Mecze między Kielcami a Płockiem, nazywane "Świętą wojną", to absolutny klasyk na naszym podwórku, który budzi ogromne emocje wśród wszystkich fanów piłki ręcznej w Polsce. Ta rywalizacja od wielu lat napędza tę dyscyplinę w naszym kraju, a między klubami od dawna iskrzy. W ostatnich latach może nawet mocniej, bo na ławkach trenerskich obu drużyn zasiadają mocne charaktery i wielkie postacie światowego szczypiorniaka. W pierwszym starciu, w niesamowitych okolicznościach, których nie powstydziłby się żaden hollywoodzki reżyser, lepsza okazała się Orlen Wisła Płock, która u siebie, po rzutach karnych, pokonała kielczan. Teraz przyszła pora na rewanż. "Więcej walki niż fajerwerków" "Mecz godny finału. Mecz defensywy z jednej i drugiej strony. Więcej walki na bronionej połowie niż fajerwerków w ataku, ale inaczej być nie mogło, bo gramy o najważniejsze w tym kraju trofeum. Nasi zawodnicy dali dzisiaj z siebie maksa i było widać różnice w stylu gry do spotkania finałowego w Pucharze Polski sprzed dwóch tygodni. Przegraliśmy, ale to nic nie zmienia, bo i tak musimy grać w Kielcach" - powiedział po meczu drugi trener Industrii Kielce Krzysztof Lijewski, cytowany przez oficjalną stronę klubu. Nikt nie zakładał zresztą, że będzie inaczej, bo przyzwyczailiśmy się już do tego, że starcia między tymi dwiema drużynami są niesamowicie zacięte. I po części dlatego budzą w kibicach, zawodnikach i trenerach tak wiele emocji. Ostatnie lata to jednak absolutna dominacja drużyny z Kielc, która od 2012 roku bez przerwy zdobywała mistrzostwo Polski. Kiedy patrzymy tylko na to, nic nie wskazuje, by Wisła Płock, która ma teraz przed sobą dwa mecze na wyjeździe, miała tę znakomitą passę przerwać. Chociaż... Zaskakująca statystyka. Liczby po stronie Wisły Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko trzy ostatnie sezony i dziesięć meczów, jakie w tym czasie rozegrały ze sobą drużyny Tałanta Dujszebajewa i Xaviego Sabate wychodzi nam, że... statystyki są po stronie Wisły. Sześć, w tym trzy w tym sezonie, wygrali podopieczni Sabate, przy jednej, choć bolesnej, bo decydującej o pierwszym miejscu w sezonie zasadniczym, porażce. Trzy razy w regulaminowym czasie zwyciężała Industria Kielce, natomiast raz wygrywała po karnych. Teraz przed nami mecz w Kielcach, gdzie podopieczni Tałanta Dujszebajewa raczej nie przegrywają. Ewentualny trzeci mecz także rozegrają u siebie. I to w nich należy upatrywać faworytów, ale statystyki Wisły nie wzięły się znikąd. I wcale nie jest powiedziane, że atut własnego boiska będzie decydujący. Pewni możemy być tylko tego, że emocji nie zabraknie. Reszta to 60, a może 120 minut walki na parkiecie między zawodnikami i trenerami obu ekip.