Górnik zdecydowanie lepiej rozpoczął spotkanie. Gospodarze byli skuteczni w ataku, głównie za sprawą Tarasa Minotskyiego. Prowadzili już 15:11, ale w końcówce pierwszej części nieco się pogubili. Mieli szansę na trzybramkowe prowadzenie, ale schodzili do szatni przy wyniku 17:16. Drugą część od mocnego uderzenia rozpoczęła Wisła, która zbudowała dwie bramki przewagi, które utrzymywała w kolejnych fragmentach. Świetnie grał Georgo Fazekas, który w pojedynkę ogrywał defensorów. "Nafciarze" nie wykorzystali kilku szans na plus trzy, a w końcówce podopieczni Tomasza Strząbały złapali bezpośredni kontakt. Przy wyniku 31:30 dla płocczan mieli siedem sekund na rozegranie akcji. Rzut Lukasa Morkowskiego przeleciał obok słupka. Trudne spotkanie Wisły Płock. Górnik walczył do samego końca - To był najtrudniejszy mecz z Górnikiem. To było fantastyczne spotkanie, z ogromem emocji. Z naszej strony, niepotrzebnych. Mieliśmy kilka piłek na "zabicie" meczu. Doprowadziliśmy do dramatycznej końcówki. Wiemy, że za tydzień też będzie ciężko. Górnik oddał wszystko, zagrali świetnie. Zabrzanie dalej mają młody zespół, który zbiera doświadczenie. Dysponują bardzo dobrym składem, cały czas idą do przodu - powiedział Michał Daszek, kapitan Orlen Wisły. - Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Zabrakło nam koncentracji albo sił w ostatniej akcji. Daliśmy z siebie absolutnie wszystko. To było znakomite spotkanie dla kibiców. Jesteśmy niezadowoleni, bo mieliśmy szansę na zwycięstwo. Do nikogo nie mamy pretensji. Z takim przeciwnikiem mogło wydarzyć się wszystko. Wisłę postaramy się dopaść za kilka dni- tłumaczył Tarasa Minotskyi. Łatwe zwycięstwo Industrii Kielce. W Puławach kibice obejrzeli "spektakl" W sobotę bardzo ambitną postawę pokazał KGHM Chrobry Głogów, który długo stawiał wymagające warunki Industrii Kielce. Po podopiecznych Witalija Nata nie było widać, że w ciągu czterech dni rozegrali dwa wymagające spotkania z Azotami Puławy. Gospodarze wytrzymali nieco ponad 40 minut z minimalną stratą. Obrońcy trofeum okres między 44. a 52. minutą wygrali 8:0, a całe spotkanie 30:22. - W powietrzu czuć było atmosferę i rangę meczu. Chrobry to ambitna drużyna. Oba zespoły postawiły na obronę. W pierwszej połowie w ataku popełniliśmy zbyt dużo błędów technicznych i byliśmy nieskuteczni. Nie mogliśmy rozwinąć skrzydeł. W drugiej części skupiliśmy się na pewniejszym rozgrywaniu. Chrobry pokazał, że nie jest przypadkową drużyną. W play-offach nie chodzi o ładne i wysokie wygrane, ale o to, by na koniec zwyciężyć - wyjaśniał Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii. - Do 40. minuty był to wyrównany mecz. Wiedzieliśmy przeciwko komu gramy. Kielce to hegemon naszej ligi, jedna z najlepszych drużyn w Europie. Przestrzegałem naszych zawodników przed prostymi błędami i niewykorzystanymi sytuacjami. To zawsze zemści się w starciu z taką drużyną. W ciągu 10 minut nie rzuciliśmy żadnej bramki, a oni odskoczyli nam na osiem i mieli wszystko pod kontrolą. Czapki z głów dla moich zawodników, że się nie poddali. Oni są głodni sukcesu. Mimo zmęczenia daliśmy z siebie wszystko. W rewanżu, chociaż będzie bardzo ciężko, nie położymy się przed rywalem. Będziemy walczyć do ostatniej sekundy - tłumaczył Witalij Nat, szkoleniowiec KGHM Chrobrego. Bardzo ciekawie było w Puławach, gdzie w półfinale rywalizacji o miejsca 5-8 Azoty Puławy mierzyły się z MMTS-em Kwidzyn. Przyjezdni zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. W pewnym momencie drugiej połowy prowadzili już czterema bramkami, ale faworyt zdołał doprowadzić do remisu 35:35, zaliczając kluczowe trafienie na sześć sekund przed końcem. W rzutach karnych wygrał 2:1. Bohaterem został Zurabi Tsintsadze, który obronił w nich aż cztery rzuty. - Nasze ostatnie spotkania to prawdziwe horrory dla kibiców. Szczęście było po naszej stronie. Graliśmy w kratkę, ale wygraliśmy. Nieco ponad minutę przed końcem przegrywaliśmy jeszcze trzema trafieniami. Gra się do końca. Nasza bramka nie funkcjonowała za dobrze w meczu, ale Zurab pozbierał się na konkurs rzutów karnych i dołożył swoją wielką cegiełkę do tego triumfu - powiedział Patryk Kuchczyński, drugi trener Azotów. Ich rywalem w meczu o 5. miejsce będzie Energa MKS Kalisz, która bez problemów pokonała u siebie Arged Rebud KPR Ostrovię Ostrów Wielkopolski. Ciekawie jest w grupie spadkowej. Serię siedmiu porażek z rzędu przerwał Piotrkowianin Piotrków Trybunalski, który pokonał u siebie Zepter KPR Legionowo 28:27. Gospodarze byli o krok od roztrwonienia wysokiej przewagi. Ekipa Michała Matyjasika ma 29 punktów - o jeden więcej od zajmującego lokatę barażową Zagłębia Lubin. "Miedziowi" wygrali w tej serii na wyjeździe z Gwardią Opole 28:27. - Upłynęły dwa miesiące bez zwycięskiego meczu. Oduczyliśmy się wygrywania. To było widać w drugiej połowie, gdzie prowadziliśmy już ośmioma bramkami. Nagle sami dostarczyliśmy tlenu zespołowi z Legionowa. Zaczęli odrabiać straty, bo w nasze poczynania wkradła się niemoc. Popełnialiśmy proste błędy. Cztery razy przekroczyliśmy linię szóstego metra. Zamiast grać swoją piłkę ręczną, to wróciliśmy do tego, co nam przeszkadzało w ostatnich tygodniach. Najważniejsze, że trzy punkty zostały w Piotrkowie - powiedział Michał Matyjasik, trener Piotrkowianina. Świetną serię kontynuuje Energa Wybrzeże Gdańsk, która zanotowała piąte zwycięstwo z rzędu. Ograła na wyjeździe Grupę Azoty Unię Tarnów 33:25. PÓŁFINAŁY: KGHM Chrobry Głogów - Industria Kielce 22:30 (10:11) Górnik Zabrze - Orlen Wisła Płock 30:31 (17:16) O MIEJSCA 5-8: Azoty Puławy - MMTS Kwidzyn 35:35 (17:18) k. 2:1 Energa MKS Kalisz - Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski 27:22 (14:11) GRUPA SPADKOWA: Grupa Azoty Unia Tarnów - Energa Wybrzeże Gdańsk 25:33 (14:15) Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Zepter KPR Legionowo 28:27 (18:13) Corotop Gwardia Opole - Zagłębie Lubin 27:28 (10:12)