Partner merytoryczny: Eleven Sports

Olbrzymie emocje w "Derbach Wielkopolski". Zdecydował długi konkurs rzutów karnych

Poniedziałkowe „Derby Wielkopolski” były ozdobą piątej serii ORLEN Superligi. Energa MKS Kalisz pokonała na wyjeździe Rebud KPR Ostrovię Ostrów Wielkopolski po rzutach karnych.

Piotr Jędraszczyk
Piotr Jędraszczyk/Piotr Matusewicz / PressFocus / NEWSPIX.PL/Newspix

W odnoszeniu zwycięstw w takim stylu wyspecjalizowało się PGE Wybrzeże Gdańsk. W sobotę rozstrzygnęło w ten sposób już trzecie spotkanie w tym sezonie. Podopieczni Patryka Rombla mogą jednak żałować, bo przez większość czasu prowadzili z Gwardią Opole. W najlepszym momencie pięcioma golami. Ekipa Bartosza Jureckiego zanotowała udany ostatni kwadrans. Nie tylko odrobiła straty, ale wyszła na prowadzenie. To gospodarze musieli drżeć o punkty niemal do ostatniej akcji. Na 11 sekund przed końcem do remisu 27:27 doprowadził Rafał Stępień. W karnych gdańszczanie wygrali 4:3. Znów między słupkami błysnął Mateusz Zembrzycki.

Pierwsze zwycięstwo w regulaminowym czasie odniósł Śląsk Wrocław. Beniaminek pokonał na wyjeździe MMTS Kwidzyn 29:26. Pierwsza połowa była wyrównana, ale w drugiej części przyjezdni odskoczyli na kilka bramek. Bezlitośnie wykorzystywali liczne błędy zespołu Bartłomieja Jaszki. Miejscowym na nic zdała się świetna postawa w bramce Łukasza Zakrety, który odbił 16 piłek.

- Spodziewaliśmy się ciężkiego spotkania. W szatni powiedziałem chłopakom, że do 45. minuty możemy grać na remisie, a kluczowa będzie tylko końcówka. Na szczęście wcześniej udało nam się odskoczyć i dowieźć zwycięstwo. Pierwsza połowa była toczona bramka za bramkę. Po przerwie byliśmy bardzo zmotywowani. Było widać nasze dobre przygotowanie. Chcieliśmy grać cierpliwie. Długie wymiany przyniosły swój efekt - wyjaśniał Bartłomiej Koporowski, trener Śląska.

KGHM Chrobry Głogów zdeklasował Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 38:21. Zbyt wielu emocji nie było Zabrzu, gdzie Orlen Wisła Płock pokonała Górnika 27:20. Podopieczni Xaviera Sabate po kilku minutach prowadzili 7:1. Gospodarze podjęli walkę, jeszcze w pierwszej połowie zbliżyli się na dwa trafienia, ale "Nafciarze" schodzili na przerwę, prowadząc 15:10. Przewagę było łatwiej budować i kontrolować dzięki dobrze spisującym się w bramce Viktorowi Hallgrimssonowi. Islandczyk odbił 11 piłek, co przełożyło się na 38-procentową skuteczność.

- Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego spotkania. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w Zabrzu zawsze grało nam się ciężko. Chcieliśmy mocno zacząć. Udało się. Później sami się pogubiliśmy, robiąc za dużo prostych błędów. Dlatego Górnik nas dogonił. W bramce fantastyczny był Viktor. Kiedy rywale dochodzili do czystych sytuacji, to on ratował nam cztery litery. To coś wspaniałego, że mamy takiego bramkarza. To dało nam przewagę - oceniał Michał Daszek, kapitan Orlen Wisły.

Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - Energa MKS Kalisz. Skrót meczu/Polsat Sport/Polsat Sport

Orlen Superliga. Olbrzymie emocje w „Derbach Wielkopolski”. Zdecydował długi konkurs rzutów karnych

Na rollercoaster zostali zaproszeni kibice w Puławach, gdzie Azoty podejmowały Zepter KPR Legionowo. Zanosiło się na łatwe zwycięstwo gospodarzy, który szybko zbudowali pięciobramkową przewagę. Goście nie odpuszczali i do przerwy był remis 15:15. Po zmianie stron zespół z Mazowsza poszedł za ciosem i osiągnął cztery trafienia przewagi. Podopieczni Patryka Kuchczyńskiego szybko zniwelowali stratę, a w końcówce znów odskoczyli na plus pięć, wygrywając 39:35. Kolejny świetny występ zaliczył Łukasz Gogola, który zaliczył 11 bramek i 8 asyst.

- Spodziewałem się, że to będzie wymagające spotkanie. Z naszej strony, było ono rozgrywane falami. Część gry była fajna, obiecująca. Mieliśmy wysokie prowadzenie, ale jest element, nad którym musimy mocno pracować. Chodzi o dyscyplinę. Zbyt dużo piłek oddaliśmy za darmo, nie mówiąc nawet o czystych sytuacjach rzutowych. Wprowadzamy nowy element wyższej obrony. Liczymy się z tym, że tych traconych bramek jest więcej. Z każdym kolejnym spotkaniem powinno być jednak lepiej - tłumaczył Patryk Kuchczyński, trener Azotów Puławy.

Bardzo pewne zwycięstwo, mimo gry w okrojonym, bo zaledwie jedenastoosobowym składzie, odniosła Industria Kielce. W niedzielę pokonała na wyjeździe Zagłębie Lubin 34:21.

Zdecydowanie najwięcej walki było w ostatnim spotkaniu serii. W derbach Energa MKS Kalisz wygrała po rzutach karnych z Rebud Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Od początku prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. W końcówce dwa trafienia przewagi zyskali gospodarze. Na finiszu przyjezdni zdołali zniwelować stratę i zyskać lekką inicjatywę. Nie zakończyli ostatniej akcji rzutem i mecz skończył się remisem 32:32. Konkurs rzutów karnych był długi. Ostrowianie mogli wygrać, ale w kluczowym momencie, w piątej kolejce pomylił się Bartłomiej Tomczak. Energa MKS utrzymała się w grze, aby finalnie wygrać 8:7 i zgarnąć dwa punkty. To pierwsze, superligowe "Derby Wielkopolski", w których wygrali goście.

- Cieszymy się. To ważne, derbowe spotkanie. Zbieramy punkty, aby być jak najwyżej w tabeli. Dostarczyliśmy wielu emocji kibicom. Nie zabrakło potu i krwi. Musieliśmy jednak trzymać emocje na wodzy. Trener nas na to uczulał. Myślę, że jakościowo ten mecz stał na dobrym poziomie. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale to my jesteśmy zwycięzcy i możemy się trochę pobawić - powiedział Jakub Moryń z Energi MKS-u.

- Czujemy bardzo duży niedosyt. Spotkanie było bardzo emocjonujące. Było sporo zwrotów akcji. W newralgicznym momencie mieliśmy plus dwa. Nie uszanowaliśmy tego. Kalisz zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę. Nie mylili się w stuprocentowych sytuacjach. Karne to gra nerwów, troszeczkę loteria. Mieliśmy piłkę na zwycięstwo. Zdobywamy cenny punkt, ale liczyliśmy na więcej - wyjaśniał Kamil Adamski, rozgrywający zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego.

Kolejne superligowe spotkania już w środę

Zawodnicy Gwardii Opole/
Bartosz Jurecki/
Michał Daszek/
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem