To mogła być największa niespodzianka ostatnich miesięcy w Orlen Superlidze Kobiet, ponieważ jeszcze cztery minuty przed końcem spotkania zanosiło się na zwycięstwo Piotrcovii Piotrków Trybunalski. KGHM MKS Zagłębie Lubin zdobyło jednak cztery bramki z rzędu, a zespół prowadzony przez Agatę Cecotkę zdołał odpowiedzieć jedynie skutecznym trafieniem z rzutu karnego. Warto jednak dodać, że zawodniczki z Piotrkowa Trybunalskiego niespodziewanie prowadziły na początku spotkania 6:1, jednak lubinianki odrobiły większość strat jeszcze w pierwszej połowie meczu. Po zmianie stron wydawało się, że aktualne mistrzynie Polski złapały odpowiedni rytm, jednak rywalki dotrzymywały im kroku, a nawet prowadziły różnicą dwóch bramek. - Musimy godzić grę w Lidze Mistrzów i rodzimej lidze, ale nie chciałabym w ten sposób tłumaczyć problemów w Piotrkowie Trybunalskim. Gospodynie zagrały bardzo dobry mecz i tutaj chciałabym je pochwalić. My natomiast, po słabym początku, zniwelowałyśmy straty, a w końcówce moja drużyna zdała trudny egzamin. I to jest najważniejsze - powiedziała Bożena Karkut, trenerka KGHM MKS Zagłębia Lubin. Siódemka 4. serii Orlen Superligi Kobiet Potwierdzone aspiracje Zdany egzamin mają za sobą również zawodniczki KPR-u Gminy Kobierzyce. O niespodziankę w sobotnim spotkaniu chciał powalczyć MKS URBIS Gniezno, jednak to dolnośląski zespół bardzo szybko rozstrzygnął jego losy. Wynik meczu otworzyła Katarzyna Cygan, a zawodniczki KPR-u Gminy Kobierzyce były o wiele skuteczniejsze od swoich rywalek. Przyjezdne mimo długo budowanych akcji, czasami nie mogły znaleźć wolnych przestrzeni w defensywie bądź musiały uznać wyższość Beaty Kowalczyk. Po zmianie stron brązowe medalistki poprzedniego sezonu powiększyły swoją przewagę do dziewięciu bramek, a zryw w ostatnim kwadransie MKS-u URBIS Gniezno pozwolił jedynie na odrobienie części strat. Niepokonanym zespołem w Orlen Superlidze Kobiet pozostają również zawodniczki MKS-u FunFloor Lublin, które po raz kolejny zdominowały swoje rywalki. Wystarczył kwadrans, by aktualne wicemistrzynie Polski wypracowały sobie sześciobramkową przewagę, a do przerwy różnica pomiędzy tymi zespołami wynosiła dwanaście trafień. W drugiej połowie gra koszalinianek wyglądała już zdecydowanie lepiej, co pozwoliło im zmniejszyć nieco straty. Mógł pomóc w tym również dziewięciominutowy okres gry bez zdobytej bramki dla MKS-u FunFloor Lublin, jednak w tym czasie przyjezdne tylko raz wpisały się na listę strzelców. - Niestety, w meczu piłki ręcznej należy grać przez sześćdziesiąt minut, a nie tylko trzydzieści, tak jak dziś i ostatnio. Brakuje nam konsekwencji, skuteczności i popełniamy za dużo błędów technicznych. W pierwszej połowie było ich jedenaście, w drugiej trochę mniej, bo sześć, ale grając z takimi zespołami jak FunFloor Lublin czy Zagłębie Lubin nie można popełniać tylu błędów - ocenił Krzysztof Przybylski, trener Młynów Stoisław Koszalin. Emocje w Kobierzycach. Beniaminek szuka punktów Beniaminek bez punktów Warto zauważyć, że trzy wspomniane wcześniej drużyny - MKS FunFloor Lublin, KGHM MKS Zagłębie Lubin oraz KPR Gminy Kobierzyce, wypracowały sobie już co najmniej dziewięciopunktową przewagę nad pozostałymi zespołami w stawce. Na pierwsze zwycięstwo muszą poczekać zawodniczki AWS Energa Szczypiorno Kalisz. Beniaminek Orlen Superligi Kobiet przez długi czas dotrzymywał kroku wielokrotnym mistrzyniom Ukrainy, a nawet potrafił wypracować sobie dwubramkową przewagę. W 52. minucie na tablicy wyników widniał remis, jednak później lwowianki zdobyły sześć bramek, a przyjezdne tylko jedną. - Końcówka zaważyła o losach tego spotkania. Ta podwyższona obrona sprawiła nam trochę kłopotów i to będzie bardzo dobry materiał do analizy. Liga się jeszcze nie skończyła, wierzę w to bardzo, że zaczniemy w końcu punktować - stwierdziła Katarzyna Wilczek, zawodniczka AWS Energa Szczypiorno Kalisz. W środę 18 października zostanie rozegrane ostatnie spotkanie 5. serii Orlen Superligi Kobiet, w którym Handball JKS Jarosław zmierzy się przed własną publicznością ze Startem Elbląg.