Przez 10 lat zespół z Płocka przyjeżdżał do Kielc może nie skazywany na porażkę, ale na pewno jako ekipa z mniejszymi szansami na sukces. Owszem, czasem "Nafciarzom" udało się coś wskórać, ale koniec końców niemal wszystkie trofea i tak trafiały do gabloty ówczesnego Vive. W ostatnich sezonach to się zmieniło, Wisła znalazła sposób na odwiecznego rywala, zabierała mu kolejny zwycięstwa w Pucharze Polski. A w poprzednim sezonie dorzuciła do tego tytuł mistrza Polski. Zmagania w Lidze Mistrzów w tym sezonie, dokładniej oddające możliwości naszych drużyn, lepiej zaczęła Industria, była w stanie wygrać w Magdeburgu czy w Trondheim. Płocczanie niemal wszystko przegrywali, w grudniu byli w fatalnej sytuacji. Po przerwie na mistrzostwa świata wszystko się jednak zmieniło, Xavier Sabate stworzył zespół groźny dla wszystkich na kontynencie. Zwycięstwo w Paryżu z PSG, później dwa kolejne triumfy - to sprawiło, że jego zespół jest już pewny awansu do fazy play-off. Industria zaś pokpiła sprawę, zdobyła punkt w trzech spotkaniach. W środę musi wygrać w Zagrzebiu i liczyć na porażkę Kolstad w Barcelonie, tylko to da jej awans. I właśnie z tych powodów wyżej dzisiaj wyglądały szanse Orlenu Wisły. Industria musiała nie tylko wygrać, ale też najlepiej różnicą czterech bramek, bo w październiku na Mazowszu o tyle właśnie była gorsza (25:29). Ten niedzielny rewanż nie decydował jeszcze o mistrzostwie Polski, ale właściwie rozstrzygał o pierwszej pozycji przed fazą play-off. I ewentualnym przywileju zorganizowania trzeciego meczu w finale w swojej hali. Orlen Superliga. Industria Kielce - Orlen Wisła Płock. Wielki hit o przywilej przed fazą play-off Od początku było to spotkanie dwóch ekip, które zdecydowanie lepiej czują się w defensywie niż w ataku. Po 10. minutach było 2:2, jedna z tych czterech bramek padła z rzutu karnego. Tałant Dujszebajew zaskoczył tym, że postawił początkowo na Theo Monara, a nie Arcioma Karalioka, ale środek defensywy kielczan wcale na tym nie ucierpiał. Nie był to pewnie mecz piękny dla kibiców w tej fazie, ale emocjonujący - już tak. W 12. minucie Industria mogła odskoczyć na 5:3, ale Dylan Nahi przegrał w kontrze pojedynek z Mirko Aliloviciem. A już 30 sekund później "Nafciarze prowadzili 5:4. Co istotne, nie było tym razem większych tarć na parkiecie, a przecież w przeszłości sędziowie potrafili rozdać kilka czerwonych kartek w "Świętej Wojnie" jeszcze przed przerwą. Teraz pierwszy raz zaiskrzyło dopiero w 17. minucie, gdy trochę poprzepychali się koledzy z reprezentacji Hiszpanii: Abel Serdio i Daniel Dujszebajew. Obaj dostali dwie minuty kary. Samo spotkanie było więc wciąż na styku, nie brakowało akcji, które podziwia się później długimi tygodniami. Jak to Daniela Dujszebajew na 9:9 w 23. minucie. Rozgrywający Industrii jednym zamachem całkowicie zmylił Tomasa Pirocha i posadził na parkiecie bramkarza Alilovicia. A później rzucił po prostu nad nim. Więcej już w tym fragmencie było błędów w ofensywie, co powodowało też kontry. Częściej więc piłkę z bramki wyciągali bramkarze, ale dopiero w 29. minucie ktoś zdołał odskoczyć na dwa trafienia. Dokonała tego Wisła, po trafieniu świetnego w pierwszej połowie Gergo Fazekasa, prowadziła 13:11. A złą informacją dla kielczan było to, że dwie kary miał już Karaliok. Skończyło się na jednej bramki różnicy na korzyść mistrzów Polski, a jeszcze Industria miała ostatnią akcję, mogła