Przed sezonem zmieniła Pani klub i z Piotrkowa Trybunalskiego przeniosła się to Perły Lublin. Jak początki w nowym zespole? Pozytywnie. Jestem bardzo zadowolona z tego, że tutaj przyszłam. Chciałam się rozwijać, mam nadzieję, że będzie nam szło coraz lepiej i tak, jak wszyscy oczekują, Perła będzie walczyć o najwyższe cele. Czuć w Lublinie presję związaną z walką o tytuł? Każda zawodniczka, która jest w Lublinie, czuje tę presję. Wszyscy tutaj oczekują tytułu. Jest jakaś taka legenda tej drużyny, że zawsze gra o mistrza. Poprzedni sezon dziewczyny miały przeciętny. Na razie nie jest źle, atmosfera jest dobra i mam nadzieje, że zaprowadzi nas do tytułu. Presja jest, ale nie tylko u nas, w innych klubach jest przecież podobnie. Czyli powrót po przegranym meczu w Kobierzycach nie był łatwy? Było bardzo, bardzo źle. Wyglądałyśmy kiepsko. Kobierzyce moim zdaniem nie było lepsze. Popełniłyśmy dużo błędów, które one wykorzystywały. Nie przystoi nam coś takiego. To dopiero czwarta kolejka, to taki zimny prysznic przed meczem z Zagłębiem. Co sprawiło, że postanowiła Pani odejść z Piotrcovii? Nie było już wiary w medal z tym zespołem? Bodźcem było to, że ja bardzo chciałam grać w europejskich pucharach, nie tylko w lidze polskiej. Nie ukrywam, że miałam też oferty z zagranicy, ale to nie było to. Zresztą mam dziecko i na razie ciężko byłoby mi wyjechać, a że już kiedyś miałam ofertę z Lublina, to stwierdziłam, że spróbuję. Ja w Piotrkowie czułam się bardzo dobrze, polecam każdej zawodniczce ten klub, jednak chciałam spróbować sił na wyższym poziomie. Wygląda na to, że PGNiG Superliga kobiet może być w tym roku bardzo wyrównana. Na pewno będzie ciekawie. Kiepsko zaczął np. zespół z Jarosławia, ale one już w tamtym roku w drugiej części sezonu zaczęły grać lepiej i teraz też myślę, w trzeciej i czwartej rundzie mogą sporo pokazać, tak że w tabeli może być ciasno. Przed Panią niebawem kolejne zgrupowanie reprezentacji i mecze w eliminacjach do mistrzostw Europy. Czego możemy spodziewać się po kadrze? Litwinki to nie jest zły zespół, podobnie Szwajcarki, które występują choćby w Bundeslidze. To nie będą łatwe spotkania i musimy się mocno skoncentrować. Trzeba się dobrze przygotować i wygrać oba mecze. A później już mistrzostwa świata w Hiszpanii. Awans z grupy, w której jest m.in. Kamerun, wydaje się formalnością. No a co potem? Liczę, że nasza kadra scali się jeszcze bardziej. Zawsze zwycięstwa przynoszą pozytywne zmiany. Mam nadzieję, że pokażemy, że stać nas na dobrą grę. Choć ja oczywiście nie jestem pewna, że pojadę na ten turniej. To trener rozdaje karty i może być różnie. Już to powołanie było dla mnie niespodzianką. Kusi Panią jeszcze, by spróbować swoich sił za granicą? Mam kontrakt 1+1 i po roku zdecyduję, co dalej. Chciałam zobaczyć, co przez ten rok się wydarzy. Jak wypadniemy, jak ja wypadnę? Nie ukrywam, że marzy mi się jeszcze wyjazd za granicę. Czekam, na jakąś ekstra ofertę! Od kiedy gram w piłkę ręczną zawsze chciałam spróbować swoich sił np. w Skandynawii, widzę siebie tam. Z drugiej strony, jeśli będzie mi dobrze w Lublinie, to tutaj zostanę. Czy z piłki ręcznej kobiet w Polsce można żyć? Tak. Będąc w każdym klubie, dawałam radę. Nie mogę narzekać. Robię to, co kocham i jeszcze na tym zarabiam, tak że widzę same korzyści. W roli mamy jest mi ciężej, ale mimo wszystko polecam wszystkim dziewczynom dążenie ku najwyższe klasie rozgrywkowej. Łatwo jest pogodzić macierzyństwo z profesjonalnym uprawianiem sportu? Jak się ma dobrze zorganizowanego męża, to jest inaczej. Zresztą, zawsze ktoś pomoże. W Lublinie w klubie dzieci stawiane są na pierwszym miejscu i jest dużo łatwiej. To zresztą daje nam, matkom, dodatkowego poweru. Bardzo się cieszę, że moje życie tak się potoczyło i nigdy nie żałowałam decyzji o dziecku. Zostaje jeszcze czas na coś innego poza rodziną i sportem? Tak! Ja jestem też osobą, która lubi poleżeć i odpalić Netflixa. Na to zawsze znajduję czas. Lubię też spacerować, czy podróżować z mężem. Na razie zwiedzamy okolicę Lublina. Jest czas na wszystko. Wiem, że ma Pani też szeroki gusty muzyczny. Od Kanye Westa do Andrei Bocellego. Tak, uwielbiam Bocellego! Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję pójść na koncert. Ale słucham wszystkiego, od disco polo, właściwie wszystko, co wpadnie w ucho. Uwielbiam też inne sporty, lubię chodzić na siatkówkę i bardzo się cieszę, że w Lublinie jest sporo drużyn. Czekam na wolny weekend, żeby wybrać się chociażby na żużel.