Witalij Nat, trener zespołu z Dolnego Śląska, przestrzegał, że jego podopiecznych w gdańskiej Hali GUMed czeka ciężkie zadanie. Pierwsza połowa była zacięta, ale w końcówce gospodarze odskoczyli na dwie bramki. W drugiej części powiększyli przewagę. KGHM Chrobry gonił, głównie dzięki świetnej dyspozycji Pawła Paterka, który zdobył 10 bramek. Po 60. minutach był remis 29:29. W rzutach karnych PGE Wybrzeże wygrało 4:2. Dwie interwencja zanotował Mateusz Zambrzycki, który nieźle spisał się również w meczu, broniąc 14 piłek. – Każdy konkurs rzutów karnych wyglądał podobnie. Co ciekawe, w poprzednim sezonie nie udało nam się wygrać żadnego. Teraz cieszymy się podwójnie, że zwyciężyliśmy już cztery razy. Jeśli chodzi o mecz, to kluczowym elementem z naszej strony był kontratak. Właśnie w ten sposób rzuciliśmy parę łatwych bramek. Później pozwoliliśmy rywalom na zbyt dużo, dlatego nas doszli – wyjaśniał Jakub Będzikowski, rozgrywający PGE Wybrzeża. Trzeci mecz po karnych… przegrał Piotrkowianin Piotrków Trybunalski. Podopieczni Michała Matyjasika mogą jednak cieszyć się z punktu, bo przez większość domowego spotkania z MMTS-em Kwidzyn musieli gonić. Jeszcze dziesięć minut przed końcem mieli pięć bramek straty. Doprowadzili jednak do remisu 31:31. W karnych zespół Bartłomieja Jaszki wygrał 4:3. – Na dziesięć minut przed końcem nasza sytuacja była beznadziejna, ale trzeba walczyć do ostatniej piłki i z tego się cieszę. Chłopcy pokazali charakter. Nie zwiesili głów, ale wierzyli do końca – powiedział Michał Matyjasik, trener Piotrkowianina. – Jest niedosyt, bo przez 50 minut kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Gra się jednak dłużej, a my w ostatnich fragmentach zaczęliśmy postępować asekuracyjnie. Gospodarze to wykorzystali i ostatnią akcją doprowadzili do remisu. Cieszę się z tego, że rzuty karne poszły po naszej myśli i zabieramy do domu dwa punkty – skomentował Bartłomiej Jaszka, szkoleniowiec MMTS-u. Pewne zwycięstwo w okrojonym składzie odniosła Industria Kielce, która pokonała Gwardię Opole 39:21. Bardzo dobre spotkanie rozegrał świętujący w środę 21. urodziny Bekir Cordalija. Bramkarz z Bośni i Hercegowiny odbił 15 piłek, co przełożyło się na 44-procentową skuteczność. W ataku błysnął Arkadiusz Moryto, autor ośmiu goli i siedmiu asyst. Kolejny raz na wymianę ciosów z faworytem poszły Azoty Puławy. Orlen Wisła wygrała z nimi w Płocku 40:31. Szczególnie szalona była pierwsza część, w której przez 20 minut inicjatywa i minimalne prowadzenie należało do przyjezdnych. Jednak mistrzowie Polski schodzili na przerwę, prowadząc 18:16. Po zmianie stron błyskawicznie zbudowali przewagę dającą spokój. – Azoty grały bardzo dobrze. Początek spotkania był nerwowy z naszej strony. Pod koniec pierwszej połowy przejęliśmy jednak kontrolę. Później to utrzymywaliśmy. Cieszymy się, że rzuciliśmy 40 bramek. To świadczy, że robimy progres w ofensywie – powiedział Marko Panić, rozgrywający Orlen Wisły. Bardzo zacięty mecz odbył się w Kaliszu. Energa MKS pokonała Górnika Zabrze 30:29. Pierwsza połowa była toczona gol za gol i zakończyła się remisem 14:14. Na początku drugiej części goście wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Podopieczni Rafała Kuptela grali dobrze w obronie i zniwelowali starty, a w nerwowej końcówce przechylili szalę na swoją stronę. Ostatniego gola rzucił Bartosz Kowalczyk. Rywale mogli odpowiedzieć, ale popełnili błąd. – To był kolejny emocjonujący mecz z naszym udziałem. Wybroniliśmy ostatnią piłkę i mieliśmy jeszcze cztery sekundy do rozegrania. Bardzo dziękuję chłopakom za poświęcenie. Podobnie jak kibicom, którzy nas nieśli. Pogubiliśmy się na początku drugiej połowy. Wziąłem czas, aby to uspokoić. Później kroczek po kroczku wróciliśmy do gry – tłumaczył Rafał Kuptel, trener Energi MKS-u. Bez punktów pozostaje Zepter KPR Legionowo. W czwartek przegrał przed własną publicznością z Zagłębiem Lubin 29:30. Gospodarze prowadzili przez niemal całe spotkanie, nawet różnicą pięciu bramek. W ostatniej akcji trzy punkty drużynie z Dolnego Śląska zapewnił Paweł Krupa.– Pierwszy raz nie wiem, co powiedzieć po meczu. Oddaliśmy troszeczkę to spotkanie. Mieliśmy duże szanse na zwycięstwo. Musimy to przeanalizować na chłodno. Mimo jakości przeciwników, to my przegraliśmy sami ze sobą – podsumował Michał Prątnicki, szkoleniowiec Zepteru KPR-u. – Drużyna z Legionowa postawiła nam trudne warunki przez większość spotkania. My jesteśmy w trakcie przebudowy po licznych, letnich zmianach. Docieramy się na boisku, dlatego z naszej strony pojawiają się błędy. Tych było dużo. Ten zespół ma charakteryzować jednak wiara do końca. Tak właśnie było. Cieszymy się ze zwycięstwa, bo punkty zebrane na każdym etapie sezonu mają duże znaczenie. W Legionowie jest fantastyczna publiczność. U nas jest jeszcze trochę do zrobienia w tym temacie – przyznał Jarosław Hipner, trener Zagłębia. Spotkanie Śląska Wrocław z Rebud KPR-em Ostrovią Ostrów Wielkopolski odbędzie się 13 listopada. 7. seria ORLEN Superligi ruszy w sobotę.