Podsumowanie minionej serii tych rozgrywek rozpoczniemy od spotkania w Gnieźnie, które udowodniło, że spotkania bez udziału zespołów z pierwszej trójki mogą należeć do niezwykle ciekawych. Pierwsze minuty meczu to pełna dominacja zawodniczek Piotrcovii Piotrków Trybunalski, które wykorzystywały każdy błąd rywalek i zasłużenie prowadziły 11:4. Jeszcze przed przerwą dystans dzielący oba zespoły zmalał do czterech bramek, a po przerwie niesione dopingiem gospodynie doprowadziły do remisu. W kolejnych fragmentach drugiej połowy to gnieźnianki wypracowały sobie kilkubramkową przewagę, a nie byłoby to możliwe, gdyby nie świetna postawa w bramce Darii Koniecznej. Problemy lublinianek Niespodziewane emocje dostarczyło natomiast wtorkowe spotkanie w Jarosławiu, gdzie mogła mieć miejsce największa niespodzianka tego sezonu w Orlen Superlidze Kobiet. Podopieczne Michała Kubisztala przez całe spotkanie potrafiły nawiązać wyrównaną walkę z aktualnymi wicemistrzyniami Polski, a o zwycięstwie lublinianek zadecydowała ostatnia minuta spotkania. Trenerka Edyta Majdzińska poprosiła o czas, a tuż po nim bramkę zdobyła Aleksandra Tomczyk. Na podobny krok zdecydował się również szkoleniowiec Handball JKS-u Jarosław, jednak na doprowadzenie do remisu zabrakło już czasu. - Dziewczyny pokazały charakter i zostawiły kawał zdrowia na parkiecie. To był świetny mecz w obronie, a w ataku staraliśmy się trzymać konsekwentnie tego, co ćwiczyliśmy cały tydzień. Przyniosło to na tyle efekt, że trzymaliśmy się rywala przez cały mecz. Jeśli będziemy grali tak jak dzisiaj, to na pewno zdobędziemy kolejne punkty - powiedział Michał Kubisztal, trener Handball JKS-u Jarosław. Cel zrealizowany Ważne zwycięstwo zanotowały na swoim koncie zawodniczki Startu Elbląg, które okazały się lepsze od Galiczanki Lwów (34:26 dop. DO). Wynik może mieć kluczowe znaczenie w walce o miejsce w pierwszej szóstce Orlen Superligi Kobiet, bo w przypadku równej liczby punktów wyżej w tabeli będzie klasyfikowany zespół z Elbląga. Podopieczne Romana Monta wygrały zasłużenie, wypracowując sobie bezpieczną przewagę jeszcze w pierwszej części spotkania. Co ten bramkarz zrobił? Trybuny oszalały, on sam nie mógł w to uwierzyć - Zależało nam na wygraniu więcej niż sześcioma bramkami ze względu na to, że teraz w bezpośrednich spotkaniach przy równej ilości punktów przeskakujemy zespół Galiczanki i awansujemy do górnej szóstki tak jak mieliśmy cel przed sezonem. Długo się przygotowywaliśmy do tego meczu, praktycznie wszystko co sobie założyliśmy na dzisiaj wyszło. Cały plan się udał. Przede wszystkim w obronie wyeliminowaliśmy mocne strony Galiczanki. Długo to analizowaliśmy dzięki temu taki jest wynik a nie inny - powiedział Roman Mont. Zgodnie z planem Trzy punkty zapisały na swoim koncie zawodniczki KPR-u Gminy Kobierzyce, które pokonały na wyjeździe AWS Energa Szczypiorno Kalisz 29:23 (16:13). Nie był to mecz stojący na wysokim poziomie, a oba zespoły popełniły w liczbę błędów własnych. Beniaminkowi Orlen Superligi Kobiet prowadzonemu przez Pethera Krautmeyera nie można było odmówić waleczności, jednak od pewnego momentu brązowe medalistki poprzednich rozgrywek mogły kontrolować przebieg wydarzeń na parkiecie. Pomogły w tym zwłaszcza dobrze prezentująca się Katarzyna Cygan, a także bezbłędna w tym spotkaniu Mariola Wiertelak. Po raz 43 z rzędu lepsze od swoich rywalek w Orlen Superlidze Kobiet okazały się zawodniczki KGHM MKS Zagłębia Lubin. Pierwsza połowa meczu z Młynami Stoisław Koszalin przebiegła po myśli aktualnych mistrzyń Polski (19:12 dop. RED), jednak po zmianie stron przyjezdne zdołały zniwelować straty do trzech trafień. Lubinianki nie dały rywalkom zdobyć kontaktowej bramki, a w końcówce podwyższyły prowadzenie (28:24).