Starcie trzeciej z czwartą drużyną ostatnich dwóch sezonów musiało przykuwać uwagę. KGHM Chrobry udowodnił, że znajduje się w tym momencie w lepszej dyspozycji od drugiego z polskich uczestników Ligi Europejskiej. Wysłał również sygnał, że w tym sezonie jest w stanie sięgnąć po medal. Podopieczni Witalija Nata rozegrali bardzo dobrą pierwszą połowę. Prowadzili 18:13. Goście ruszyli w pogoń. W 45. minucie doprowadzili do remisu 22:22. W końcówce miejscowi wytrzymali presję. Do zdobycia cennych punktów poprowadził ich Paweł Paterek, który zdobył 11 bramek. - Jesteśmy zadowoleni z trzech punktów. W poprzednim sezonie przegraliśmy z Górnikiem cztery spotkania. To bardzo mocny zespół. Wiemy, że doszło u nich do nieznacznych zmian. To jednak ich bajka, nie nasza. Moi zawodnicy walczyli, zostawili kawał zdrowia na boisku. Z takim przeciwnikiem nie mogliśmy mieć zbyt dużych przestojów. Taki się zdarzył, ale chwała chłopakom, że to wytrzymali. Takie zwycięstwa, wyciągnięte po walce na żyletki, budują drużynę. Teraz pójdziemy jeszcze mocniej do przodu - powiedział Witalij Nat, trener KGHM Chrobrego. - Na początku Chrobry uzyskał przewagę, która zadecydowała o końcowym wyniku. W drugiej połowie zagraliśmy konsekwentniej w obronie i skuteczniej w ataku, co pozwoliło na doprowadzenie do remisu w najlepszym momencie. W tym spotkaniu ekipa z Głogowa była dużo bardziej konsekwentna w swoim graniu. Zasłużyli na zwycięstwo - przyznał Tomasz Strząbała, trener Górnika. Emocji w końcówce nie zabrakło również w Kaliszu, gdzie Energa MKS pokonała Zepter KPR Legionowo 29:28. Długo nie zanosiło się na taki obrót spraw. W 38. minucie gospodarze prowadzili już siedmioma trafieniami - 21:14. W kolejnych sześciu minutach pięć bramek zdobył jednak zespół z Mazowsza. Ostatni kwadrans był bardzo zacięty, ale finalnie to gospodarze wykazali się większym opanowaniem i zgarnęli trzy punkty. - Nie możemy chyba prowadzić zbyt wysoko. Zawsze robimy sobie niepotrzebne emocje. Takie słabsze, brzydsze mecze też trzeba umieć wygrywać. Dla nas w tym momencie najważniejsze są trzy punkty. Wolę zagrać takie spotkanie, gdzie nie wszystko idzie po naszej myśli, ale wygrać niż takie, gdzie gramy super, ale przegrywamy - tłumaczył Mateusz Kus, obrotowy Energi MKS. W 10. serii pewne zwycięstwa odnieśli faworyci do gry w finale. Orlen Wisła ograła Corotop Gwardię w Opolu 33:22, a Industria Kielce WKS Śląsk we Wrocławiu 35:18. Piotrkowianin Piotrków Trybunalski znów zwycięski Drugie zwycięstwo z rzędu odniósł Piotrkowianin Piotrków Trybunalski. Swoim kibicom zafundował szaloną pogoń. W niedzielę przegrywał już z Zagłębiem Lubin dziewięcioma bramkami na początku drugiej połowy. Podopieczni Michała Matyjasika zdołali zniwelować straty. W końcówce "Miedziowi" znów znajdowali się na prowadzeniu, ale ostatnie słowo należało do gospodarzy. Gola na wagę trzech punktów rzucił Krzysztof Żyszkiewicz. - Do 35 minuty to była profanacja piłki ręcznej z naszej strony. Graliśmy fatalnie. Mecz trwa jednak 60 minut. Nagle zaczęło się coś kleić, zaczęła grać obrona, a ciężar gry wzięło na siebie rozegranie. Uwierzyłem w wygraną w momencie, kiedy przegrywaliśmy pięcioma bramkami. To bardzo ważne trzy punkty pokazujące tylko to, jaki potencjał ma ten zespół - powiedział Michał Matyjasik, trener Piotrkowianina. W ostatnim spotkaniu serii PGE Wybrzeże Gdańsk pokonało po rzutach karnych Azoty Puławy. W drugiej połowie gospodarze prowadzili już pięcioma golami, ale ekipa Patryka Kuchczyńskiego wróciła do gry. W końcówce to ona osiągnęła dwie bramki przewagi, ale miejscowi przedłużyli emocje po golach Michała Pereta i Jakuba Będzikowskiego. Po 60 minutach był remis 33:33. W konkursie "siódemek" PGE Wybrzeże wygrało 4:2. Dla podopiecznych Patryka Rombla to piąte zwycięstwo za dwa punkty w sezonie. Teraz rozgrywki ORLEN Superligi czeka dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna, chociaż pauza od pojedynczych meczów będzie krótsza. W sobotę, 2 listopada odbędzie się zaległe spotkanie MMTS-u Kwidzyn z Orlenem Wisłą Płock.