździe - powiedział Tomasz Strzębała. - Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten mecz. Tym bardziej, że po raz ostatni graliśmy przed naszymi kibicami. Nie oszukujmy się. Mierzyliśmy się z mocnym rywalem, który postawił trudne warunki. W pierwszej połowie pozwoliliśmy im zdobywać łatwe bramki. Nie wiem, czy na chłopaków tak niekorzystnie zadziałało ciśnienie związane z meczem o taką stawkę. Przegraliśmy, ale to dopiero pierwsza połowa. W Zabrzu zrobimy wszystko, aby wyrównać stan rywalizacji - tłumaczył Witalij Nat, szkoleniowiec Górnika. Rywalizację z kompletem zwycięstw w grupie spadkowej zakończyła Energa Wybrzeże Gdańsk, która w sobotę pokonała przed własną publicznością żegnający się z ligą Zepter KPR Legionowo. Podopieczni Patryka Rombla wygrali 38:30. Było to ostatnie spotkanie w karierze Mateusza Jachlewskiego, który owacyjnie został pożegnany przez kibiców klubu, w których debiutował na superligowych parkietach. Największe sukcesy odnosił z Vive Kielce, w którym spędził 14 lat. Na koncie ma po 11 mistrzostw Polski i Pucharów Polski. W 2016 roku wygrał Ligę Mistrzów. Razem z reprezentacją wywalczył wicemistrzostwo świata w 2007 roku. W pożegnalnym meczu zdobył trzy bramki. Drugie mecze w walce o medale odbędą się w następny weekend.