Powrót do przeszłości w Płocku i wielkie emocje w dwóch innych halach
Po dziewięciu seriach ORLEN Superligi sytuacja w tabeli jest bardzo ciekawa. Między czwartym a dziewiątym miejscem jest pięć punktów różnicy. W ostatniej kolejce najwięcej emocji przyniosły mecze w Głogowie i w Kwidzynie. Wciąż bez punktów pozostaje Zagłębie Lubin.

"To już nie jest nawet śmieszne…" - tak kolejny przegrany mecz w mediach społecznościowych podsumował admin Zagłębia. W czwartek podopieczni Jarosława Hipnera ulegli u siebie Zepterowi KPR-owi Legionowo 24:31. Goście nie grali wcale aż tak dobrze, ale mieli w swoich szeregach Zurabiego Tsintsadze, który odbił 16 piłek.
- Nie jestem do końca zadowolony, bo to był nasz najsłabszy mecz w tym sezonie. Gdyby Zagłębie nie było tak przetrzebione kontuzjami, na pewno z takim nastawieniem, mielibyśmy problem, aby wygrać. Jedyne co mnie cieszy, to zdobyte punkty - powiedział Tomasz Strząbała, trener Zepteru KPR-u.
Sporo emocji było w Głogowie, gdzie KGHM Chrobry podejmował Corotop Gwardię Opole. Spotkanie długo było wyrównane. W końcu goście odskoczyli na trzy trafienia, ale jeszcze przed przerwą straty z minimalną nawiązką odrobili gracze Witalija Nata. Gospodarze poszli za ciosem i po zmianie stron zyskali pięć bramek przewagi. Nie pozwoliło im to jednak na kontrolę, bo stracili skuteczność, a Gwardia odrobiła straty i w końcówce doprowadziła do remisu. W ostatniej minucie gola na 28:27 dla ekipy z Dolnego Śląska zdobył Wojciech Styrcz. Tuż przed końcem Anton Derewiankin zatrzymał rzut Macieja Zarzyckiego.
- Wiedzieliśmy, że to będzie trudny i wymagający mecz. Gwardia straciła ostatnio sporo punktów i potrzebowała ich jak tlenu. Przewidywaliśmy, że będą starali się narzucić swoje warunki. Dobrze, że udało nam się to odeprzeć. Przegrywaliśmy już trzema golami, ale wtedy zacieśniliśmy obronę i swoje zrobiła bramka. Przy plus pięć za szybko straciliśmy trzy gole z rzędu. Później zaczęły się huśtawki, gra bramka za bramkę. Cieszymy się, że dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Chłopaki wytrzymali napięcie i udowodnili, że są prawdziwym zespołem - wyjaśniał Witalij Nat, trener KGHM Chrobrego.
Emocji zabrakło w starciu srebrnego i brązowego medalisty poprzedniego sezonu. Industria Kielce rozbiła na wyjeździe Rebud KPR Ostrovię Ostrów Wielkopolski 38:24. Sentymentalny powrót zaliczyli szczypiorniści i kibice Orlenu Wisły Płock, którzy po 15 latach znów poczuli smak rywalizacji w legendarnej "Blaszak Arenie". Mistrzowie Polski pokonali Azoty Puławy 42:25.
- Kibice stworzyli super atmosferę. Podeszliśmy poważnie do tego spotkania. Od początku graliśmy dobrze i pewnie. Teraz jest czas na przerwę reprezentacyjną. To bardzo dobre dla nas, bo będziemy mogli więcej potrenować, nabrać sił - powiedział Xavier Sabate, trener "Nafciarzy".
Zwroty akcji zobaczyli kibice w Kwidzynie, gdzie Energa Bank PBS MMTS podejmowała Handball Stal Mielec. Początek należał do beniaminka, który w pierwszym kwadransie wypracował dwie bramki przewagi. Później zaciął się na dziewięć minut w ataku, a rywale rzucili siedem goli z rzędu. Gospodarze schodzi na przerwę z czterema trafieniami przewagi. W drugiej części podopieczni Roberta Lisa zmienili system obrony, w bramce pomagał Krystian Witkowski. Stal odrobiła straty, a końcówce znów wyszła na prowadzenie. Finalnie wygrała 30:29.
- Emocji był ogrom. Ledwie dyszę po ostatniej syrenie. Ten mecz kosztował nas bardzo dużo siły. Cieszę się, że po raz kolejny udowadniamy, że potrafimy udźwignąć ciężar takich pojedynków. W poprzedniej kolejce przegraliśmy po karnych, teraz zdobyliśmy arcycenne punkty dla układu tabeli. Mocno podbudowaliśmy się mentalnie - powiedział Filip Stefani, skrzydłowy Handball Stali.
Na koniec serii Netland MKS Kalisz pewnie ograł na wyjeździe Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 30:22. Teraz superligowe rozgrywki czeka przerwa reprezentacyjna.













