Wydawało się jednak, że bliżej triumfu w niedzielnym spotkaniu były zawodniczki Energa Szczypiorno Kalisz - na trzy minuty przed końcem meczu prowadziły one różnicą dwóch bramek. Bardzo dobrze w bramce spisywała się Patrycja Chojnacka, jednak jej zachowanie w ostatnich sekundach miało wpływ na ostateczny wynik. Zdaniem sędziów, po decyzji o rzucie wolnym nie oddała piłki rywalkom, za co ukarano ją czerwoną kartką. Zgodnie z przepisami piłki ręcznej, takie zachowanie w ostatnich trzydziestu sekundach gry skutkuje rzutem karnym, który na bramkę zamieniła Lucyna Sobecka. - Ta porażka niezwykle boli, ale dostrzegamy progres i optymistycznie patrzymy w przyszłość. Będziemy rywalizować w grupie spadkowej ORLEN Superligi Kobiet, dlatego naszym celem jest wygranie w niej wszystkich spotkań. Do zakończenia rundy zasadniczej pozostały nam jeszcze dwa mecze i w każdym z nich będziemy walczyć o kolejne punkty - zapowiedziała Monika Cholewa, II trenerka Energa Szczypiorno Kalisz. Medaliści bez potknięcia W najciekawszym spotkaniu 16. serii ORLEN Superligi Kobiet KGHM MKS Zagłębie Lubin pokonało Energa Start Elbląg 33:20 (15:11). Chociaż początkowe minuty meczu były wyrównane, z czasem aktualne mistrzynie Polski zaczęły budować przewagę. Bardzo dobrze prezentowała się m.in. Adrianna Górna, autorka pięciu bramek. W drugiej części spotkania lubinianki nie pozwoliły na wiele rywalkom, systematycznie powiększając dystans nad zespołem z Elbląga. Bardzo pewne zwycięstwo zapisały na swoim koncie zawodniczki MKS-u FunFloor Lublin, które pokonały na wyjeździe Młyny Stoisław Koszalin 28:18 (18:6). Podopieczne Pawła Tetelewskiego po upływie niespełna dwudziestu minut meczu prowadziły 11:3, a na wyróżnienie zasługiwały zwłaszcza Paulina Wdowiak i Julia Pietras. Po zmianie stron faworytki nie grały już tak spektakularnie, jednak nie przeszkodziło to im w sięgnięciu po pewne zwycięstwo. Na pozycji wicelidera ORLEN Superligi Kobiet znajduje się KPR Gminy Kobierzyce, który pokonał Sośnicę Gliwice 31:24 (13:11). O ile pierwsza połowa należała do bardzo wyrównanych, to po przerwie zespół z województwa dolnośląskiego mógł kontrolować przebieg wydarzeń na parkiecie. Było to możliwe dzięki bramkom m.in. Pauliny Stapurewicz i Patrycji Kozioł. Osłabione faworytki Trzy punkty na swoim koncie zapisały również zawodniczki MKS-u URBIS Gniezno, które wywiozły trzy punkty z Chorzowa (30:25). Podopieczne Roberta Popka odskoczyły rywalkom pod koniec pierwszej połowy, a po przerwie ich przewaga wynosiła nawet 10 bramek. Wynikało to głównie z niemocy strzeleckiej beniaminka ORLEN Superligi Kobiet, a wielokrotnie zespół przed stratą bramki ratowała Kaja Gryczewska. Warto dodać, że w tym spotkaniu MKS URBIS Gniezno wystąpił w zaledwie jedenastoosobowym składzie. - Kontuzje, choroby, osłabienia ograniczyły nam skład, dlatego punkty bardzo cieszą. Ostatnio miałyśmy formę góra dół, góra dół, ale tu się przełamałyśmy. Zostawiłyśmy w Chorzowie serducho na parkiecie i jedziemy w dobrych nastrojach na Słowację - powiedziała Magdalena Nurska, rozgrywająca MKS-u URBIS Gniezno. Niestety liczne osłabienia w zespole miały wpływ na wynik w pierwszym meczu ćwierćfinałowych Pucharu Europejskiego EHF, który zakończył się porażką ze słowacką Iuventą Michalovce 21:36 (8:17). Historycznego awansu do ćwierćfinału Ligi Europejskiej Kobiet nie zdołały przypieczętować zawodniczki KGHM MKS Zagłębia Lubin, które uległy na wyjeździe Motherson Mosonmagyarovari KC 25:33 (11:16).