W hicie ósmej serii Orlen Wisła zwyciężyła przed własną publicznością 29:25. Od pierwszych minut drużyny musiały radzić sobie z osłabieniami. Sędziowie pokazali aż 21 kar. Niebieską kartkę zobaczył Jorge Maqueda, a czerwoną z gradacji upomnień Mirsad Terzic. Pod koniec pierwszej części gospodarze odskoczyli na cztery trafienia, a na początku drugiej na pięć. Kielczanie gonili. Doszli na remis, ale w kluczowym momencie - podobnie jak we wcześniejszych minutach - mieli problemy z Mirko Aliloviciem. Chorwat odbił 13 piłek - o dziewięć więcej od Sandro Mestricia i Miłosza Wałacha. W ataku kapitalne zawody rozegrał Mitja Janc. - Mieliśmy okazję, aby wyjść na prowadzenie, ale zemściły się na nas niewykorzystane sytuacje sam na sam z Mirko Aliloviciem. "Nafciarze" nabierali po jego interwencjach wiatru w żagle. Byli jeszcze bardziej zdyscyplinowani w ataku. Płock gra bardzo dobrze w obronie. Jeśli masz okazję, to musisz zamieniać je na gola - wyjaśniał Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce. Dla Orlen Wisły to piąta wygrana z rzędu nad odwiecznym rywalem. To jej najlepsza seria w kielecko-płockich starciach od 30 lat. Mecz zakończył się potężną awanturą między Tałantem Dujszebajewem a Xavierem Sabate. Po końcowym gwizdku starli się również zawodnicy. W najbliższych dniach konsekwencje z tych zachowań wyciągnie Komisarz Ligi. - To był bardzo fajny, ciekawy mecz. W mojej ocenie, było w nim za dużo niesportowych emocji. Taka jest jednak "Święta Wojna". Przyzwyczailiśmy się do tego. Cieszę się, że utrzymaliśmy prowadzenie i koncentrację do końca. Z tym było różnie w tym sezonie. W ostatnich dziesięciu minutach daliśmy z siebie wszystko i zagraliśmy bardzo dobrze. Mamy cztery bramki przewagi przed meczem w Kielcach. Dobrze zareagowaliśmy po porażce z Berlinem. Nie zwieszamy głów. Brawo dla zespołu z Kielc, bo niełatwo jest grać w dwunastu. To było spotkanie na fantastycznym poziomie. Kalendarz nie jest łaskawy, bo pod tym względem mogło być tylko lepiej - tłumaczył Michał Daszek, kapitan zespołu z Kielc. Hit pełen emocji. Niespodzianka w Głogowie W niedzielę do dużej niespodzianki doszło w Głogowie. Energa MMTS Kwidzyn pokonała KHGM Chrobrego 28:27. Podopieczni Bartłomieja Jaszki zagrali bardzo dobrze w obronie. W bramce mogli liczyć na solidne wsparcie Jakuba Matlęgi, który odbił 16 piłek. - Zespół gospodarzy postawił nam trudne warunki, ale bardzo chcieliśmy wygrać. Zagraliśmy tak, jak potrafimy. We wcześniejszych meczach mieliśmy swoje problemy, dłuższe okresy słabszej dyspozycji. Tutaj narzuciliśmy nasz styl od pierwszej minuty. Mieliśmy delikatne przestoje, ale potrafiliśmy w takich momentach wytrzymać i wrócić do gry, która przynosiła nam korzyść - powiedział Bartłomiej Jaszka, trener Energi MMTS. W sobotę z roli faworyta wywiązał się inny pucharowicz - Górnik Zabrze, który pokonał Piotrkowianina w Piotrkowie Trybunalskim 33:26. Zaskakująco wysokie zwycięstwo w Gdańsku odniosła Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski, która ograła PGE Wybrzeże 39:28. W drugiej części goście zagrali bardzo dobrze w obronie. W ofensywie mogli liczyć na Kamila Adamskiego, który zdobył 10 bramek. - To dla nas ważne zwycięstwo. Pokazaliśmy, że potrafimy rywalizować z silnymi zespołami i nie boimy się żadnego przeciwnika. Każdy zawodnik dołożył swoją cegiełkę do tego sukcesu - przyznał Kim Rasmussen, trener drużyny z Wielkopolski. Skandal po zakończeniu "Świętej wojny". Sprawą zajęła się Superliga Po serii czterech kolejnych porażek na zwycięskie tory wróciła Corotop Gwardia Opole, która ograła u siebie Zepter KPR Legionowo 37:30. - Działo się dużo. Nie od początku wyglądało to tak, jakbyśmy chcieli. Naszym celem było sukcesywne powiększanie przewagi. Złapaliśmy lekką zadyszkę pod koniec pierwszej połowy. Z szatni wyszliśmy dobrze zmotywowani. Po zmianie stron znów zaczęliśmy budować przewagę, dzięki twardej obronie - wyjaśniał Mateusz Wojdan, skrzydłowy Corotop Gwardii, który w sobotę zdobył 10 bramek. W poniedziałek potknięcia rywali wykorzystały Azoty Puławy, które pokonały na wyjeździe Śląsk Wrocław 37:35 i awansowały na podium. Na zakończenie serii Energa MKS Kalisz ograła Zagłębie Lubin 30:24.