Gospodarze chcieli zainkasować komplet punktów po dwóch kolejnych porażkach. Gwardia liczyła na przełamanie wyjazdowej niemocy. To ona lepiej rozpoczęła spotkanie, uzyskując trzy bramki przewagi w pierwszym kwadransie. Ostrovia schodziła na przerwę przy minimalnym prowadzeniu. Tuż po wznowieniu odskoczyła na 19:14, ale goście w osiem minut doprowadzili do remisu 19:19. Spotkanie było wyrównane do samego końca. Niespełna minutę przed końcem do stanu 27:27 doprowadził Mateusz Wojdan. Ostrowianie mieli sporo czasu na rozegranie ostatniej akcji. Byli skutecznie zatrzymywani, sędziowie sygnalizowali grę pasywną. W końcu na parkiecie pojawił się Ksawery Gajek. Pięć sekund przed końcem został sfaulowany przy rzucie. Dwie sekundy później w sobie tylko wiadomy sposób zdobył gola na wagę trzech punktów. - Cały mecz grałem słabo. Miałem pretensje do samego siebie. W ostatniej akcji jednak nie było kalkulacji. Przy pierwszej próbie zostałem uderzony w rękę. W drugiej udało mi się trafić do siatki. Cieszę się, że mogłem zapewnić mojej drużynie wygraną - powiedział bohater ostatniej akcji. W sobotę ciekawie było również w tarnowskiej "Jaskółce", gdzie Grupa Azoty Unia Tarnów grała z szukającym przełamania beniaminkiem z Legionowa. Gospodarze grali pewnie i zyskali kilka bramek przewagi. W końcówce dali się jednak dojść na remis 28:28. Podopieczni Marcina Janasa wytrzymali presję i wygrali 32:29. Świetne zawody rozegrał weteran Paweł Podsiadło, który zdobył dziewięć bramek. - Nie było łatwo. Cieszą trzy punkty. Graliśmy do końca. Nawet kiedy Legionowo złapało drugie życie, to nie załamaliśmy się, tylko graliśmy konsekwentnie. Zbudowaliśmy przewagę, której nie wypuściliśmy do końca. Spodziewaliśmy się takiej postawy gości. To beniaminek, który jeszcze nie ma punktów, więc walczy w każdym spotkaniu jak o tlen - tłumaczył trener zespołu z Tarnowa. Emocji nie było w Puławach, gdzie Azoty rozbiły MMTS Kwidzyn 37:25. Niedziela pokazała, że zmiana trenera nie rozwiązała problemów Energi MKS-u Kalisz, która przegrał u siebie z KGHM Chrobrym Głogów 24:28. Podopieczni Rafała Kuptela prowadzili w pierwszych fragmentach, ale z biegiem czasu musieli uznać wyższość przyjezdnych, którzy w drugiej części mieli kontrolę, długo utrzymując około sześciobramkową przewagę. - W pierwszej połowie mieliśmy swoje sytuację, ale zaważyła nasza skuteczność. Chrobry zyskał pięć bramek przewagi, dlatego później byliśmy w roli goniących. Walczyliśmy do końca. W wielu fragmentach podobała mi się nasza praca w obronie. Niestety, zabiła nas skuteczność - tłumaczył Rafał Kuptel, trener kaliszan. Na górze tabeli wzrosła różnica bramkowa Industrii Kielce nad Orlenem Wisłą Płock. Mistrz Polski rozbił na wyjeździe Piotrkowianina 45:26 i ma piętnaście trafień na plusie więcej od odwiecznego rywala. W niedzielę "Nafciarze" ograli u siebie Energę Wybrzeże Gdańsk 21:20. W obu meczach pierwszoplanowe role odegrali młodzi bramkarze. Miłosz Wałach bronił w pierwszej połowie i odbił 11 piłek (55 proc. skuteczności), natomiast Marcel Jastrzębski przez cały mecz zatrzymał 17 prób rywali (46 proc.). - Zagraliśmy dobrze w obronie, przez co było mi łatwiej bronić. Swoim ustawieniem zmuszaliśmy rywali do błędów, co pozwalało nam na zdobywanie bramek z kontrataków, a tym samym zbudowanie przewagi - wyjaśniał Marcel Jastrzębski. Na zakończenie serii bardzo ciekawie było w Zabrzu, gdzie Górnik pokonał Zagłębie Lubin dopiero po rzutach karnych. W regulaminowym czasie gry był remis 27:27. Sześć z siedmiu spotkań siódmej serii odbędzie się w niedzielę, 1 października. TERMINARZ 6. SERII ORLEN SUPERLIGI: Grupa Azoty Unia Tarnów - Zepter KPR Legionowo 32:29 (19:15) Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - Gwardia Opole 28:27 (14:13) Azoty Puławy - MMTS Kwidzyn 37:25 (21:13) Wisła Płock - Energa Wybrzeże Gdańsk 31:20 (18:11) Energa MKS Kalisz - KGHM Chrobry Głogów 24:28 (11:16) Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Industria Kielce 26:45 (11:23) Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin 27:27 (12:14) k. 4:2