Podopieczni Xaviera Sabate znów dokonali rzeczy niezwykłej. Drugie spotkanie w Kielcach nie układało się po ich myśli. Industria Kielce zaczęła kapitalnie, miała wsparcie w bramce w postaci Bekira Cordaliji. "Żółto-biało-niebiescy" znów długo prowadzili, ale w całym spotkaniu popełnili jednak aż 17 błędów technicznych. Szereg złych wyborów podjęli w kluczowych momentach. Po 60 minutach był remis 22:22. W karnych, podobnie jak w poprzednim roku, większą odpornością psychiczną wykazali się "Nafciarze". - Zespół z Kielc również ma wielu doświadczonych zawodników, ogranych na wielkich turniejach, w najlepszych reprezentacjach. Oni też mają odpowiedni charakter. Nie wiem, czy ten element zdecydował. Wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać. Byliśmy jak pięść, jak jedna rodzina. Trzymaliśmy się razem i to dało nam zwycięstwo - powiedział Michał Daszek, który w pierwszym meczu zdobył gola na wagę zwycięstwa. Industria Kielce ma czego żałować. W obu meczach prowadziła przez większość czasu. Bez wahania wskazał bohatera finału. "Taka forma w takim wieku" - Przegrywaliśmy na własne życzenie, oba spotkania. Prowadziliśmy przez większość czasu, a w końcówce nie potrafiliśmy tego utrzymać. Zdecydowały błędy techniczne. Było ich siedemnaście. Przy takiej liczbie trudno myśleć o zwycięstwie. Mimo wszystko, byliśmy blisko. To niestety nie wystarczy. Wypuściliśmy wszystko na ostatniej prostej. Cały czas koncentrowaliśmy się na każdej kolejnej akcji. Nie wiem, dlaczego popełniliśmy tyle błędów w kluczowych momentach. Musimy to przeanalizować, aby w przyszłym sezonie już do tego nie dopuszczać - wyjaśniał Michał Olejniczak, rozgrywający kieleckiego zespołu. Daszek przemówił po zdobytym mistrzostwie. "Zmęczenie emocjonalne jest ogromne" Orlen Wisła obroniła tytuł po raz pierwszy od sezonu 2005/06. Ostatnie dwa lata to triumfy w dramatycznych okolicznościach. - Drużyna pokazała charakter. Chłopaki mają niesamowite serducho. Są jak nasza reprezentacja w najlepszym momencie. Przez te dwa lata zbudowaliśmy mental zwycięzców - przyznał Artur Stanowski, prezes SPR-u Wisły Płock, który zdradził receptę na sukces. - Kluczowa była cierpliwość, aby pracować z tym samym trenerem. Wyniki musiały przyjść. Szukaliśmy zmian na poszczególnych pozycji. Wielu ludzi zapracowało na ten sukces. To właściciel, sponsorzy i nasi zaangażowani kibice. Poskładaliśmy te klocki i mamy taki efekt. Za rok będziemy jeszcze mocniejsi i chcemy zawojować Europę - wyjaśniał na antenie Polsatu Sport. Dla Orlen Wisły Płock to dziewiąte mistrzostwo Polski w historii. Tytuł dał jej bezpośrednią kwalifikację do Ligi Mistrzów. Industria Kielce musi ubiegać się o "dziką kartę".