Dla klubu z Puław jest to szósty w historii i drugi z rzędu medal mistrzostw Polski. W poprzednim sezonie Azoty o krążek musiały walczyć do ostatniej serii i dopiero po tym jak pokonały Górnika mogły odetchnąć z ulgą i świętować sukces. W obecnych rozgrywkach było jednak inaczej, bo podopieczni Roberta Lisa medalu byli pewni już na trzy starcia przed końcem sezonu, gdy 24 kwietnia pokonali na wyjeździe Torus Wybrzeże Gdańsk 32:18. - Widać było, że bardzo chcieliśmy odnieść zwycięstwo, był ogień w oczach. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie - nie krył po tym spotkaniu trener Azotów.Puławianie do tegorocznych rozgrywek przystępowali w roli faworytów do zdobycia brązowego medalu i ze swojego zadania wywiązali się w pełni. W sumie w dwudziestu sześciu meczach wygrali 18 razy, zdobyli 58 punktów i zanotowali 6 porażek. Azoty miały też trzecią najlepszą ofensywę i defensywę w całej lidze.W sumie cztery z tych porażek puławianie odnieśli z pozostałymi medalistami - Łomżą Vive Kielce i Orlen Wisłą Płock. W dwóch pojedynkach byli jednak bardzo blisko pokonania faworyzowanych rywali. Najpierw we własnej hali Azoty przegrały jedną bramką z zespołem z województwa świętokrzyskiego. O triumfie kielczan zdecydowała sama końcówka. - Niestety w sporcie gratulacje za przegrane są bolesne. Faktycznie zagraliśmy dobre spotkanie, tylko co z tego jak punkty niestety pojechały do Kielc. Chociaż jeden malutki mógłby zostać tu w Puławach, ale niestety nie udało się - nie krył rozczarowania trener Lis. Tydzień później Azoty pojechały do Płocka. W starciu z Orlen Wisłą Płock znów puławianie byli blisko wygranej, ale i tym razem górą byli rywale. - Niestety, kolejny mecz, który przegrywamy w końcówce. Może nam szczęście nie sprzyja, ale mam nadzieję, że nadrobimy te punkty już w kolejnym starciu - mówił po tym spotkaniu obrotowy Azotów, Dawid Dawydzik. I tak też było, w kolejnych jedenastu meczach Azoty wygrały aż dziesięć razy. Puławianie w tym sezonie potrafili grać efektownie, siedemnastoma bramkami wygrali w Opolu z Gwardią, u siebie pokonali ten zespół różnicą jedenastu trafień. Wygrywali też czternastoma golami w Szczecinie, czy dwunastoma u siebie z Piotrkowianinem. Azoty mogły w tym sezonie liczyć na swoich liderów. Jednym z nich był Michał Jurecki, który nie tylko świetnie rzucał, ale też asystował. Były reprezentant Polski otrzymał dwie nominacje do Gladiatorów - w kategorii Zawodnik Roku oraz Boczny Rozgrywający Sezonu. Szansę na miano Skrzydłowego Sezonu ma też Andrii Akimenko. Również bramkarze - Mateusz Zembrzycki i Vadim Bogdanov należeli do najlepszych w sezonie (obaj są wśród pięciu golkiperów z najwyższym procentem udanych interwencji). O tym, że Azoty skończą sezon na trzecim miejscu wiadomo było już od kilkunastu dni. Jednak brązowe krążki zawisły na szyjach zawodników z Puławach dopiero po meczu 26. serii PGNiG Superligi z Górnikiem Zabrze. Już teraz możemy być pewni, w kolejnych sezonach aspiracje tego klubu nadal będą wysokie. - Oczywiście cieszę się, że udało nam się obronić trzecie miejsce w PGNiG Superlidze. Jednocześnie ja - prezes, a także działacze, pracownicy klubu, sztab trenerski i zawodnicy marzymy o tym, aby zbudować wreszcie silną drużynę, która będzie w stanie powalczyć z potentatami - Łomżą Vive Kielce i Orlen Wisłą Płock - mówił pod koniec września w rozmowie z TVP Sport prezes klubu Jerzy Witaszek.