wyrównać. Znakomity Miha Zarabec prowadził Orlen Wisłę do sukcesu. Industria szukała przełomowego momentu W drugiej połowie wiele się jednak zmieniło. Przede wszystkim: defensywa płocczan wyglądała lepiej niż kielczan, gospodarzom z trudem przychodziło zdobywanie pozycji. A jeszcze do tego kilka świetnych interwencji zaliczył Mirko Alilović. W 40. minucie "Nafciarze" mogli odskoczyć na trzy bramki, Przemysław Krajewski zmarnował okazję ze skrzydła. Świetnie grę gości prowadził Miha Zarabec, w Industrii takiego lidera na środku brakowało. Igor Karacić skręcił staw skokowy w końcówce czwartkowego meczu z Nantes, jakiś czas będzie pauzował. Tyle że płocczanie nie wykorzystali swojej szansy na odskoczenie i względny spokój, a Industria wykorzystała drugą karę dla Serdio - i w 43. minucie Tomasz Gębala wyrównał na 17:17. Najwyższy gracz Industrii, zwykle grający tylko w obronie, trzymał gospodarzy w tym okresie przy życiu - trafiał raz za razem. Inna sprawa, że Industria innego pomysłu na rozgrywania ataku nie miała. Tałant Dujszebajew poprosił w 46. minucie o przerwę, po czasie kapitalną akcją popisał się syn trenera Industrii - Alex. Nie tylko cudownie przerzucił piłkę na drugą stronę, bramkę zdobył ostatecznie jego brat Daniel, ale karę dostał też Marcel Sroczyk. Kielczanie po raz pierwszy objęli wtedy prowadzenie w drugiej połowie - 19:18. Za chwilę jednak sytuacja się odwróciła, w osłabieniu musieli grać gospodarze. I nie dali rady zatrzymać skrzydłowych: najpierw Filip Michałowicz, a po nim Lovro Mihić sprawili, że mistrzowie kraju odzyskali dwubramkowe prowadzenie. Znów mieli komfort, gdy sprawę skomplikował im Mirsad Terzić. Trafił w twarz Szymona Sićko, już po rzucie Polaka, zobaczył czerwoną kartkę. Industria traciła jedną bramkę, Wisła straciła podstawowego defensora. Za chwilę był już remis 22:22, po trafieniu Koukouda. I niecałe siedem minut do końca. A później wszystko potoczyło się po myśli Industrii. Ważne bramki zdobyli Michał Olejniczak i Dylan Nahi, gospodarze odskoczyli na 25:23. Zacieśnili obronę, powstrzymywali Fazekasa i Zarabeca. I gdy już się wydawało, że wicemistrzowie kraju wreszcie mają wszystko w ręku, karę dostał Jorge Maqueda, a Zarabec z karnego zdobył kontaktowe trafienie. A później Wiśle zostało 25 sekund na ostatnią bramkę - i wyrównanie wyniku. Już było wiadomo, że w bilansie dwóch spotkań Nafciarze i tak będą lepsi, więc pewnie faza zasadnicza Orlen Superligi zakończy się ich triumfem. Ale kolejny mecz bez porażki w Kielcach też miałby dla nich spore znaczenie. Zmarnowali jednak szansę, został im tylko rzut bezpośredni z dziewięciu metrów, i to po analizie VAR. Rok temu w takiej sytuacji, w pierwszym meczu finałowym, Kirył Samoiła trafił na remis. Teraz Gergo Fazekas nie powtórzył jego wyczynu, nie doszło do rzutów karnych. Industria wygrała 25:24. Industria Kielce - Orlen Wisła Płock 25:24 (12:13) Industria: Cordalija, Wałach - Sićko 7 (3/3 z karnych), Olejniczak 4, D. Dujszebajew 3, Gębala 3, Nahi 2, Karaliok 2, A. Dujszebajew 2, Maqueda 1, Kounkoud 1, Monar, Surgiel, Rogulski, Kaddah. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 3/3. Orlen Wisła: Alilović, Jastrzębski - Zarabec 10 (3/3 z karnych), Fazekas 6, Michałowicz 2, Krajewski 2, Żytnikow 2, Mihić 1, Susnja 1, Serdio, Dawydzik, Stepancić, Panić, Terzić, Piroch, Sroczyk. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 3/3.