Sześć bramek przewagi Orlenu Wisły, zaraz dwie czerwone kartki. Zwrot w "Świętej wojnie"
W całym sezonie zasadniczym Orlen Superligi Industria Kielce i Orlen Wisła Płock mogą stracić punkty właściwie tylko w bezpośrednich starciach, tak wielką przewagę mają nad resztą stawki. Te ich mecze decydują, kto później ma ewentualną przewagę w finale play-off. Pierwsza z tych potyczek odbyła się w niedzielę w Hali Legionów. Na początku drugiej połowy "Nafciarze" prowadzili już 21:15, ale za chwilę czerwoną kartkę zobaczył Przemysław Krajewski, a po nim Zoltan Szita. I kielczanie ruszyli w pogoń.

Z pięciu tegorocznych starć między Industrią Kielce i Orlenem Wisłą Płock dwa kończyły się rzutami karnymi, dwa jednobramkowymi triumfami "Nafciarzy" i tylko raz - w finale Pucharu Polski w Kalisz - różnica była większa, na korzyść Industrii.
Gdyby dziś doszło do tak zaciętej końcówki, mówilibyśmy jednak o pewnej niespodziance. Można mówić o pewnej przewadze Orlenu Wisły w kwestiach kadrowych, jeśli spojrzy się na pełne składy obu ekip. Zwłaszcza w drugiej linii. Tyle że mistrzowie Polski przyjechali do Kielc jedynie bez Abela Serdio i Mirsada Terzicia, obu jakoś można zastąpić. A w Industrii brakowało Alexa Dujszebajewa, Michała Olejniczaka, Piotra Jędraszczyka i Szymona Sićki, co też w kontekście obowiązku gry dwóch Polaków mogło mieć istotne znaczenie. Nie mówiąc już o tym, że po prostu druga linia wygląda dość słabo.
"Święta wojna" w Kielcach. Industria kontra Orlen Wisła, czyli starcie niepokonanych w Superlidze gigantów
Początek meczu był szalony, bramkarze nie mieli prawie nic do powiedzenia. Na początku 8. minuty Mitja Janc trafił dla gości na 6:6 - aż 12 bramek padło w tak krótkim odstępie czasu. Płocczanie mieli problem z powrotem po szybkich wznowieniach Kielc, a z drugiej strony, ich środkowi - Gergo Fazekas i Mitja Janc dość spokojnie rozbijali obronę Industrii. Ten duet zdobył sześć z siedmiu pierwszych bramek mistrza Polski, dla Kielc punktowało do 10. minuty aż sześciu różnych graczy. Po czym Vlah trafił po raz drugi, a za moment jego zachowanie sprawiło, że na boisku zawrzało.

Wszyscy wiedzą, że jedno nieodpowiedzialne zachowanie w tych kielecko-płockich spotkaniach potrafią "rozgrzać" zawodników, trenerów i kibiców. Dziś zaczęło się od tego, że Słoweniec wystawił łokieć akurat wtedy, gdy ze skrzydła do środka zbiegał Michał Daszek. Reprezentant Polski został trafiony w szyję, padł na parkiet. Sędziowie poszli obejrzeć powtórkę, pokazali rozgrywającemu Industrii dwa palce. Gdyby Vlah zobaczył czerwoną kartkę, też nie byłoby kontrowersji.
A Słoweniec był w Industrii postacią absolutnie kluczową, coraz częściej widzieli też to rywale. I zaczęli go uważniej pilnować, co też miało wpływ na ofensywę Industrii. Dwie zmarnowane szanse przez Jorge Maquedę sprawiły zaś, że Orlen Wisła odskoczył na dwie bramjki. A później, gdy Torbjorn Bergerud obronił rzut Hassana Kaddaha, nawet trzy, po trafieniu Janca. Była 20. minuta i 13:10 dla mistrzów Polski.
Im bliżej było końca pierwszej połowy, tym bardziej widać było niedobory kadrowe w ekipie z Kielc. I brak Michała Olejniczaka czy Piotra Jędraszczyka, którzy mogliby stanowić realne wsparcie, ze swoją szybkością, dla Vlaha. "Nafciarze" wychodzili wyżej w obronie, przejmowali piłkę. I odskoczyli na 16:12.
I pewnie spokojnie grałoby im się aż do przerwy, gdyby nie fakt, że... Przemysław Krajewski za ostro protestował po swojej karze dwóch minut w 27. minucie - i dostał od razu drugą. Kielczanie mogli przegrać tę połowę 15:17, nie byłby to dla nich taki zły wynik. Po tym jak Bekir Cordalija obronił rzut karny Melvyna Richardsona, mieli 10 sekund, wywalczyli sobie czystą pozycję, ale Arciom Karaliok trafił w słupek. A Bergerud rzutem przez całe boisko zdążył, niemal w ostatniej sekundzie. I mistrzowie Polski prowadzili w hali Legionów 18:14.
Sześć bramek przewagi mistrza Polski z Płocka już na początku drugiej połowy. Czerwona kartka, kolejna kara. I wszystko się odwróciło
Druga połowa też zaczęła się fatalnie dla kielczan - i potwierdziła, że z Kaddahem oraz Maquedą na bokach rozegrań zespół ten traci bardzo wiele. Egipcjanin stracił piłkę w ataku, Leon Susnja rzucił do pustej bramki na 19:14. A za chwilę Maqueda z sześciu metrów rzucił prosto w Bergeruda. Nawet grając w osłabieniu, po drugiej karze w meczu Szity, "Nafciarze" odskoczyli na 21:15.
I już było bardzo blisko rozstrzygnięcia w tym spotkaniu. Ubytki kadrowe w Industrii były jednak zbyt wyraźne - Kaddaha mógł zmienić jedynie Daniel Dujszebajew, Maquedy na dobrą sprawę nie miał kto. A Xavier Sabate mógł na ławce wybierać.

