- Podczas przygotowań do obecnego sezonu zdiagnozowano u mnie nowotwór. W sierpniu ubiegłego roku przeszłam operację, potem radioterapię. Siłę dawała mi wiara w Pana Boga oraz wielka życzliwość i pomoc otaczających mnie ludzi. Moja asystentka Renia Jakubowska prowadziła treningi, kiedy nie miałam siły tego robić - powiedziała Karkut w rozmowie z "Faktem". Mimo to Karkut wraz ze swoimi podopiecznymi mogła cieszyć z drugiego z rzędu mistrzowskiego tytułu. Choć jak przyznała, na niektóre mecze jeździła niemal wprost ze szpitala, to starała się na ile to możliwe być blisko drużyny i dzięki pomocy swoich współpracowników dała radę poprowadzić zespół. Czytaj także: Złoto dla MKS-u Zagłębia Lubin - W kończącym się teraz sezonie rozgrywałam swój najważniejszy mecz, o życie. Zdaję sobie sprawę, że zapewne to jeszcze nie jest koniec mojej walki i z niepokojem będę czekała na każde kolejne wyniki badań. Ale teraz jest dobrze. A w życiu piękne są tylko chwile, a sport dostarcza nam wiele pozytywnych wzruszeń - powiedziała legendarna już trenerka. W rozmowie z "Faktem" przyznała też, że to, co przeszła, zmieniło jej patrzenie na rzeczywistość. Teraz dostrzega chociażby, jak wiele energii ludzie marnują na rzeczy nieistotne, narzekanie i hejt.