Kielce czy Płock? Od lat to główne pytanie dotyczące mistrzostwa Polski. W ostatnich sezonach drużyna ze stolicy Świętokrzyskiego wywiązuje się z roli faworyta w idealny sposób. Wygrała ligę 12 razy z rzędu, chociaż odwieczny rywal stawia im coraz trudniejsze warunki. Poprzednie rozgrywki przyniosły ogrom emocji, bo podopieczni Tałanta Dujszebajewa zapewnili sobie tytuł w rewanżu, a losy mistrzostwa ważyły się niemal do końcowej syreny. Orlen Wisła udowodniła, że potrafi z nimi wygrywać, sięgając po dwa Puchary Polski z rzędu. W kieleckiej ekipie lato miało dwa wymiary. Pod względem kadrowym było spokojne. Ruchy były kosmetyczne, a w kolejnych tygodniach Tałant Dujszebajew będzie mógł liczyć na egipską strzelbę Hassana Kaddaha. Sporo zamieszania przyniosły jednak sprawy organizacyjne. Wciąż nie wiadomo, pod jaką nazwą i pod czyimi rządami przystąpią do rozgrywek wicemistrzowie Europy. Po 21 latach z fotela prezesa ustąpi Bertus Servaas. Ostatnie dni przyniosły światełko w tunelu. Niebawem klub powinien ogłosić nawiązanie współpracy z nowymi dużymi sponsorami. W Orlen Wiśle również nie doszło do zbyt wielu zmian. Xavier Sabate może liczyć na więcej doświadczenia: w bramce da je chorwacki bramkarz Mirko Alilović, a w ataku słoweński playmaker Miha Zarabec, który spędził ostatnie lata w THW Kiel. Dużym osłabieniem jest jednak odejście Siergieja Kosorotowa, który przeniósł się do Telekomu Veszprem. - Jeśli weźmiemy stan faktyczny, na papierze faworytem do mistrzostwa są Kielce. Play-offy dają większe możliwości Płockowi. Będą mogli zniwelować dystans miedzy zespołami. Poprzednie sezony pokazały, że jest on coraz mniejszy. Rywalizacja była bardzo wyrównana. Teraz będzie jeszcze ciekawiej. Jestem bardzo ciekawy, co w naszej lidze pokaże Zarabec, jak będzie reżyserował ich grę - mówi Grzegorz Tkaczyk, były reprezentant Polski, dziś ekspert telewizyjny. Orlen Wisła rozpocznie sezon od wyjazdowego spotkania z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski, a KS Kielce od domowego pojedynku z Chrobrym Głogów. Kto z brązem? Na papierze faworytem do brązowego medalu jest Górnik Zabrze z Tomaszem Strząbałą na ławce. 57-latek osiągał bardzo dobre wyniki w Kwidzynie, Kaliszu i Tarnowie. Teraz dostaje kadrę, z którą spokojnie może walczyć o podium. Największym wzmocnieniem jest król strzelców poprzedniego sezonu - Taras Mintoskyi. - Transfer numer jeden to osoba trenera. To gwarancja sukcesów, stabilności, twardej ręki, rozsądnego i poukładanego grania. Górnik stać na brązowy medal - przekonuje Grzegorz Tkaczyk. - Górnik powinien być w takiej próżni między dwoma największymi zespołami w lidze a resztą ligi. Zabrzanie pozyskali świetnego trenera, który jest gwarantem dobrej gry, do tego mając już mocny zespół zrobili ciekawe wzmocnienia i według mnie będą oni głównym kandydatem do medalu. O brąz powalczyć będą chciały Azoty, którym jednak brakuje stabilizacji - mówi Wojciech Staniec, redaktor naczelny portalu handballnews.pl. Klub z Puław sięgał w ostatnich latach najczęściej po "brąz". Ostatni sezon zakończył się jednak olbrzymią klapą i tylko szóstym miejscem. Ten najbliższy ma być nowym otwarciem pod okiem doświadczonego trenera Siergieja Bebeszki, który w przeszłości prowadził Mieszkowa Brześć i Motor Zaporoże. - Azoty to jedna wielka niewiadoma. Cały czas borykają się z podobnymi problemami. Nie potrafią ustabilizować tego wszystkiego, co mają. Dużo zależy od Michała Jureckiego, czy będzie zdrowy. Jeśli "Dzidziuś" będzie w formie, to ich szanse na podium wzrastają - przekonuje Grzegorz Tkaczyk. Puławianie rozpoczną sezon od sponsorskich derbów z Grupą Azoty Unią Tarnów. Górnik zmierzy się na wyjeździe z Arged Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Kto "czarnym koniem", kto do spadku? Ostrovia wniosła sporo kolorytu do superligowych rozgrywek. Świetnie spisywała się przed własną publicznością, która tłumnie zapełniała halę. Zespół Macieja Nowakowskiego powinien być mocniejszy. Utrzymano kadrę, a do tego ściągnięto byłego kadrowicza Krzysztofa Łyżwę oraz aktualnego reprezentanta Czech Daniela Reznickiego. Klub z Wielkopolski to kandydat na czarnego konia rozgrywek? - Pełna hala, świetni kibice, co roku krok do przodu - na ten klub nie da się nie patrzeć z sympatią. Beniaminek z poprzedniego sezonu utrzymał trzon zespołu, do tego się wzmocnił. Ta drużyna może namieszać, a wygrywać w Ostrowie będzie bardzo trudno - nie ma wątpliwości Wojciech Staniec. W poprzednich rozgrywkach rewelacyjnie spisywały się drużyny z Głogowa i Gdańska, które skończyły rywalizację na czwartym i piątym miejscem. Teraz o utrzymanie tego poziomu będzie trudno, ale jest to możliwe. - Te kluby osiągnęły stabilizację. Bardzo mądrze budowany jest zespół z Gdańska, który opiera się na wielu utalentowanych zawodnikach. Zobaczymy, jak poradzą sobie w bramce, bo pojawi się problem po powrocie Miłosza Wałacha do Kielc. Te dwie drużyny dalej mogą robić niespodzianki. Zanotowały progres i będą utrzymywały na tym kursie. Będzie jednak trudniej, bo w poprzednim sezonie ich wynik był jeszcze rozpatrywany w kategoriach niespodzianki. Teraz wszyscy będą mieli na nich większe baczenie - przekonuje Grzegorz Tkaczyk. Na lepszy sezon na pewno liczą w Opolu, gdzie po latach doszło do zmiany trenera. Rafała Kuptela zastąpił Bartosz Jurecki, który może liczyć na wsparcie swojego byłego podopiecznego z Piotrkowianina - Piotra Jędraszczyka. Klub z Piotrkowa raczej znów będzie bił się o utrzymanie. Bardzo ciekawe, jak na superligowym tle będzie wyglądał beniaminek z Legionowa. - W Legionowie solidnie i spokojnie pracowali na powrót do elity. Udało się pozyskać sponsora tytularnego, jednak o utrzymanie będzie bardzo trudno. Teraz - przed sezonem wydaje się, że to ta drużyna wspólnie z Piotrkowianinem będzie głównym kandydatem do spadku - mówi Wojciech Staniec. Zepter KPR Legionowo rozpocznie sezon od domowego meczu z Zagłębiem Lubin.