Rękę podali jednak goście, konkretnie zaś: Krajewski. W 36. minucie dostał trzecią karę dwóch minut, defensywa Wisły została osłabiona, na dodatek weteran był tym ważnym polskim punktem w ekipie mistrza Polski.
W 37. minucie było już 18:21, na dodatek Zoran Ilić trzymał będącego w powietrzu i rzucającego do bramki Piotra Jarosiewicza, świetnie wykonującego tu rzuty karne. Węgier też dostał karę dwóch minut, a tu również w grę wchodziła bezpośrednia czerwona kartka. Bergerud dopiero wracał do bramki.
"Nafciarze" grali przez 40 sekund w podwójnym osłabieniu, kielczanie wykorzystali to. I Dujszebajew trafił na 19:21, gdy kończyła się kara Ilicia. Znów zrobiło się bardzo ciekawie.
Za moment sytuacja się odwróciła, to kielczanie znaleźli się w podwójnym osłabieniu. Wytrzymali jednak, na kwadrans przed końcem Industria przegrywała tylko 23:24, na dodatek trzecią karę dwóch minut - i czerwoną kartkę - dostał Zoltan Szita.

Płocczanie znów uciekli na trzy bramki, pudłował raz za razem Maqueda, zmienił go w końcu na rozegraniu... Arkadiusz Moryto. I to on trafił na 25:26 na 8,5 minuty przed końcem.
Kluczowy moment? Wejście do brammki Mirko Alilovicia w 54. minucie, przy prowadzeniu Płocka 27:25. Jarosiewcz wykorzystał wcześniej pięć "siódemek", tę jednak przegrał. Znów atak Industrii na moment się załamał, Daszek z kontry podwyższył na 28:25.
I już do końca meczu Industria nie doszła płocczan na jedno trafienie. Pierwszą ligową "Świętą Wojnę" w tym sezonie wygrał zespół z Mazowsza. Głównie dzięki Fazekasowi, najlepszemu na boisku w całym spotkaniu.
Na końcu zaś jeszcze zawrzało - Dylan Nahi sprowokował Dawydzika, ten uderzył Francuza czołem. Lekko, ale skrzydłowy Industrii padł jak rażony. Pytanie brzmiało, czy sędziowie "wycenią" to na czerwoną czy też niebieską kartkę. Nahi dostał dwie minuty, Dawydzik - czerwoną kartkę. Choć nie miało to już wpływu na rozstrzygnięcie.
Industria Kielce - Orlen Wisła Płock 27:32 (14:18)
Industria: Morawski, Cordalija, Ferlin - Jarosiewicz 7 (5/6 z karnych), Moryto 5, D. Dujszebajew 4, Vlah 3 (1/2), Kounkoud 2, Maqueda 2, Karaliok 2, Monar 1, Kaddah 1, Nahi, Rogulski.
Kary: 14 minut. Rzuty karne: 6/8.
Orlen Wisła: Bergerud 1, Borucki, Alilović - Fazekas 10, Janc 8, Richardson 7 (6/7 z karnych), Ilić 2, Dawydzik 1, Susnja 1, Daszek 1, Samoiła, Zarabec, Kosorotow, Mihić, Krajewski.
Kary: 20 minut. Rzuty karne: 6/7.
Czerwone kartki: Krajewski (36. minuta), Szita (46. minuta), Dawydzik (60. minuta).











